Podejmowanie decyzji inwestycyjnych wyłącznie na podstawie historycznych, wysokich stóp zwrotu, wyjście z inwestycji pod wpływem emocji, związanych z krótkoterminowymi zawirowaniami rynkowymi, brak konkretnej strategii inwestycyjnej, a więc określenia celu inwestycji i akceptowanego ryzyka, oraz brak dywersyfikacji inwestycji, przekładający się na ulokowanie zbyt dużej części oszczędności w jeden rodzaj inwestycji czy jedną klasę aktywów — to najczęstsze błędy popełniane przez klientów funduszy inwestycyjnych.

Brakuje im też systematyczności, a na cienki lód wchodzą dlatego, że do ich wyobraźni przemawiają produkty skomplikowane, choć siła tkwi często w prostocie. Zdaniem ekspertów, kluczową sprawą jest dopasowanie portfela do indywidualnych preferencji i nieuleganie tym radom, które mówią o inwestowaniu zbyt agresywnym w stosunku do naszej skłonności do ryzyka.
Tę w najprostszy sposób można na starcie określić, odpowiadając sobie na pytanie „przy jak dużej stracie będę się czuł niekomfortowo?”. Nie można też zapominać o opłatach, ponoszonych przy zakupie jednostek, bo mogą mieć niebagatelny wpływ na stopę zwrotu.
SONDA
Spóźniony refleks
PIOTR SZULEC
dyrektor ds. komunikacji inwestycyjnej w Pioneer Pekao TFI
Podstawowym błędem popełnianym przez klientów funduszy inwestycyjnych jest to, że wpłacają lub wypłacają jednorazowo całość kapitału. Do tego najczęściej robią to w złym momencie, a więc kupują na tzw. górce, sprzedają w dołku. Przykładowo, gdy kilka miesięcy temu rentowności polskich obligacji skarbowych dosyć mocno rosły, część klientów w reakcji na spadające ceny sprzedawało jednostki funduszy obligacyjnych, zamiast wykorzystać dobry moment do zwiększenia alokacji w tym segmencie rynku. Natomiast teraz, gdy rentowności spadły do około 3,3 proc., obserwujemy napływy do tej grupy funduszy. Relatywnie niewiele świeżego kapitału inkasują natomiast fundusze akcyjne, mimo że ostatnie miesiące były bardzo dobre nie tylko dla polskiej giełdy, ale również wielu rynków zagranicznych. Wynika to przede wszystkim z tego, że klienci potrzebują dużo więcej czasu na oswojenie się z tym, że jest dobrze, czego nie można powiedzieć o sytuacji, gdy rynek spada. Tu reakcja klienta jest dużo szybsza i najczęściej nieprzemyślana. Kolejnym ważnym błędem jest brak świadomości konieczności dywersyfikacji portfela inwestycyjnego,zarówno pod względem geograficznym, klas aktywów, jak i produktowym. W ostatnim przypadku chodzi np. o to, że bardzo ciężko jest namówić klienta, który trzyma kapitał na lokacie bankowej, do zainwestowania przynajmniej części oszczędności w fundusze.
Ingerencja w portfel
KRZYSZTOF ORLIK
dyrektor ds. sprzedaży detalicznej w Union Investment TFI
Dość częstym problemem jest tzw. księgowanie mentalne. Polega ono na tym, że po zakupie rekomendowanego przez doradcę portfela klient samodzielnie ingeruje w jego skład. Najczęściej polega to na tym, że wyrzuca z portfela fundusz, który w krótszym okresie osiągał straty, nie zdając sobie sprawy z tego, że potencjał do wzrostu ma dopiero przed sobą. Takie zachowanie burzy koncepcję dystrybutora i sprawia, że portfel w dłuższym terminie nie zachowuje się tak, jak tego oczekiwał. W tym przypadku kluczowe jest więc zaufanie do dystrybutora. Mało racjonalne dla mnie jest także to, że klientów, których z reguły bardzo długo trzeba przekonywać do funduszy akcyjnych, dość łatwo i szybko przekonują produkty inwestycyjne o jeszcze większym ryzyku, oparte np. na niskiej jakości wierzytelnościach lub pojedynczej inwestycji budowlanej. To pokazuje, że wiedza na temat specyfiki poszczególnych produktów i ryzyka związanego z inwestowaniem w nie jest ciągle ograniczona.
