Serwis Axios opublikował treść 28-punktowego planu pokojowego dla Ukrainy opracowanego przez USA i Rosję w ramach rozmów między wysłannikiem USA Stevem Witkoffem a doradcą Kremla Kiriłłem Dmitriewem. Znalazło się w nim wiele daleko idących postulatów, które mają być podstawą nowego układu bezpieczeństwa w regionie. Zgodnie z projektem Ukraina miałaby ograniczyć liczebność armii oraz wycofać się z aspiracji do członkostwa w NATO zarówno przez wpisanie zakazu do konstytucji, jak też uzgodnienie, że Sojusz Północnoatlantycki nie przyjmie Ukrainy w przyszłości. Plan zakłada również, że na terytorium Ukrainy nie będą rozmieszczane wojska NATO. W praktyce oznaczałoby to redukcję kluczowych zdolności militarnych i rezygnację Ukrainy z części wyposażenia będącego podstawą jej obrony.
- Zapisy planu zakładają de facto całkowitą kapitulację Ukrainy i jej wasalizację, z polskiej perspektywy mogą być więc uznane za denerwujące. W oczywisty sposób są jednak nie do przyjęcia przez stronę ukraińską, dlatego całego planu nie należy traktować jako dokumentu, który przerodzi się w konkretne rozwiązania. To raczej sygnał transakcyjnego podejścia strony amerykańskiej do negocjacji, charakterystycznego dla obecnej administracji. Rzeczywiste propozycje wypracowywane ze stroną ukraińską będą miały inny charakter - przekonuje w rozmowie z PB zastrzegający anonimowość polski dyplomata.
Podobnego zdania są eksperci Ośrodka Studiów Wschodnich. Jego analityk Andrzej Kohut w serwisie X podkreśla, że „nie ma sensu poświęcać zbyt wiele czasu na egzegezę tych 28 punktów. To jakiś etap procesu, a nie jego koniec".
Potężne zamieszanie z planem pokojowym dla Ukrainy.
— Andrzej Kohut (@aj_kohut) November 21, 2025
Mamy 28 punktów, które wyciekły do mediów (i nad którymi wszyscy teraz debatują), doniesienia, że nieco inny plan został przedstawiony Ukrainie, informację od rzeczniczki Białego domu, że panowie Witkoff i Rubio
Bezpieczeństwo Ukrainy warunkowe i zależne od USA
Najwięcej kontrowersji budzą zapisy dotyczące terytoriów. Krym oraz obwody ługański i doniecki mają zostać uznane — również przez USA — za terytoria de facto rosyjskie. W przypadku obwodów chersońskiego i zaporoskiego proponowane jest zamrożenie obecnej linii frontu. Dodatkowo ukraińskie wojska musiałyby wycofać się z części obwodu donieckiego, która obecnie pozostaje pod ich kontrolą. Teren ten ma zostać przekształcony w zdemilitaryzowaną strefę buforową uznaną międzynarodowo za terytorium Federacji Rosyjskiej.
Plan zakłada także system gwarancji ze strony USA. Miałyby one zapewnić Ukrainie bezpieczeństwo pod warunkiem, że nie naruszy ona ustaleń, np. nie przeprowadzi ataku na terytorium Rosji. Natomiast jeśli Rosja złamie porozumienie, wszystkie globalne sankcje zostaną przywrócone, a Rosję czeka skoordynowana odpowiedź militarna państw Zachodu.
Plan przewiduje stopniowe przywracanie relacji z Rosją
W planie pojawiły się też zapisy dotyczące przyszłych relacji gospodarczych. Rosja mogłaby stopniowo odbudowywać relacje z Zachodem dzięki etapowemu znoszeniu sankcji, ewentualnemu powrotowi do G8 oraz udziale we wspólnych projektach energetycznych i surowcowych z USA. Plan przewiduje również szeroki program odbudowy Ukrainy obejmujący inwestycje w infrastrukturę, przemysł, energetykę oraz wykorzystanie części zamrożonych rosyjskich aktywów.
Ukraina nie zgadza się na żadne rozwiązania oznaczające rezygnację z integralności terytorialnej ani poważne ograniczenie sił zbrojnych. Prezydent Wołodymyr Zełenski wielokrotnie podkreślał, że nie zaakceptuje propozycji, które mogą zostać odebrane jako forma kapitulacji. Mówił wprost, że oddanie terytoriów i zmniejszenie armii są absolutnie wykluczone i podtrzymuje to stanowisko mimo presji dyplomatycznej.
