W Getbacku wre wojna wierzycieli

Kamil KosińskiKamil Kosiński
opublikowano: 2019-07-23 22:00

W radzie wierzycieli upadłego windykatora rozgorzał ostry spór. Grupa kwestionująca obecne władze chce przejąć kontrolę. Jej członek próbował też… odkupić na własną rękę część aktywów od GetBacku

Przeczytaj artykuł i dowiedz się: 

  • dlaczego wierzyciele spółki pokłócili się o władzę
  • w jakim celu spotkali się Jarosławem Kaczyńskim 
  • jaką rolę w procesie ratowania spółki odgrywa rada wierzycieli 

Chcesz być na bieżąco z informacjami na temat Getbacku? Zapisz się na nasz darmowy newsletter. 

PROBLEMATYCZNA DECYZJA:
PROBLEMATYCZNA DECYZJA:
Zatwierdzenie układu zajęło sądowi kilka miesięcy. Dziś jest kością niezgody wśród obligatariuszy GetBacku.
Fot. PAP/Jan Karwowski

Ponad 9 tys. nabywców obligacji GetBacku wciąż nie wie, ile odzyskają z zainwestowanych ponad 2,5 mld zł. Ich interesy reprezentuje rada wierzycieli. Wkrótce może dojść do zmian w tym gremium — do 25 lipca 2019 r. trwa głosowanie w drugich prawyborach. Przy tej okazji ujawnił się ostry konflikt wierzycieli, pełen oskarżeń o realizowanie własnych interesów kosztem reszty wierzycieli.

Nie mniej interesujący jest skład zwalczających się obozów: w jednym są m.in. ksiądz i biznesmen, który z pomocą Marcina Dubienieckiego, byłego męża Marty Kaczyńskiej, próbował odkupić bułgarską spółkę od GetBacku, a w drugim — były prokurent spółki napiętnowanej przez UOKiK za nieuczciwą sprzedaż garnków.

Prężne stowarzyszenie

Skład rady wierzycieli został wybrany latem 2018 r. w głosowaniu, w którym liczba głosów zależy od liczby posiadanych obligacji. Wiele do powiedzenia ma kurator obligatariuszy, bowiem reprezentuje obecnie 65,8 proc. ogółu wierzytelności. Wedle parytetu może wskazać trzech z pięciu członków rady i rozpisał prawybory wśród obligatariuszy. Już na starcie głosowania Kamil Hajduk, kurator, ogłosił, że „dotychczas przesłane” głosy na Marka Dziduszkę będą traktowane jako głosy na tego kandydata.

„Dotychczas” — czyli przed rozpoczęciem głosowania. Mimo naszych dwukrotnych próśb Kamil Hajduk nie odniósł się do pytań, czy w ten sposób nie preferuje kandydata. Zapewniał jedynie, że przyszło do niego dużo pism z poparciem dla Marka Dziduszki. To członek Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Obligatariuszy GetBack (OSOG). Stowarzyszenie zostało zarejestrowane zaledwie w maju 2019 r., a więc na krótko przed rozpoczęciem zmian we władzach rady wierzycieli. Nie należy go mylić ze Stowarzyszeniem Poszkodowanych Obligatriuszy GetBack (SPOG), którego prezesem jest Artiom Bujan.

SPOG powstało rok wcześniej i znane jest z organizowania demonstracji, w trakcie których przypomina o nieprawidłowościach w dystrybucji obligacji windykatora przez Idea Bank. OSOG szybko i sprawnie zdobywa coraz większe wpływy w radzie wierzycieli. Zawdzięcza to nie tylko decyzjom kuratora obligatariuszy, ale też sędziego komisarza Jarosława Mądrego. Prerogatywy sędziego komisarza pozwalają mu dowolnie kształtować radę wierzycieli, ale to na wniosek kuratora sędzia powołał na zastępcę członka rady księdza Marcina Bukowskiego. Samodzielnie zastępcą członka uczynił Olafa Gembarzewskiego. Obaj są członkami zarządu OSOG.

Rumuńska oferta

Przedstawiciele OSOG zapewniają, że ich celem jest poprawa sytuacji wierzycieli. Marcin Bukowski twierdzi, ze kilka miesięcy temu spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim, prezesem Prawa i Sprawiedliwości, by porozmawiać o GetBacku.

— Jednym z naszych pomysłów jest, aby jakiś państwowy podmiot gospodarczy przejął lub odkupił spółkę, zrestrukturyzował ją i jako właściciel dopilnował realizacji układu. Naturalne byłoby, że podmiot ten nie poniósłby na tej operacji żadnej straty. Przynajmniej mielibyśmy pewność, że środki, które zostały w GetBacku, nie są bezproduktywnie przejadane. Nie wiem, jakie są następstwa spotkania — mówi Marcin Bukowski.

