8 000 000 000 – to i dumno, i straszno

opublikowano: 14-11-2022, 20:00
Play icon
Posłuchaj
Speaker icon
Close icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl

Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) wyliczyła, że w połowie listopada – możemy zatem umownie przyjąć, że akurat dzisiaj – ludność świata przekroczy 8 miliardów.

Bardziej po oczach daje wykorzystany w tytule zapis cyfrowy tej liczby. Przejście z poziomu 7 do 8 mld zajęło naszemu gatunkowi tylko nieco ponad dekadę, konkretnie 11 lat. Z realnych prognoz demograficznych wynika, że wzrost z poziomu 8 do 9 mld potrwa jednak dłużej, około 15-17 lat. Notabene pierwszy miliard ludzi jednocześnie żyjących na Ziemi zaistniał na początku wieku XIX, drugi w pierwszej połowie XX, natomiast po drugiej wojnie światowej nastąpiło gwałtowne przyspieszenie. Najważniejszą przyczyną był imponujący postęp medycyny, który nie tylko wpłynął na przedłużanie się życia, lecz przede wszystkim skokowo zmniejszył śmiertelność w wieku dziecięcym i młodych latach.

Od dwóch lat trwa starcie potęg z Azji o pozycję lidera populacyjnego wyścigu. Indie wyznaczyły sobie zupełnie obłąkańczy cel wyprzedzenia Chin wkrótce po 2030 r. Tymczasem nastąpiło to szybciej, populacje obu rywalizujących państw zrównały się na poziomie ponad 1,4 mld, chyba już z nieznacznym wskazaniem na Hindusów. Takie określenie oczywiście jest umowne, jako że subkontynent indyjski zamieszkuje wiele narodowości. Brązowym medalistą, z wynikiem ponad 330 mln są Stany Zjednoczone. Notabene na trzeciej pozycji często klasyfikowana jest traktowana całościowo Unia Europejska, dochodząca do pół miliarda obywateli, co ma sens, zwłaszcza gospodarczy. Potentaci z podium uczestniczą w trwającym właśnie na wyspie Bali szczycie G20. Notabene jego gospodarz Indonezja zajmuje miejsce czwarte z liczbą około 280 mln mieszkańców i zarazem jest najludniejszym państwem muzułmańskim, przed również islamskimi – Pakistanem i Nigerią, liderką Afryki. Pierwsza dziesiątka ludnościowa w większości – konkretnie to siedem państw – należy do największych gospodarek z G20, poza dwoma nieobecnymi wspomnianymi krajami muzułmańskimi w szczycie na Bali rzecz jasna nie uczestniczy biedny Bangladesz.

Grupa G20 pozostaje tak skłócona wewnętrznie, że nie ma szans na wypracowanie odpowiedzi na wyzwania stojące przed ludzkością. W szczególności na sprecyzowanie, jaką populację jest w stanie wytrzymać nasza planeta. Ziemia ma przecież ograniczone tzw. zdolności absorpcyjne, czyli możliwość dostarczenia odpowiedniej ilości żywności dla swoich mieszkańców. Dochodzimy także do granicy wytrzymałości środowiska naturalnego, zarówno lądów i wód, jak też – a raczej przede wszystkim – atmosfery. Wśród uczciwych i poważnych naukowców panuje pełna zgoda, że ściana jest już blisko.

Fatalna jest okoliczność, że główny przyrost ludności następuje nie w państwach czy regionach, które na to stać. Jest dokładnie odwrotnie – ludzie najszybciej rozmnażają się tam, gdzie ich życie po urodzeniu staje się niemożliwe. Zdecydowanym liderem nieszczęsnego trendu jest Afryka, i to ta najbiedniejsza, subsaharyjska. Na drugim biegunie sytuuje się natomiast Europa, która na globalnym torcie wciąż jest smakowitą wisienką, ale już wysychającą. Jeszcze w połowie XX wieku nasz kontynent był domem dla 22 proc. ludności świata, obecnie to już poniżej 10 proc., zaś do końca XXI wieku udział spadnie poniżej 5 proc. Niestety, w leniwym rozrodczo Starym Kontynencie regionem leniwym ekstremalnie jest Europa Środkowa i Wschodnia, marna pociecha że także Południe. W takich okolicznościach pytanie, czy uda się w XXI wieku opanować parcie imigracyjne na nasz kontynent – w tym oczywiście również na dołującą demograficznie Polskę – jest raczej retoryczne...

W przeddzień szczytu G20 prezydenci Joseph Biden i Xi Jinping rozmawiali pierwszy raz bezpośrednio. Spotkanie głów państw – medalistów w klasyfikacji ludnościowej – rywalizujących o globalny prymat gospodarczo-polityczny rozwiało nadzieje na poprawę ich stosunków, które są najbardziej konfrontacyjne od pół wieku.
KEVIN LAMARQUE / Reuters / Forum
© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane