Uwierzyłem, że mogę zwyciężać

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2022-06-15 14:00

Zapasy, boks tajski, brazylijskie jiu-jitsu – to pasje Alana Berouda, prezesa stołecznej SKM. Mistrzostwo Polski przyniosły mu walki wu shu. Uczą m.in. szybkiego podejmowania trudnych decyzji.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja
Na ringu i w firmie:
Na ringu i w firmie:
Sport, trening i walka uczą dyscypliny, wytrwałości i dążenia do celu. Prezes jest jak trener w narożniku bokserskim, obserwuje ring, udziela wskazówek i decyduje, jak rozgrywać walkę – mówi Alan Beroud, prezes SKM w Warszawie.
BARTEK BANASZAK

Alan Beroud, prezes warszawskiej Szybkiej Kolei Miejskiej (SKM) i… aktualny mistrz Polski w wu shu.

– Wu shu to chińskie określenie sztuk walki. Zawody są organizowane w różnych formach – walki szablą, wolnej walki czy rywalizacji sportowej sanda, którą ja uprawiam – mówi Alan Beroud.

Sanda to sposób uprawiania wu shu, rodzaj sportowego kung-fu. Wu shu ma dwie główne konkurencje: tao lu, czyli tzw. formy, i sandę, czyli sparing. Uprawia się ją na kwadratowej macie znajdującej się na niewielkim podwyższeniu, której krańce nie są niczym ograniczone. Zawodnik występuje w kasku, kamizelce i rękawicach bokserskich. 18 czerwca 2022 r. Alan Beroud miał bronić tytułu, ale doznał kontuzji, trenując brazylijskie jiu-jitsu (bjj), więc w tym roku nie stanie na ringu. Czy wystartuje w przyszłym?

– Zobaczymy. Żona i córka bardzo przeżywają moje walki, zwłaszcza kiedy zdarzy mi się kontuzja. Obiecałem, że po zdobyciu mistrzostwa Polski przestanę walczyć. Może skupię się na sportach, w których mniejszą rolę odgrywa sparing, czyli np. na bjj, choć paradoksalnie to właśnie podczas walki w tej dyscyplinie złamałem palec u nogi – mówi Alan Beroud.

Sam go nastawił i po kontuzji walczył jeszcze sześć rund. Nie lubi się poddawać. Przyznaje, że uprawianie sztuk walki pomaga mu w pracy menedżerskiej.

– Na macie czy na ringu trzeba na bieżąco analizować sytuację i szybko podejmować decyzje, tak jak w biznesie. Nie można się bać, trzeba działać i być przygotowanym na różne scenariusze wydarzeń – mówi Alan Beroud.

Burzliwa kadencja

 Nowy tabor, nowe trasy:
Nowy tabor, nowe trasy:
SKM, którą kieruje Alan Beroud, zamiast składów Pesy zamówiła 21 pociągów impuls z Newagu. Właśnie odbiera gotowe pojazdy, które do jesieni pojawią się w warszawskiej sieci, np. na nowej linii nad Zegrze.
BARTEK BANASZAK

Z podejmowaniem trudnych decyzji mierzy się od kilku lat w SKM. Został prezesem warszawskiej spółki w lipcu 2019 r.

– Już w listopadzie musiałem podjąć decyzję o odstąpieniu od kontraktu z Pesą, która spóźniała się z dostawą 10 pociągów, więc groziła nam utrata części dofinansowania unijnego. Po analizach i konsultacjach z Centrum Unijnych Projektów Transportowych wypowiedzieliśmy umowę – wspomina Alan Beroud.

To była trudna decyzja, bo spółka miała już zaplanowany przegląd użytkowanego taboru i zrekrutowanych maszynistów do obsługi nowych pojazdów.

– Zmieniliśmy harmonogram przeglądów i wydzierżawiliśmy dwa używane pojazdy, ale i tak nasze rezerwy taborowe były na krawędzi. Musieliśmy szybko przygotować nowy przetarg. Przeprowadziliśmy konsultacje rynkowe i ogłosiliśmy postępowanie. Wtedy wybuchła pandemia, więc musieliśmy szybko znaleźć sposób na przygotowanie i ochronę pracowników, którzy mieli wiele obaw związanych z pracą w trakcie jej trwania. Byliśmy jedynym przewoźnikiem w Polsce, który nie zlikwidował w czasie pandemii żadnego kursu. Jeździliśmy tak jak zazwyczaj – mówi Alan Beroud.

Nowy przetarg zakończył się pomyślnie. SKM właśnie odbiera nowe pojazdy od Newagu i przygotowuje ofertę dla pasażerów. Mierzy się jednak także ze skutkami wojny napędzającymi wzrost kosztów wielu towarów. Specjaliści z SKM prowadzą więc analizy i sprawdzają, czy w przyszłości będzie się opłacać eksploatacja pojazdów wodorowych na liniach aglomeracyjnych, i przygotowują plany inwestycji w odnawialne źródła energii.

Alan Beroud przyznaje, że jego trzyletnia kadencja wymagała podejmowania trudnych decyzji. Wkrótce dobiega końca, ale chętnie rozegra kolejną rundę w SKM, choć wyzwań może być równie dużo co w bieżącej. PKP Polskie Linie Kolejowe szykują się do modernizacji linii średnicowej, więc SKM musi przygotować się na zmianę organizacji ruchu.