Europejski sprzeciw wobec zakulisowych działań USA i Rosji
Irytację wśród europejskich dyplomatów wywołał fakt, że plan powstał bez udziału Ukrainy i państw Unii Europejskiej. Kaja Kallas, szefowa unijnej dyplomacji, podkreśliła, że każda inicjatywa pokojowa musi uwzględniać stanowisko państwa zaatakowanego oraz Europy. Jean-Noël Barrot, minister spraw zagranicznych Francji, dodał, że Ukraina nie zgodzi się na żaden projekt zmuszający ją go ustępstw terytorialnych.
Krótko po ujawnieniu fragmentów planu do Kijowa przybyła delegacja wysokich rangą przedstawicieli amerykańskich sił zbrojnych, w tym sekretarz armii Dan Driscoll, szef sztabu Randy George oraz dowódca sił USA w Europie Chris Donahue. Spotkali się z premier Julią Swyrydenko, a według zapowiedzi planowane jest również spotkanie z Wołodymyrem Zełenskim. Oficjalnie celem wizyty jest ocena sytuacji na froncie i omówienie dalszej współpracy, ale — jak podaje agencja Reuters — Ukraina dostaje coraz wyraźniejsze sygnały, że USA oczekują od niej większej otwartości na rozmowy.
USA sygnalizują konieczność trudnych decyzji
Według doniesień USA miały sygnalizować, że konieczne mogą się okazać „trudne decyzje”, natomiast Departament Stanu wciąż unika jednoznacznych deklaracji, podkreślając, że USA analizują różne propozycje i „szukają sposobów zakończenia wojny”.
Ukraina potwierdziła, że otrzymała od USA roboczą wersję planu i jest gotowa pracować nad jego zapisami. Wołodymyr Zełenski podkreślił jednak, że celem rozmów ma być wypracowanie „sprawiedliwego pokoju” zgodnego z fundamentalnymi zasadami Ukrainy, a w najbliższych dniach ma omówić dokument z prezydentem Donaldem Trumpem. Dodał też, że „duma i godność narodu ukraińskiego muszą zostać uszanowane”.
Kreml zaprzecza formalnym negocjacjom z USA
Rosja publicznie zaprzecza jakimkolwiek formalnym negocjacjom z USA. Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, stwierdził jedynie, że pewne kontakty się odbywają, ale Federacja Rosyjska nie otrzymała żadnego dokumentu, który można uznać za podstawę rozmów. Moskwa ostrzega też, że ewentualne porozumienie musi „rozwiązywać przyczyny konfliktu”, co w jej narracji oznacza realizację wielu żądań nieakceptowalnych dla Kijowa.
Mimo spekulacji o możliwym planie pokojowym Rosja kontynuuje ataki na Ukrainę. W ostatnich dniach uderzyła m.in. w bloki mieszkalne w Tarnopolu, zabijając co najmniej 25 osób i raniąc ponad 70. Doszło również do ataków na infrastrukturę energetyczną na zachodzie kraju.
JP Morgan: rynkowa przecena to efekt medialnego szumu, a nie zmiany trendu
Publikacje dotyczące ewentualnego ramowego porozumienia wywołały silną reakcję na europejskich rynkach. Indeks Stoxx Aerospace & Defence spadł w środę do najniższego poziomu od września, tracąc ponad 3 proc. Notowania firm Rheinmetall, BAE Systems, Leonardo, Saab czy Renk zniżkowały od 4 do 7 proc.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia w piątek po czwartkowej, małej i jak się okazało, tylko krótkotrwałej, stabilizacji. Kurs papierów Renk zniżkuje o ponad 9 proc., zaś Rheinmetall o ponad 6 proc.
W efekcie indeks europejskich spółek obronnych, który od początku października znalazł się w trendzie spadkowym, w piątek spada o około 3,1 proc.
Analitycy JP Morgana tonują jednak nastroje. David Perry, ekspert ds. sektora obronnego, podkreślił, że propozycje narzucane Ukrainie są tak jednostronne, iż trudno traktować je jako realną podstawę do szybkiego porozumienia. Według niego konflikt potrwa co najmniej do 2026 r., a ewentualny pokój osiągnięty na warunkach korzystnych dla Rosji paradoksalnie musiałby skłonić Europę do jeszcze większych inwestycji w obronność. Reakcja rynków była, jego zdaniem, przede wszystkim odpowiedzią na medialny szum, a nie faktyczną zmianę sytuacji geopolitycznej.
Rheinmetall zaprezentował niedawno prognozę pięciokrotnego wzrostu przychodów do 2030 r., co sugeruje, że europejskie wydatki obronne wciąż rosną i są na początku długoterminowego trendu wzrostowego.
