Wizjer nadlatuje, spóźniony Orlik nabiera nowych kształtów

Agnieszka ZielińskaAgnieszka Zielińska
opublikowano: 2025-04-27 20:00

Na wyposażeniu polskiej armii mają się znaleźć setki tysięcy bezzałogowców. Jeden z krajowych programów dronowych jest na finiszu, w drugim zmiany zaszły tak daleko, że powstał w zasadzie nowy projekt.

  • kiedy drony Wizjer trafią do polskiej armii
  • co dalej z projektem Orlik
  • z jakich dronów korzysta polskie wojsko
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Drony pełnią jedną z najważniejszych ról w wojnie w Ukrainie. Są oczami i żądłami wojska. Dlatego mają się też stać podstawowym uzbrojeniem naszych sił zbrojnych. Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony narodowej, zapowiedział niedawno, że wojska dronowe będą pełnić kluczową rolę w naszej strategii obronnej.
- Polska będzie silna przemysłem dronowym, a polska armia będzie silna dronami – podkreślił szef resortu obrony.

Dwa programy

W realizacji tego celu ważną rolę będą pełnić m.in. drony Wizjer przeznaczone do prowadzenia działań w zakresie obrazowego rozpoznania na potrzeby wojsk lądowych oraz Orliki, czyli bezzałogowe samoloty taktyczne, krótkiego zasięgu. Oba programy wystartowały kilka lat temu.

W tej chwili jedynie Wizjer jest na finiszu. Projekt tych maszyn opracował Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych, a wyprodukuje je konsorcjum złożone z Polskiej Grupy Zbrojeniowej wraz z Wojskowymi Zakładami Lotniczymi w Łodzi i w Bydgoszczy. Zgodnie z informacją przekazaną nam przez MON, pierwsze zestawy tych dronów trafią do armii jeszcze w tym półroczu.
"Testy przeszły pozytywnie, co powinno umożliwić dokonanie odbiorów pierwszych zestawów w drugim kwartale 2025 r." – informuje MON w przesłanej do nas odpowiedzi.

Kontrakt opiewa na 174 mln zł brutto. W jego ramach ma zostać dostarczonych 25 zestawów, każdy liczący cztery maszyny, czyli 100 egzemplarzy.

Orlik w nowej odsłonie

W przypadku Orlika sytuacja wygląda inaczej. Program ma znaczne opóźnienie. Pierwszych osiem zestawów (40 maszyn) miało trafić do wojska w 2021 r. Wartość umowy podpisanej w 2018 r. przez MON z konsorcjum spółek PGZ, w tym WZL2 oraz PIT Radwar, wynosiła 789,7 mln zł. Kontrakt zakładał również dostawę kolejnych czterech zestawów w latach 2021-23 za 297 mln zł. To oznacza, że całość wyceniono na ponad 1 mld zł.

Jednym z powodów opóźnienia jest to, że od czasu podpisania pierwszej umowy model Orlika uległ znacznym zmianom. Chodzi głównie o zmianę parametrów płatowca, czyli platformy, która jest podstawą do jego produkcji.

- Zmiany w konstrukcji Orlika powodują, że będzie się on znacznie różnił się od modelu, który był prezentowany w momencie podpisania umowy. To już w zasadzie inny projekt – mówi Arkadiusz Bąk, prezes PGZ.

Podkreśla , że technologia związana z produkcją dronów zmienia się bardzo szybko, w związku z tym urządzenia, które były jeszcze do niedawna nowoczesne, szybko stają się przestarzałe.

Prezes PGZ dodaje, że nowy Orlik przeszedł niedawno testy, które dały dobre wyniki. Kolejnym krokiem będzie ustalenie teraz nowego harmonogramu zakończenia projektu.

Podwójne przeznaczenie

Siły Zbrojne RP korzystają obecnie z różnych typów dronów, w tym m.in. z tureckich maszyn Bayraktar, amerykańskich SkyGuardian i ScanEagle. Polska firma WB Electronics dostarcza wojsku systemy Gladius i Warmate.

Arkadiusz Bąk uważa, że nie uda się zbudować armii dronów bez współpracy z prywatnymi przedsiębiorcami, którzy mają duże osiągnięcia w tym segmencie rynku.

- Nasz przemysł powinien być gotowy do tego, aby produkować dużą liczbę dronów podwójnego przeznaczenia, które w razie konieczności będzie można zaadaptować na użytek wojska - zaznacza.