– Analizy prowadzimy od dawna, mamy przygotowane różne scenariusze, ale z pewnością modernizacja warszawskiej średnicówki będzie dla nas wyzwaniem – przyznaje Alan Beroud.

Wiara w siebie, umiejętność współpracy i kierowania zespołem przygotowują do mierzenia się z wyzwaniami. Przekonał się o tym w sporcie. Początki nie były łatwe.

Na początek zapasy

W narożniku:
W narożniku:
Alan Beroud czasem korzysta z rad Roberta Soszyńskiego, byłego wiceprezydenta Warszawy, z którym dzieli pasję do sportów walki.
Arkadiusz Obszynski FOTOGRAFIA

Wszystko zaczęło się od… filmów.

– Kiedy byłem dzieckiem, oglądaliśmy z kolegami filmy z Bruce’em Lee, popularni byli też Jean-Claude Van Damme i Sylvester Stallone jako Rocky. Na kasetach VHS oglądaliśmy „Drogę Smoka”, „Krwawy sport”. Rodzice pracowali we Włoszech. Za zarobione pieniądze wykupili mieszkanie i kupili magnetowid. Filmy były tłumaczone z niemieckiego dubbingu – wspomina Alan Beroud.

Zafascynowani tymi produkcjami chłopcy chcieli uprawiać sport i sztuki walki.

– W szkole podstawowej zacząłem więc trenować karate kyokushin. Spędzałem też dużo czasu z bratem ciotecznym i jego dziadkiem, który w młodości był zawodnikiem i sędzią w zapasach. Mając dziewięć lat, zacząłem chodzić na Legię do sekcji zapaśniczej, którą trenował Bolesław Dubicki. Przygotowywali się tam również zawodnicy do igrzysk olimpijskich w Atlancie – Andrzej Wroński i Włodzimierz Zawadzki – którzy motywowali nas do trenowania – mówi Alan Beroud.

Startował w mistrzostwach Warszawy i krajowych, ale przełom kariery sportowej nastąpił w Grajewie, na turnieju Warmii i Mazur, na mistrzostwach Solidarności.

– Po kontuzji, którą miałem w dzieciństwie, długo leżałem w gipsie, więc byłem otyły. Dlatego mając 13 lat, brałem udział w walkach w kategorii wagowej powyżej 70 kg. W Grajewie walczyłem z 16-latkiem, który był sporo większy. Poddałem się i dałem przetoczyć na łopatki. Kiedy zszedłem z maty, trener był zły. Pokazał mi punktację. Przez całą walkę wygrywałem punktami dzięki dobrej technice. Wtedy uwierzyłem, że mogę zwyciężać, nawet jeśli ktoś jest starszy, większy i wydaje się silniejszy – podkreśla szef SKM.

Przygotowania do nauki w liceum przerwały treningi zapaśnicze.

– Ojciec zapytał mnie, czy planuję karierę sportową. Pracował w EC Kawęczyn. Jeździł dobrym autem. Imponowało mi to wtedy. Ograniczyłem działalność sportową i postawiłem na edukację – mówi Alan Beroud.

Ukończył prawo na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i energetykę na Wydziale Inżynierii Środowiska i Energetyki Politechniki Śląskiej. Ma też tytuł MBA z Uniwersytetu Gdańskiego i Aix-en-Provence oraz Master of Project Management zdobyty w George Washington University.

Czarny pas

Liczy się tylko walka:
Liczy się tylko walka:
Alan Beroud (z prawej), zapewnia, że mimo wrzawy kibiców zawodnik koncentruje się i słucha tylko tego, co mówi trener i sędzia kontrolujący walkę.
Arkadiusz Obszynski FOTOGRAFIA

Edukacja nie przeszkadzała mu jednak wrócić na sportową ścieżkę. Zaczął trenować wu shu. Po studiach trafił na szkolenie krav magi (w tej dyscyplinie ma czarny pas) oraz krav panim el panim (jest instruktorem, ma tzw. level C).

– Moim instruktorem był Moshe Galisko. Treningi prowadzili ludzie z jednostek bojowych z Izraela. Tam jednak sztuki walki mają inne zastosowanie niż w Polsce. Oprócz mnie na zajęcia chodzili m.in. pracownicy Komendy Policji. Chcieliśmy uczyć się np. technik obezwładniania przeciwnika. Nasi szkoleniowcy przekonywali jednak, że kiedy przeciwnik padnie, trzeba go zabić, bo przecież może mieć ładunek wybuchowy, wysadzić w powietrze siebie i nas. Zrezygnowałem z tych szkoleń, bo nie interesowała mnie walka militarna, tylko sportowa – wyjaśnia Alan Beroud.

Postanowił na boks. W klubie poznał żonę, która oprócz boksu trenowała też bjj.

– Trenowałem boks u Huberta Migaczewa przez 3-4 lata, a później – pracując w Rafako – zacząłem trenować boks tajski oraz bjj – mówi prezes warszawskiej kolei.

Wtedy nauczył się, że techniki sztuk walki są przydatne w pracy.

– Bjj pomagało mi rozwiązywać problemy inżynierskie w Rafako. Rozgrywka w tej dyscyplinie skłania do myślenia, analizowania, jak jest zakładana dźwignia, jak rozkładają się siły wektorowe i kiedy następuje moment zwrotu. Pomaga to w rozwiązywaniu problemów w mechanice – tłumaczy Alan Beroud.

Mimo że sport pochłania dużo czasu, nie zamierza z niego zrezygnować. Trenuje nawet pięć razy w tygodniu.