Okazuje się za to, że członek stowarzyszenia próbował robić interesy z GetBackiem. Według naszych ustaleń Olaf Gembarzewski reprezentował bułgarską spółkę AGK Baltic, która w zeszłym roku próbowała odkupić bułgarskie aktywa GetBacku. Jej oferta została odrzucona ze względu na niską cenę. Nie udało nam się uzyskać jego komentarza. Zapytaliśmy Marcina Bukowskiego, czy Olaf Gemabrzewski informował o swym planie członków stowarzyszenia i czy próba taniego odkupienia części aktywów upadłej spółki nie wskazuje na konflikt interesów. Na naszego e-maila odpisał jedynie, że do środy… nie ma dostępu do internetu i chętnie odpowie później. Później — czyli po głosowaniu.

Garnki i pensja

Wcześniej Marcin Bukowski piętnował konflikt interesów w przypadku Radosława Barczyńskiego, obecnego przewodniczącego rady wierzycieli, który jest także przewodniczącym rady nadzorczej GetBacku, za co pobiera wynagrodzenie — 20 tys. zł brutto miesięcznie. Do rady nadzorczej trafił w sierpniu 2018 r. w kontrowersyjnych okolicznościach. Początkowo rada wierzycieli miała wskazać swoich przedstawicieli, ale ostatecznie się z tego wycofała. Nie przeszkodziło to jednak Radosławowi Barczyńskiemu kandydować i być wybranym głosami Abrisu, funduszu private equity, który przez spółkę DNLD Holdings był głównym akcjonariuszem GetBacku za prezesury Konrada K. i jest nim także obecnie.

— Rada wierzycieli powinna działać w interesie ogółu wierzycieli, natomiast rada nadzorcza działa w interesie spółki, w tym jej akcjonariuszy, a większościowym akcjonariuszem spółki jest nadal DNLD/Abris — podkreśla Marcin Bukowski.

Jego zdaniem to przez opieszałość rady wierzycieli kierowanej przez Radosława Barczyńskiego nadzorca sądowy nie złożył swoich propozycji układowych (miały być uzgodnione z radą wierzycieli). W efekcie głosowane były tylko propozycje układowe spółki, z których w ostatniej chwili wypadła konwersja długu na akcje.

— Tylko konwersja wierzytelności na akcje spółki GetBack była rękojmią kontroli nad wykonaniem układu, zwłaszcza że warunki układowe przewidują spłatę w ciągu 8 lat. Brak konwersji uniemożliwił niektórym obligatariuszom rozliczenie straty podatkowej — twierdzi Marcin Bukowski.

Radosławowi Barczyńskiemu wytyka się także luki w CV prezentowanym podczas kandydowania do rady wierzycieli, a potem nadzorczej. Podawał, że w latach 2011-16 współtworzył oraz zarządzał przedsiębiorstwami o profilu handlowym na terenie Białorusi oraz Rosji. Nie ma tam słowa o tym, że w latach 2011-14 był prokurentem spółki Lama Gold (potem zmieniła nazwę na Wertex Poznań), która pojawiała się w mediach w kontekście nieetycznych praktyk handlowych stosowanych przy sprzedaży garnków i pościeli w trakcie pokazów kierowanych głównie do osób w podeszłym wieku.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) wszczął postępowanie w tej sprawie, gdy Radosław Barczyński był prokurentem, a rok później — kiedy nie pełnił już tej funkcji — nałożył na spółkę niemal 60 tys. zł kary. Autor CV przemilczenie tłumaczy tym, że notka „tylko w uproszczony sposób prezentuje najważniejszy dorobek zawodowy danej osoby”, a pełne dane są publicznie dostępne w rejestrze KRS. Zapewnia, że nic nie wie o postępowaniu UOKiK, które trwało przez osiem miesięcy jego prokury.

— Polska spółka nie miała powiązań kapitałowych ze spółkami działającymi na Białorusi i w Rosji, w których byłem dyrektorem generalnym oraz mniejszościowym udziałowcem. Spółka w Polsce oraz podmioty działające na Wschodzie łączyła osoba głównego udziałowca i z jego strony wyszła inicjatywy powołania mnie na prokurenta w Polsce. Miało to — w początkowej fazie rozwoju — uwiarygodnić mnie za granicą, gdzie w innej strukturze prawno-organizacyjnej wdrażaliśmy model biznesowy sprawdzony w Polsce — tłumaczy Radosław Barczyński.

Bagatelizuje też kwestię kary nałożonej na Lamę Gold po zakończeniu jego prokury.

— Z dostępnych na stronie internetowej UOKiK informacji można wywnioskować, że kary UOKiK są dość licznie nakładane, i to na podmioty praktycznie ze wszystkich branż — komentuje Radosław Barczyński.

