Akcje spółek z warszawskiej giełdy, które rozsądnie gospodarują zasobami, mogą być dobrą inwestycją
2
Co czwarta giełdowa spółka ma więcej gotówki, niż oprocentowanego zadłużenia. Absolutnym liderem w wartościach bezwzględnych jest tu KGHM, który na koniec półrocza miał 5,88 mld zł gotówki netto. Druga Enea miała już „tylko” 815 mln zł. Ale to nie wśród tuzów, a w gronie mniejszych, czasem trochę zapomnianych spółek, są te, w których gotówka netto (czyli środki pieniężne pomniejszone o zadłużenie) to najcenniejsze aktywa. W spółkach, takich jak Polna, ED Invest i Pekaes, gotówka netto to 40-50 proc. wartości rynkowej firmy na GPW. W sześciu innych firmach (patrz tabela) relacja ta wynosi 20-40 proc.
Rekordzistą jest jednak inwestycyjno-doradcze DGA. Na koniec półrocza spółka, kierowana przez Andrzeja Głowackiego, miała 12,4 mln zł gotówki netto. Tymczasem po głębokich spadkach z ostatnich miesięcy (minus 31 proc. od czerwca) kapitalizacja DGA stopniała do nieco ponad 16 mln zł. To oznacza, że inwestorzy uważają, iż spółka warta jest tylko 4 mln zł więcej, niż pieniądze, które ma na kontach. Ci, którzy się z tym nie zgadzają, ale nie są w stanie odwrócić negatywnego trendu, w lipcu w ramach naszej „Akcji Inwestor” pytali Andrzeja Głowackiego, czy DGA jest już… bankrutem. Kurs spadł bowiem wówczas najniżej od dwóch lat. Prezes przekonywał, że nic nie uzasadnia takiej przeceny. Podkreślał zdrowe fundamenty, brak zadłużenia, duże zasoby gotówkowe i zmniejszające się z kwartału na kwartał koszty ogólnego zarządu i sprzedaży. Mówił także wtedy, że firma nie zamierza dokonywać skupu akcji własnych, bo pieniądze są potrzebne na nowe inwestycje kapitałowe. Od tego czasu notowania DGA spadły o kolejne 10 proc. Małe pocieszenie, że rynek spadał w jeszcze szybszym tempie – WIG przeceniono o ponad 15 proc.
Giełdowa historia DGA pełna jest jednak rozczarowań, więc inwestorzy z dystansem podchodzą do deklaracji spółki. Władze DGA powinny ich przekonać, że spółka będzie w stanie sensownie spożytkować posiadane miliony. Najnowsza inwestycja to objęcie za 4 mln zł emisji akcji notowanej na NewConnect spółki RC Union, operatora sieci restauracji Sioux i Fenix.
Zdecydowana większość spółek, które wyróżniają się dużymi zasobami gotówki, woli jednak – przynajmniej w części – dzielić się nią bezpośrednio z akcjonariuszami. Tak zrobił warszawski deweloper ED Invest, który pod koniec lipca wypłacił dywidendę wysokości 1,9 mln zł (0,15 zł na akcję) i dołoży do tego jeszcze 2 mln zł na odkupienie do 350 tys. akcji własnych. Dywidendę wypłaciły już także Budimex (231 mln zł), Pekaes (33 mln zł) i Elektrotim (6,97 mln zł). W każdej z tych spółek można liczyć na powtórkę także w kolejnym roku (choć niekoniecznie w tej samej wysokości), bo wszystkie zostawiły sobie spore rezerwy.
Na skup akcji własnych o wartości do 10 mln zł zdecydował się z kolei Energopol Południe. Do operacji spółka zabrała się bardzo ochoczo: od początku lipca odkupiła już 395 tys. papierów z 1 mln, które mogą być nabyte zgodnie z decyzją walnego. Na kurs ma to bardzo pozytywny wpływ. Stopa zwrotu za ostatni miesiąc to 9 proc., za ostatnie 3 miesiące 4 proc., a 12 miesięcy – tylko minus 9 proc., co jak na spółkę z branży budowlanej jest znakomitym wynikiem. W ślady Energopolu może pójść inna spółka, której wiodącym akcjonariuszem jest Zbigniew Jakubas. To Polna. Dziś spółka z Przemyśla startuje ze skupem akcji własnych, na który ma zarezerwowane 8 mln zł. Na tle rynku kurs akcji Polnej wypada całkiem nieźle, a buy back powinien być dodatkowym wsparciem.
Podzielić się z akcjonariuszami nie zamierza za to Sanwil, który pieniądze ma z emisji akcji. Spółka będzie je inwestować na GPW, a więc tam, gdzie wolny kapitał lokuje Skyline Investment. W obecnej sytuacji na rynku to chyba nie najlepsze rozwiązanie, a obawy inwestorów o to, że giotówka zostanie przejedzona znajdują wyraz w notowaniach obu spółek. Kurs Sanwilu spadł przez ostatnie trzy miesiące o 44 proc., a Skyline o 52 proc.