Dzięki Brukseli Lasy Państwowe mają skuteczne narzędzie w boju z powodzią. Zarobią m.in. małe firmy.
Choć straty tegorocznej powodzi nie zostały jeszcze oszacowane, już wiadomo, że będą liczone w miliardach złotych. Po ich podliczeniu przyjdzie czas odbudowę infrastruktury chroniącej przed żywiołem. Walce z powodzią posłużą dwa projekty realizowane przez zarządcę polskich lasów — Lasy Państwowe (LP) w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Prace obejmą zasięgiem niemal cały kraj. Ich wdrażanie będzie okazją na zdobycie kontraktów dla lokalnych firm w ponad 400 gminach.
Pierwszy z nich "Mała retencja na niżu" jest warty 195 mln zł. UE dołoży do niego 136 mln zł. Umowa na dofinansowanie została właśnie podpisana. Za te pieniądze powstaną: 4 tys. małych zbiorników retencyjnych, zastawki, progi, jazy, groble, przepusty i rowy.
— Celem inwestycji jest ochrona lasów przed suszą i jednocześnie zapobieganie powodziom, m.in. poprzez spowolnienie fali powodziowej na rzekach. Naturalne zlewiska będą w stanie zgromadzić około 45 mln m sześc. wody — wyjaśnia Marian Pigan, dyrektor generalny LP.
To dużo, choć np. w zbiorniku czorsztyńskim w zależności od poziomu spiętrzenia mieści się od 36,5 mln do 234,5 mln m sześc. Zdaniem twórców projektu, ekologiczne zbiorniki działają jednak bardziej efektywnie.
— Gdy woda w zbiorniku się przeleje, dotkliwie odczuwają to okoliczne tereny. Retencja naturalna jest bezpieczniejsza, bo lasy wchłaniają nadmiar wody znacznie dłużej — wyjaśnia Marian Pigan.
Drugi projekt (o nazwie "Przeciwdziałanie erozji wodnej na terenach górskich i utrzymanie potoków górskich w dobrym stanie") ma zwiększyć możliwości retencyjne południa Polski. Koszt inwestycji wyniesie 154 mln zł. W 85 proc. sfinansuje ją UE.
— Do wykonania będą zadania związane z budową zbiorników retencyjnych i spowolnieniem spływu wód wezbraniowych. Powstanie około 3,5 tys. obiektów małej retencji, w tym 410 zbiorników — wylicza Marian Pigan.
Realizacja projektów, których zakończenie przewidziano na 2014 r., będzie okazją dla lokalnych firm na zdobycie kontraktów.
— Wkrótce wystartują przetargi ogłaszane przez poszczególne nadleśnictwa, np. na wykonanie zastawek. Wymaganiom technologicznym będą w stanie sprostać nawet małe firmy — twierdzi Marian Pigan.