Lama Gold kary jednak nie zapłaciła, bo… ogłosiła upadłość. Radosław Barczyński uważa, że przypominanie o jego prokurze w Lamie Gold to atak związany z chęcią uchylenia układu GetBacku przez „nieliczną grupę wierzycieli, uciekającą się do prawnie i moralnie wątpliwych działań”.

— Jednocześnie ta grupa próbuje przejąć radę wierzycieli, do której ostatnie powołania są dokonywane bez zachowania pierwotnego mechanizmu będącego „plebiscytem” — twierdzi Radosław Barczyński.

Zmiana nastawienia

Z wierzycieli, którzy pierwotnie trafili do rady, zostało dwóch — Radosław Barczyński oraz Q1 FIZ. Pierwszy był reprezentantem jednej z trzech grup indywidualnych obligatariuszy. W głosowaniu poparło go 625 osób dysponujących obligacjami o wartości nominalnej 226 mln zł. Q1 FIZ to fundusz związany z Quercus TFI. Na Q1 FIZ głosowało 9 instytucji dysponujących obligacjami o nominale 169 mln zł.

Pozostała trójka obecnych członków rady znalazła się w niej wskutek decyzji sędziego komisarza Jarosława Mądrego. Uzupełniał on skład po rezygnacjach pierwotnych członków, w tym Raiffiesen Banku Polska, który zajął miejsce przeznaczone dla wierzycieli windykatora niebędących obligatariuszami. Tak w radzie znalazła się spółka Agmet, należąca do rodziny Pietrzaków, będąca pierwotnie pierwszym zastępcą członka rady, oraz Joanna Bucholc i mBank.

Joanna Bucholc została zastępczynią członka rady po dłuższych poszukiwaniach chętnego w trakcie zgromadzenia wierzycieli w październiku 2018 r. Przeważył argument: „jest pani z Warszawy, będzie pani łatwiej”. mBank jest zaś obecnie członkiem tylko na papierze. Po tym jak GetBack go spłacił jako wierzyciela zabezpieczonego, bank zrezygnował. Sędzia nie zatwierdził jeszcze tej rezygnacji. Ale jeśli się tak stanie, do rady automatycznie powinien wejść Marcin Bukowski. Z działań Kamila Hajduka wynika, że chce on, by swoje prawo do uczestnictwa w radzie zweryfikowali ci z jej obecnych członków, którzy rok temu weszli do niej w wyniku głosowania obligatariuszy.

— Radę wierzycieli powołuje sędzia komisarz, a nie kurator, i to sędzia komisarz może wybrać sobie osoby według własnego uznania. Kurator ma prawo zgłosić tylu członków, ilu wynika z parytetu. Kurator nie może wnioskować o odwołanie członków, którzy nie zostali przez niego powołani. Nie mnie oceniać reprezentatywność rady — komentuje Kamil Hajduk.

Od początku deklarował jednak, że głosując, będzie wsłuchiwał się w głos rady wierzycieli. To jego głos za układem de facto przesądził o tym, że nie będzie konwersji długu na akcje, co mocno kontestuje OSOG. Zapytaliśmy więc Kamila Hajduka, czy jeśli w nowym składzie rady wierzycieli większość zdobędą przeciwnicy układu w obecnym kształcie, będzie wspierał działania zmierzające do podważenia układu.

— Mój pogląd na układ się nie zmienił. Obecnie rada wierzycieli może tylko kontrolować działalność GetBacku. Jest organem niezależnym, nie musi współpracować z kuratorem i nie współpracuje. Jedynym celem rady wierzycieli było złożenie propozycji układowych lub zaopiniowanie ich — zaznacza Kamil Hajduk.

Patryk Filipiak, adwokat i wykładowca akademicki, w latach 2013-15 członek kilkuosobowego zespołu przygotowującego prawo upadłościowe i restrukturyzacyjne, sprawę widzi nieco inaczej, bo układ nie jest prawomocny.

— Rada wierzycieli może podjąć uchwałę i wysłać do sądu rozpatrującego zażalenia pismo wskazujące, że nie powinien on zatwierdzać układu. Sąd nie musi wziąć tego pod uwagę. Gdyby jednak rada napisała, że układ nie może być wykonany, co jest przesłanką do uwzględnienia zażalenia, sąd prawdopodobnie to uwzględni. Rada może też doprowadzić do odebrania spółce zarządu własnego i ustanowienia — zamiast nadzorcy — zarządcy, który będzie wykonywał funkcje zarządu za zgodą rady wierzycieli. To może realnie wpłynąć na działalność spółki — tłumaczy Patryk Filipiak.

Wniosek? Rada wierzycieli ma istotne uprawnienia.

— Gdyby GetBack chciał sprzedać pakiet wierzytelności o wartości ponad 500 tys. zł, rada wierzycieli może nie wyrazić na to zgody, choć nie może zmusić zarządu, by sprzedał ten pakiet konkretnemu oferentowi — zaznacza Patryk Filipiak.