Parlament Europejski poparł dziś wycofanie z rynku 900 mln pozwoleń na emisje CO2. W ten sposób chce podwyższyć ceny pozwoleń, bo aktualne nie zachęcają do inwestycji w niskoemisyjne technologie.
Notowania praw najpierw rano spadły do ok. 3,3 EUR za tonę, a po głosowaniu wystrzeliły.
- Takie skoki, a także wzrost obrotów, to zawsze efekt transakcji spekulacyjnych. Ponadto instalacje europejskie mogły przyśpieszyć decyzje o zakupie praw, obawiając się wzrostu ich cen – ocenia Maciej Wiśniewski, prezes Domu Maklerskiego Consus, specjalizującego się w rynku carbon.
Nie spodziewa się jednak trwałego wpływu backloadingu na ten rynek.
- Ceny mogą dobić do 6, może 7 EUR w dłuższym terminie. Backloading da tylko czas władzom europejskim na obmyślenie poważniejszej interwencji na tym rynku – może w postaci zwiększenia celów redukcyjnych na koniec 2020 r. – ocenia Maciej Wiśniewski.
Dla polskiego przemysłu to złe wieści.
- Backloading oznacza, że mimo kryzysu i wbrew rynkowi uprawnień ceny emisji CO2 będą podniesione. Nie ma branży energochłonnej w Europie, czy to będzie produkcja cementu, gipsu, papieru, chemii, w końcu nawozów dla rolnictwa, która by nie protestowała przeciwko tej polityce. To ponad 2,5 miliona miejsc pracy, to w końcu potencjał gospodarczy 30 tys. przedsiębiorców – uważa Konrad Szymański, euro poseł PiS.
Dzisiejsze głosowanie oznacza, że mogą teraz ruszyć negocjacje w sprawie backloadingu z Radą.
