Z punktu widzenia analizy dwie ostatnie sesje są
ciekawsze, aczkolwiek raczej w kategoriach psychologii niż finansów. Z taką
skala przeceny nie mieliśmy do czynienia od 2000 r., indeksy małych i średnich
spółek, odpowiednio sWig80 i mWig40, traciły ponad 7% (w trakcie
sesji ponad 10%) , a indeks całego rynku WIG spadł o ponad 5%.
Patrząc na
rynek w dłuższym terminie sprawdziło się to o czym pisaliśmy w podsumowaniu
rocznym w grudniu, że w przypadku korekty napompowany do granic możliwości
segment małych i średnich spółek ucierpi najmocniej. Strach zajrzał w oczy wielu
inwestorom.
Statystyka sesji czwartkowej jest wymowna: tylko 6
spółek rosnących na całym rynku, spadki wielu spółek powyżej 20%, a także silna
przecena spółek z indeksu Wig20(Bioton stracił na tej sesji ponad 15%)
pozostawiły po sobie fatalne wrażenie. W takich momentach warto uświadomić
sobie, że giełda to nie jest "maszynka do zarabiania pieniędzy" i ryzyko
inwestycyjne to nie jest pusty slogan.
Niewiele lepiej zaczęliśmy
sesję piątkową, postępujący spadek sprowadził indeks mWig40 do ponad 4% spadku i
zanosiło się na kolejną dramatyczna sesję. Dopiero decyzja FED o obniżeniu stopy
dyskontowej o 50 pkt. bazowych sprawiła wrażenie wręcz zbawienia dla rynków
akcji. Zwrot był momentalny i pozwolił na wygenerowania silnego wybicia.
Wszystkie główne indeksy na GPW skończyły dzień na plusie.
Japonia, Chiny, Indie, Brazylia
Początek
tygodnia dał odetchnąć inwestorom na giełdzie w Tokio po ubiegło tygodniowych
spadkach. W związku z nieco słabszym niż prognozy analityków wzrostem
gospodarczym za drugi kwartał na poziomie 0.5% pojawiło się pytanie o zasadność
podniesienia stopy procentowej przez Bank Centralny Japonii podczas najbliższego
posiedzenia 22 i 23 sierpnia. Mniejsza dynamika wzrostu drugiej pod względem
wielkości gospodarki na świecie spowodowała wzrost popytu na obligacje.
Rentowność pięcioletnich papierów dłużnych spadła z 1.4% do 1.26%. Dodatkowo dla
uspokojenia nerwowej sytuacji związanej z zagrożeniem płynności instytucji
finansowych spowodowanej perturbacjami na rynku subprime mortgage w Stanach
Zjednoczonych, Bank Centralny Japonii wpompował na rynek 600 miliardów jenów.
Była to druga taka decyzja w krótkim czasie po uprzednim zastrzyku rzędu 1
tryliona jenów 10 sierpnia. Niestety z uwagi na niekorzystny rozwój sytuacji na
rynkach światowych związanej z wyprzedażą ryzykownych papierów, druga część
tygodnia stała pod znakiem zdecydowanej przewagi podaży. Podczas ostatnich
trzech sesji giełdowych tygodnia, indeks Nikkei 225 spadł o 9.6%. Duży wpływ
wśród spółek które ciągnęły indeks w dół mieli najwięksi eksporterzy jak choćby
spółki z sektora samochodowego, których zyski w przeważającej części uzależnione
są od handlu zagranicznego. Z uwagi na zamykanie pozycji carry trade widoczne
było wzmożone zainteresowanie kupnem jena, który w przeciągu tygodnia umocnił
się gwałtownie z poniedziałkowego poziomu 118.16 względem dolara do piątkowego
poziomu 111.60 powodując tym samym erozję zysków eksporterów.
