Oczywiście po części wynikał on z środowego zamknięcia oraz silnych przecen w USA i Azji, jednak i tak robił wrażenie na bardziej nerwowych inwestorach. W trakcie dnia udało się co prawda zmniejszyć skalę spadków, ale nie brakowało niespodziewanych zwrotów akcji i fałszywych sygnałów o kontynuacji spadków lub zmianie na wzrosty. Ostatecznie udało się bykom utrzymać znacznie powyżej dziennego minimum, ale zamknięcie przy -4,3 procentach trudno uznać za sukces.
Dużo ciekawsze wydarzenia miały miejsce w USA. Jak wiadomo w Ameryce wszystko
jest większe niż w Europie, a już na pewno większe niż w Polsce. W USA mieliśmy
powtórkę rozrywki jaką mogli obserwować inwestorzy w środę w Polsce. S&P500
w połowie sesji spadał już ponad 3 procent i znalazł się na poziomie poniżej
pamiętnego 10 października, kiedy rynek amerykański osiągnął najniższy poziom od
pięciu lat, a WIG20 spadał tamtego dnia o 14 procent. Po wyznaczeniu nowego
minimum bessy i przetestowaniu poziomów z marca 2003 roku inwestorzy rzucili się
na zakupy.
Momentalnie w mediach zaczęły pojawiać się komentarze, że właśnie
osiągany jest poziom absolutnego minimum i akcje są „niewyobrażalnie tanie”.
Amerykańskie rynki wzrosły o 6 procent tylko w ciągu ostatniej godziny. W ujęciu
całej sesji zmiana jest jeszcze bardziej imponująca bo wzrost sięga 10 procent.
Największym zainteresowaniem cieszyły się akcje spółek energetycznych jak Exxon
Mobile i Chevron. Za główną przyczynę tak silnego uderzenia popytu uważa się
zejście indeksu S&P500 aż 35 procent poniżej 200-sesyjnej średniej.
Dotychczas takie wydarzenie miało miejsce tylko raz – w czasie krachu z 1929
roku.
Azjatyckie rynki na takie zakończenie nie pozostały obojętne jednak trudno mówić o wielkim huraoptymizmie. Inwestorzy czuli się raczej zakłopotani tak silną reakcją, ale „z obowiązku” sesje zakończyły się tam na plusach. Z całego wczorajszego zamieszania wynika jasno, że ostatni dzień tygodnia na naszym parkiecie zapowiada się na niezwykle optymistyczny. Może nawet uda się odrobić większość z tygodniowej straty, choć wiele zależeć będzie od tego jak dziś zachowają się rynki amerykańskie po wczorajszym rajdzie.
Paweł Cymcyk
Autor jest analitykiem A-Z Finanse