- Nie jest to najbardziej zatłoczona sala na forum, ale myślę, że żadna inna nie jest tak wypełniona polskim kapitałem –żartował Tomasz Kalwat, prezes Syntosa podczas panelu dyskusyjnego, w którym udział wzięli również Ryszard Florek, twórca Fakro, Adam Krzanowski, właściciel Twojego Stylu i Krzysztof Domarecki, szef rady nadzorczej Selena FM.

Jeśli do panelistów doliczyć obecnego na sali Michała Sołowowa, akcjonariusza Syntosa i ludzi z PKO BP to rzeczywiście wartość polskiego kapitału na metr kwadratowy była w tym miejscu największa w kraju,
Pierwotna akumulacja
Tytuł panelu „Strategie szybkiego wzrostu polskich firm przemysłowych” oraz grono dyskutantów reprezentujących to co najlepsze w polskim biznesie międzynarodowym zapowiadał swobodną rozmowę o sukcesach polskich przedsiębiorstw na zagranicznych rynkach. Tak było, ale tylko w niewielkiej części.
Zaczął Krzysztof Domarecki, weteran walk na międzynarodowych rynkach zwracając uwagę na lekturę fachową polskich menedżerów, ograniczającą się głównie do literatury amerykańskiej, która tymczasem „tylko w części jest adoptowalna w Polsce”. Dlaczego? Odpowiedź stała się jednym z motywów przewodnich całej dyskusji, do którego nawiązywali później i prezes Syntosa i szef Fakro. Z boku pozostał tylko ze swoimi opiniami Adam Krzanowski, O co poszło? Otóż Krzysztof Domarecki wyjaśnił nieprzystosowalność amerykańskich poradników do polskiej rzeczywistości tym, że „Polska jako środowisko wzrostu dla firm rodzimych różni się od wszystkich krajów co do jednego z grupy G20”.
- Polskie firmy nie miały danego czasu, kiedy bariery prawne chroniły rynek wewnętrzne. Tymczasem każdy z krajów G20 do dzisiaj korzysta z bardzo silnej ochrony zapewnianej przez lokalne przepisy – mówi Krzysztof Domaracki.
Podobnie jest też w UE, choć odbywa się to w bardziej zawoalowanej formie. To wszystko legło u podstawy zasadniczego problemu polskich firm, które nie miały czasu na dokonanie pierwotnej akumulacji kapitału. Zdaniem Krzysztofa Domarackiego możliwości rozwoju rodzimych przedsiębiorstw ograniczają dwa czynniki: „totalny liberalizm, pozwalający przetaczać się przez tę nizinę każdej armii gospodarcze” oraz brak możliwości akumulacji kapitału będący pochodną pierwszej przeszkody.
Szkoda 7 tys. miejsc pracy
Tomasz Kalwat twórczo rozwinął tę myśl stwierdzając: „nie ma czegoś takiego jak wolny handel. Ja się z nim nie spotkałem w UE. Kiedy chcemy przekroczyć granicę musimy być znacznie, znacznie lepsi od konkurentów. W drugą stronę, jeśli ktoś jest taki sam jak my to już jest na naszym rynku, bo jest zachodni, nie musi mieć certyfikatów. Nie mówię już o radykalnych przykładach czyli walka z kapitałem państwowym – stwierdza szef Syntosu.
W tym momencie, jakby zupełnie z innej bajki objawił się prezes Nowego Stylu, który ma zupełnie inne doświadczenia niż współdyskutanci, albo inaczej – po prostu nie ma takich problemów.
- Mamy chyba szczęście, że jesteśmy w takiej branży, w której nie ma problemów z dotacjami, barierami w jakimkolwiek z państw, w których działamy. Uważam, że mamy wspaniałych ludzi, otwartych, którym się chce. W innych krajach zdarza się że ludziom już się nudzi, nie chcą podejmować wyzwań, pamiętają czasy sprzed 20 lat, kiedy było fajnie. My nie widzimy barier, dlatego się rozwijamy – mówi twórca Nowego Stylu.
Ryszard Florek znowu jednak uderzył w pesymistyczne nuty, przywołując badania prowadzone przez fundację Fakro, która skrupulatnie bada rynek, konkurentów, z których wynika, że główny rywal jego firmy ma cztery razy więcej kapitału. Podobnie jak Krzysztof Domaracki uważa, że brak kapitału plus efektu skali hamuje polską przedsiębiorczość.
- Polskie firmy są lepsze niż zagraniczne tylko nie maja kapitału i nie mają skali – mówi prezes Florek.
Przykład z własnego podwórka: Fakro ma o 6 proc. wyższe koszty dystrybucji niż konkurenci, co oznacza, że o tyle taniej musi sprzedawać, by z nimi rywalizować. To tylko jeden z przykładów. Do tego dochodzą kolejne ograniczenia.
- Fakro mógł by być 3 razy większy, czyli zatrudniać nie 3 tys. osób, a 10 tys. ale natrafia na bariery wewnętrzne czyli brak klimatu do „robienia” bogactwa, utarczki z urzędami, państwo zamiast pomagać przeszkadzało. W UE nie stworzono szans do równego konkurowania, Unia jest tak zorganizowana, żeby kraje bogate były jeszcze bogatsze, a nam żeby wystarczyło na zupę. Nasz rynek jest otwarty, a za zagranicą np. w Niemczech do przetargu mogą teoretycznie przystąpić wszyscy., ale wygra lokalna firma. Zachód umie to bardzo elegancko, dyplomatycznie zorganizować. Dlatego jest tyle polskich firm na rynkach zagranicznych i myślę, że więcej nie będzie – kończy gorzko szef Fakro.
Nas prośbę prowadzącego panel, żeby może powiedział coś optymistycznego, prezes Florek stwierdził:
- Ależ ja jestem optymistą, prowadzę firmę, która się świetnie rozwija. Żal mi tylko tych 7 tys. miejsc pracy.