Natomiast na giełdzie w Chinach emocje i nastroje
wśród inwestorów odbiegają nieco od tych panujących na giełdach za oceanem czy
choćby w Europie i Azji. Trwająca od lipca światowa przecena walorów
giełdowych nie przenosi negatywnego obrazu na giełdę w Shanghaiu chociaż pod
koniec obecnego tygodnia nie udało się uniknąć od wpływów emocji panujących na
zagranicznych rynkach. Początek notowań na początku tygodnia stały pod znakiem
kontynuacji kupna akcji. Zyskiwały walory spółek bankowych jak choćby ICBC, czy
spółek petrochemicznych i dostarczających energii. Pojawiła się również w
poniedziałek informacja o inflacji za lipiec, która nieoczekiwanie gwałtownie
wzrosła z poziomu 4.4% do 5.6%. Taki stan rzeczy rodzi uzasadnione podejrzenia,
że Bank Centralny Chin na kolejnym posiedzeniu podejmie decyzję o wzroście stopy
bazowej. Koniec tygodnia to umiarkowane spadki na giełdzie sprokurowane
niepokojem inwestorów sytuacją na świecie. Indeks SCI obniżył swoją wartość w
trakcie ostatnich trzech sesji o blisko 4.5%. Natomiast na tle całe tygodnia
stracił niecałe 2%. Z przekazanej wcześniej informacji o dynamicznym wzroście
ilości chińskich spółek zamierzających zainaugurować na giełdzie w tym roku,
władze amerykańskiego Nasdaq wskazały ponad 20 chińskich spółek które mogą
jeszcze w tym roku zadebiutować na rynku. Gdyby do tego doszło Chiny stałyby się
największym źródłem notowanych spółek na rynku Nasdaq spoza USA.
Z
kolei na giełdzie w Bombaju sytuacja przedstawiała się podobnie jak na rynkach
światowych. Początek to wzrost indeksu BSE30 o 1%. Zyskiwały wszystkie indeksy
branżowe a najwięcej subindeks sektora samochodowego, który zyskał blisko 1.8%.
Wyjątkiem były spółki informatyczne jak choćby Infosys czy Satyam Comp. Przez
resztę tygodnia dominowały niedźwiedzie i inwestorzy wyprzedawali swoje walory.
Wyłączając środę kiedy giełda nie pracowała indeks największych blue chipów na
tle całe tygodnia obniżył się o blisko 5%. Na wynik ostatniej sesji tygodnia
miały wpływ obniżki cen akcji największych spółek z sektora stalowego jak choćby
Tata Steel o 5.40%, Sterlite o 7.47%, Hindalco o 3.65%, Steel Author 3.98% czy
Jindal Steel o 2.23%.
Tydzień na giełdzie w Sao Paulo pozostając w korelacji z rynkiem Amerykańskim zakończył się spadkami, które spowodowały, że notowania Bovespa wynosiły w poniedziałek 52434,01. W czwartek indeks sięgnął minimum tygodnia na poziomie 44957,94. Piątek sytuacja uległa poprawie i możemy zaobserwować wzrost kursu, który wynosi 47991.66. W chwili obecnej zmiana roczna waha się w okolicach +27,78%. Lokalna waluta Real deprecjonowała względem dolara ze środowego 2,0026 do czwartkowej sesji, której kurs wyniósł 2,1184. W ostatnim dniu tygodnia nastąpiła poprawa i Real wrócił do poziomu 2,0350.
Europa Zachodnia
Miniony tydzień, mimo że pod
względem wyników lepszy od poprzedniego, nerwowością i zmiennością zupełnie mu
nie ustępował. Po raz wtóry nastroje zależały głównie od zmieniającej się z dnia
na dzień sytuacji na parkiecie amerykańskim, z piątkową decyzją FED włącznie.
Główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym zakończyły notowania
powyżej zera (frankfurcki DAX zbliżył się nawet do 2 proc.), z wyjątkiem
paryskiego CAC40, który stracił około 1 proc.
Tydzień zaczął się dosyć
pozytywnie, widać było, że inwestorzy dobrze przyjęli interwencję Europejskiego
Banku Centralnego, który w zeszły czwartek wspomógł rynek pieniężny kwotą prawie
200 mld euro. Pozytywnie zachował się głównie sektor finansowy i wydobywczy.
Następnego dnia po ujemnym otwarciu indeksy pięły się do góry i w większości
wylądowały na lekkim plusie. Nastrojów nie popsuł nawet niewiele gorszy od
oczekiwań wzrost PKB w II kwartale: w Eurolandzie na poziomie 2,5 proc. , w
Niemczech na poziomie 2,5 proc. I we Francji na poziomie 1,3 proc. Ponownie
brylował sektor wydobywczy wspomagany branżą telekomunikacyjną.
Po w miarę neutralnej środzie czwartek to już to zdecydowany powrót złych nastrojów powodowany niepokojem zza oceanu, na co niektóre zachodnioeuropejskie indeksy zareagowały nawet kilkuprocentowymi spadkami. Wzrost obaw o amerykański rynek kredytowy ponowił przecenę sektora finansowego, wtórowała mu branża wydobywcza po gwałtownej przecenie metali. Nerwową atmosferę wyczuwało się praktycznie na wszystkich światowych rynkach. Skołatane nerwy inwestorów ukoiła piątkowa niespodziewana pomoc ze strony amerykańskiego FED-u, który obniżył stopę dyskontową o 50 pkt bazowych. Reakcja wszystkich indeksów była natychmiastowa, po porannych spadkach w ciągu krótkiego czasu indeksy wyszły na ponad 2-procentowe plusy. Ten nerwowy tydzień kończymy w dobrych nastrojach. Miejmy nadzieję, że weekend pozwoli ochłonąć inwestorom, tak aby w przyszłym tygodniu większy wpływ na ich decyzje miały czynniki fundamentalne a nie negatywne emocje.
Europejskie Rynki Wschodzące
Mijający tydzień
ponownie stał pod znakiem dużych spadków. Indeksy w regionie zgodnie straciły po
kilka procent. Liderem spadków okazał się rumuński BET (strata ponad 8%),
najmniej straciła giełda w Bułgarii i w Czechach (strata około 3%). Obawy o
rynek amerykańskich kredytów hipotecznych przerodziły się w panikę, którą
najlepiej można było zaobserwować w czwartek. Turecki ISE100 stracił w tym dniu
6,79%, czeski PX50 - 5,52%, a węgierski BUX - 4,16%. Bardzo dobrze wyglądał na
tym tle wynik głównego indeksu w Bułgarii (SOFIX), który dzień zakończył tylko
0,3% stratą. Piątkowa decyzja FED o obniżce stopy dyskontowej częściowo
zrekompensowała czwartkowe straty. Indeksy w Rosji i w Czechach wzrosły o ponad
2%, natomiast turecki ISE100 zyskał nawet 4,73%. W środę w parlamencie
czeskim przedstawiono jeszcze bardziej ambitny (niż oczekiwano) projekt cięć
podatkowych. Od przyszłego roku rząd chce wprowadzić podatek liniowy od osób
fizycznych na poziomie 15% (w 2009 byłby obniżony nawet do 12,5%), natomiast
podatek od firm w przyszłym roku ma wynosić 21% (od 2010 nawet 19%). Słabsze
dane dotarły z Węgier. Wzrost gospodarczy w II kwartale wyniósł 1,4% (wg
prognozy 2,5%). Powodów takiej sytuacji można się doszukiwać w ostatnich ruchach
węgierskiego rządu, który walcząc ze zbyt dużym deficytem budżetowym, zwiększył
podatki i zredukował wydatki.
Stany Zjednoczone
Jak pokazuje miniony tydzień
na świecie karty wciąż rozdaje rynek amerykański. Najsilniejsze impulsy płyną
właśnie stamtąd, ktokolwiek kto przeniósł środek ciężkości na rynek azjatycki
(szczególnie chiński) póki co musi zrewidować swoje poglądy.
Miniony tydzień
pokazał również jak istotna w inwestycyjnym świecie jest psychologia. Dane makro
i fundamenty w obliczu zbiorowego zwątpienia tracą siłę i tak naprawdę jedynie
wyraźna (często tez zaskakująca) interwencja rynkowa jest w stanie motywować
zmiany. Taka interwencją jest tymczasowa obniżka o 0.5% stopy dyskontowej przez
Fed, co oznacza tańszy kredyt dla Banków komercyjnych. Do piątku stopa ta
wynosiła 6.25%. Jest to krok w stronę zwiększenia płynności na rynkach
finansowych. Ta decyzja w połączeniu z dotychczasowymi zastrzykami gotówki od
Banków Centralnych ma zażegnać (przynajmniej doraźnie) narastający (wciąż nie do
koćca oszacowany) kryzys. Opanowanie strachu i niepewności może być kluczem do
powstrzymania ucieczki inwestorów i powrotu na merytoryczne tory. Nawet stabilne
dane inflacyjne z minionego tygodnia nie były w stanie pohamować ustawicznej
wyprzedaży. Ben Bernanke, trochę krytykowany za słaby kontakt z rynkiem i za
zbyt akademickie podejście, w tym wypadku mocno zaakcentował rolę Fedu jako
globalnego patrona.
W minionym tygodniu oprócz niezłych danych inflacyjnych, otrzymaliśmy również dobre dane sprzedażowe z lipca. Dynamika produkcji przemysłowej w lipcu była zgodna z prognozami, a wykorzystanie potencjału produkcyjnego minimalnie wzrosło. Te dane nie sugerują nadchodzącej recesji. Rynek nieruchomości dołuje, dane dotyczące pozwoleń na budowę i rozpoczętych budów domów w lipcu świadczą o problemie, którego finał wciąż jest odległy. Początek piątkowego handlu na parkietach USA ma ścisły związek z w/w decyzja Fedu. Euforyczna wręcz atmosfera zakupów prawdopodobnie długo się nie utrzyma, ale jest szansa na stabilizację nastrojów, spokojne wzrosty i inspirację dla reszty świata w nowym tygodniu.
Surowce
Baryłka ropy naftowej typy Crude w
kontraktach terminowych kosztuje obecnie 72 dolary, co oznacza ponad 0,5% wzrost
w porównaniu z ubiegłym tygodniem. Na rynek ropy napływają niepokojące wieści z
Zatoki Meksykańskiej gdzie formuje się huragan Dean. Przejście huraganu przez
ten obszar może wywołać szkody w szybach wiertniczych co zaburzy dostawy surowca
na rynek i w konsekwencji podniesie ceny. Ponadto zapasy ropy uległy
zmniejszeniu, jak podał amerykański Departament Energetyki. Jeśli sprawdzą się
wiadomości meteorologów o rekordowym sezonie huraganów, a sytuacja na rynkach
globalnych się uspokoi to można prognozować wzrost cen tego surowca w
najbliższej przyszłości.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja na rynku miedzi. Kontakty na ten surowiec spadły o 7%, a na londyńskiej giełdzie metali tona tego surowca wyceniana jest na 6800 dolarów. Największe spadki były w czwartek gdyż inwestorzy wyprzedawali swoje pozycje w związku z napiętą sytuacją na globalnym rynku akcji. Ponadto, Narodowy Bank Chile podał, że eksport tego surowca zwiększył się w lipcu o 7,7%, co także miało wpływ na zmiany na tym rynku. Złoto staniało o 1% po tym jak dolar zaczął się umacniać względem głównych walut. Uncja tego kruszcu kosztuje 657 dolarów. Na rynek napływają informacje o zwiększonym zapotrzebowaniu na ten surowiec ze strony jubilerów z Indii, Chin i Bliskiego Wschodu.