Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa (HIPH) i Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) apelują o wdrożenie regulacji ułatwiających budowę farm wiatrowych na lądzie. Hutom coraz mocniej dają się we znaki wysokie ceny prądu z elektrowni węglowych i uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Dlatego liczą na szybszy rozwój lądowej energetyki wiatrowej i rychłe wdrożenie nowelizowanej obecnie tzw. ustawy odległościowej, która ma zliberalizować zaostrzone pięć lat temu przepisy, dotyczące m.in. lokalizacji farm.
- Odnawialne źródła energii, takie jak wiatr na lądzie, pozwolą na ograniczenie rosnących kosztów energii elektrycznej. Bardzo ważny jest także aspekt niższego śladu węglowego produkowanych wyrobów. Po usunięciu barier regulacyjnych odbiorcy przemysłowi są gotowi bezpośrednio zaangażować się w rozwój mocy OZE w różnych wariantach – poczynając od produkcji na własne potrzeby, kończąc na umowach PPA [z ang. power purchase agreement, czyli długoterminowe kontrakty na dostawę energii elektrycznej – red.] – mówi Jerzy Kozicz, prezes CMC Zawiercie, należącej do amerykańskiej grupy CMC.
Spółka zawarła 10-letni kontrakt na dostawę energii, pod który może np. pozyskać finansowanie inwestycji w OZE. Ważne jednak jest m.in. to. by firmy przemysłowe, np. huty, mogły budować farmy poza terenami na których obecnie prowadzą działalność. Chodzi o to, by mogły inwestować w OZE na swoje potrzeby, na obszarach wietrznych, by instalacje były efektywne.
Farmy wyrosną jak grzyby po deszczu
Jerzy Gajowiecki, prezes PSEW, szacuje, że dzięki poluzowaniu przepisów powstanie 6-10 GW nowych mocy z farm wiatrowych, co da 16,5-27 TWh dodatkowej energii dla kraju w 2030 r. i 18-30 TWh rok później.
Paweł Średniawa, prezes Onde, mówił niedawno w „PB”, że dotychczas inwestorzy decydowali się na stawianie turbin wiatrowych o mocy 2-3 MW. Nowe przepisy pozwolą na wzrost do 4-6 MW, dzięki czemu szybciej będzie można zwiększyć udział OZE w miksie energetycznym.

Potrzebne są regulacje określające koszt przesyłu
Stefan Dzienniak, prezes HIPH, podkreśla jednak, że rozwój lądowej energetyki wiatrowej zależy nie tylko od ustawy odległościowej, ale także wprowadzenia korzystnych regulacji, dotyczących przesyłu energii z wiatraków do odbiorców przemysłowych.
- Obecnie prąd z lądowych farm wiatrowych jest znacznie tańczy niż z węgla, ale jeśli zostanie do niego doliczona opłata przesyłowa lub związana z rynkiem mocy, różnica się zmniejszy. Dlatego konieczne są przepisy, które określą zasady sprzedaży energii wiatrowej dla przemysłu – uważa Stefan Dzienniak.
Przedsiębiorcy zwracają też uwagę, że choć rząd liberalizuje obecnie przepisy dotyczące lądowych farm wiatrowych, z polityki energetycznej do 2040 r. wynika, że w przyszłości zastąpi je energetyka na morzu. Ceny prądu z morskich pól są szacowane na ponad 300 zł za MWh, a z wiatraków na lądzie wynoszą około 200 zł/MWh.