Bujanie w obłokach
ŁUKASZ KWIECIEŃ
dyrektor departamentu sprzedaży i marketingu w BPS TFI
Kluczowe jest zrozumienie istoty inwestowania w fundusze, które nie powinno być traktowane jak gra na loterii, a więc utożsamiane z szybkim zarobkiem. W tym przypadku procentuje cierpliwość i systematyczność. Nawet niewielkie kwoty wpłacane regularnie są w stanie bardzo miło zaskoczyć w momencie, gdy na rynku zagości hossa. Zgubne dla klientów okazuje się czasem nadmierne kombinowanie. Dotyczy to po pierwsze wiary w to, że są w stanie przewidzieć przyszłość i na bieżąco wpłacają bądź wycofują kapitał z konkretnych produktów. Po drugie, przejawia się to tym, że do ich wyobraźni przemawiają skomplikowane produkty, podczas gdy siła bardzo często tkwi w prostocie. Takimi produktami są np. portfele modelowe, konstruowane na podstawie wieku klienta czy preferencji ryzyka. Należy jednak pamiętać o tym, że nie ma jednej, uniwersalnej strategii dla każdego, a inwestowanie ma sens dopiero wtedy, gdy jest spójne z własnymi preferencjami, w szczególności w stosunku do ryzyka. Trzeba zastanowić się nad tym, kiedy będziemy czuć się komfortowo — inwestując spokojnie czy bardziej agresywnie, i nie sugerować się przy tym niczyją opinią.
Brak strategii
JAROSŁAW MAZEK
prezes Fund Team, start-upu z branży doradztwa finansowego
Podstawowym błędem wielu klientów funduszy jest brak strategicznego podejścia do inwestowania. Objawia się to tym, że podejmowane przez nich decyzje są często impulsywne, bazujące na historycznych wynikach, różnego rodzaju rankingach. Takie podejście do oszczędzania może być zgubne, bo skłania do kupowania w momencie, gdy jest już relatywnie drogo, a przy tym funduszy, które nie spełniają oczekiwań klienta. Trzeba pamiętać o tym, że kupienie dobrego historycznego wyniku nie gwarantuje jego powtórzenia w przyszłości. Wręcz przeciwnie — ponadprzeciętny, jednorazowy rezultat danego funduszu może wskazywać, że podejmuje on nadmierne ryzyko. Mówiąc o strategicznym podejściu do inwestowania, mam na myśli przede wszystkim trzy rzeczy: określenie celu i horyzontu inwestycyjnego, możliwości finansowych i poziom akceptowanego ryzyka.
Te elementy pozwalają skonstruować portfel, który będzie prowadził klienta do założonego celu. Jednak klienci mają wyjątkowe trudności z określeniem ryzyka, które będą w stanie udźwignąć, bo trudno odpowiedzieć sobie na pytanie — ile jestem w stanie stracić. Deklaracja w tym przypadku często mija się z praktyką i gdy przychodzi korekta, okazuje się, że poziom tolerancji ryzyka jest niższy. Wtedy klienci wycofują pieniądze, często blisko dołka. Można zaradzić takiemu zachowaniu, dostarczając klientom bardziej zaawansowanych narzędzi, które wesprą ich na każdym etapie inwestowania.
Za dużo polityki
RAFAŁ JANCZYK
dyrektor inwestycyjny w Aviva Investors Poland TFI
Moim zdaniem, inwestorzy indywidualni przeszacowują informacje niezwiązane bezpośrednio ze spółkami, gospodarką czy ogólnie rynkami finansowymi. Dotyczy to w szczególności sygnałów płynących ze sceny politycznej. Problemem jest tu m.in. brak chęci lub możliwości, aby poświęcić więcej czasu na zastanowienie się i dotarcie do informacji, które mają realny wpływ na wyniki inwestycyjne. Przez to obraz sytuacji rynkowej staje się często zdeformowany. Przykładowo, gdybyśmy np. w styczniu zapytali o to, czy miniony rok był udany na GPW, spora część inwestorów odpowiedziałaby zapewne, że nie. WIG wrósł jednak o ponad 11 proc. Negatywne opinie to pochodna postrzegania sytuacji na rynku przez chaos polityczny w kraju i za granicą.
Za mała wiedza
PAWEŁ MIZERSKI
dyrektor departamentu zarządzania aktywami i wiceprezes AXA TFI
Kluczowym problemem jest niski poziom wiedzy ekonomicznej. Dużo osób nie wie o istnieniu funduszy albo ich nie rozumie. Koniecznością w Polsce jest budowanie świadomości długoterminowego oszczędzania. Jeżeli człowiek, który wkracza na rynek pracy, takiej nie ma, potem bardzo ciężko jest przekonać go do tego, że warto oszczędzać. Nie pomaga także to, że sporo ludzi nie ufa funduszom inwestycyjnym i szerzej — instytucjom rynku kapitałowego. Jednak moim zdaniem to nie jest powód, aby nie oszczędzać. Można mieć swój własny pomysł, to nie musi być fundusz inwestycyjny. Natomiast jeżeli już ktoś zdecyduje się na inwestowanie w takiej formie, powinien zwracać większą uwagę na opłaty. Jednym z pewników jest przecież konieczność poniesienia opłaty stałej za zarządzanie. Stopy zwrotu, które często skłaniają do kupna, niekoniecznie muszą być powtórzone w przyszłości. Poza tym dużo osób nie rozumie też, skąd biorą się stopy zwrotu, a więc nie potrafi ich rzetelnie ocenić ani porównać. Oczywiście, są serwisy, które w tym pomagają. Sęk w tym, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z ich istnienia. [JDB]