W rozmowach w sprawie warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej zostaną podniesione kwestie rozciągające się od rybołówstwa przez transport morski, po wolny przepływ siły roboczej, a nawet status Gibraltaru. Tymczasem interesy wielu krajów idą dokładnie wbrew temu, co chce osiągnąć Londyn, wynika z analizy przeprowadzonej przez agencję Bloomberg.
Największe problemy rząd Theresy May może mieć z osiągnięciem celu ograniczenia imigracji zarobkowej. Tymczasem między innymi Berlin, Lizbona i Praga od utrzymania swobody przepływu siły roboczej uzależniają dostęp Wielkiej Brytanii do wspólnego rynku dóbr i usług. Jeszcze dalej idzie Francja, która w tej sprawie na szali kładzie prawo brytyjskich banków do unijnego paszportu, dzięki któremu mogą one oferować usługi i pozyskiwać kapitał w krajach UE. Na sympatię w kwestii ograniczenia imigracji Londyn może liczyć tylko ze strony trzech stolic – Wiednia, Kopenhagi i Sofii, wynika z ustaleń reporterów Bloomberga.
Równie ważne dla krajów pozostających w Unii będzie zabezpieczenie praw swoich obywateli pozostających w Wielkiej Brytanii, co premier Theresa May zdążyła zagwarantować, pod warunkiem symetrycznego potraktowania obywateli brytyjskich na kontynencie. Dla krajów ze wschodu Unii, podobnie jak dla Grecji absolutnym priorytetem jest tymczasem, by Brytyjczycy nadal dokładali się do unijnej kasy. Właśnie one są największymi beneficjentami funduszy infrastrukturalnych. To spora komplikacja dla rządu Theresy May, bo wstrzymanie wpłat do budżetu UE było, obok ograniczenia imigracji, było głównym żądaniem zwolenników brexitu. To nie koniec warunków, jakie poszczególne kraje Unii postawią w negocjacjach brexitowych.
Rząd w Dublinie chce za wszelką cenę uniknąć powrotu granicy z Irlandią Północną, a Paryż i Kopenhaga niepokoją się o dostęp do łowisk. Hiszpania będzie żądać wspólnego zwierzchnictwa nad Gibraltarem, a Belgia obawia się przede wszystkim, że brexit doprowadzi do wzrostu populistycznych i separatystycznych nastrojów w niderlandzkojęzycznym regionie Flandrii. Dla krajów bałtyckich i środkowoeuropejskich absolutnym priorytetem będą tymczasem gwarancje na wypadek agresji ze strony Rosji.
- Unia to efekt kompromisu różnych interesów, więc to co Brytyjczycy otrzymają, też będzie produktem tego kompromisu – komentował w wypowiedzi dla Bloomberga Stephen Booth, dyrektor w londyńskim think-tanku Open Europe.
Szereg interesów narodowych gra na korzyść Wielkiej Brytanii, zauważa Bloomberg. Zwolenniczką nadania Wielkiej Brytanii prawa dostępu do wspólnego rynku jest Irlandia, w którą powrót ceł uderzyłby najbardziej. Niemcy utrzymują w wymianie handlowej z Wielką Brytanią nadwyżkę handlową sięgającą około 50 mld EUR. Malta chce utrzymać dostęp do brytyjskich uniwersytetów i specjalistycznych szpitali, a Cypr i Grecja obawiają się, że gdyby brexit doprowadził do poważniejszych problemów gospodarczych, skutkiem byłoby ograniczenie ruchu turystycznego z Wielkiej Brytanii. Jednak w wielu przypadkach kraje pozostające w Unii chcą wyciągnąć korzyści z jej opuszczenia przez Brytyjczyków.
Włochy chcą zaoferować nowe siedziby Europejskiemu Nadzorowi Bankowemu oraz Europejskiej Agencji Leków, Grecy chcą kosztem Brytyjczyków stworzyć nowe miejsca pracy w transporcie morskim, podobnie jak Luksemburg w branży finansowej, a Malta, dawne terytorium brytyjskie, będzie chciała stać się dla Brytyjczyków bramą do Europy. Niewiadomą pozostaje sam sposób prowadzenia negocjacji. Theresa May najchętniej dogadałaby się z każdym krajem z osobna, takim pomysłom stanowczo przeciwstawiła się już jednak Szwecja, według której negocjacje powinna prowadzić Komisja Europejska.
- Z Wielkiej Brytanii dobiegają żądania osobnych porozumień z poszczególnymi krajami. Musimy się temu stanowczo przeciwstawić, ponieważ porozumienie powinno być tylko jedno, z całą UE – oceniała Ann Linde, szwedzka minister ds. europejskich.
