Afrykańska lekcja pokory. Tak podróże zmieniły wiceprezesa Pluxee

Justyna Klupa
opublikowano: 2025-09-05 13:00

Arkadiusz Rochala, dyrektor generalny i wiceprezes Pluxee Polska, pochodzi z niewielkiego Brzegu i zwiedził już niemal wszystkie kontynenty. Podróże zmieniły jego sposób patrzenia na życie i ukształtowały jako lidera – bardziej empatycznego, otwartego i świadomego, że najlepsze decyzje podejmuje się nie tylko głową, lecz także sercem.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Pierwszą podróż samolotem odbył do Wrocławia. Za przełomowy moment uważa jednak wyjazd biznesowy do Nowego Jorku w 1997 r. Miasto zrobiło na nim bardzo duże wrażenie. Usłyszał wówczas o ludziach, którzy zbudowali dostatnie życie od zera – z jednej strony brzmiało to jak bajka, ale z drugiej coś w nim się wtedy zapaliło. Zauważył, że świat jest większy, niż mu się wydawało. Po powrocie przeprowadził się do Warszawy i zmienił swoje życie. Zaczął podróżować, choć jego pierwsze wyjazdy były rodzinne – z dziećmi. Klasyczny wypoczynek na Rodos czy w Tunezji.

– Przez długi czas to mi wystarczało. To moja żona zaraziła mnie bakcylem podróżowania i pchała nas dalej. Powtarzała, że życie jest zbyt krótkie, żeby wracać w te same miejsca. Zaczęła organizować wyprawy bardziej wymagające i mniej oczywiste. Wciągnęło mnie to – najpierw trochę z musu, później z prawdziwej fascynacji – wspomina Arkadiusz Rochala, dyrektor generalny i wiceprezes Pluxee Polska.

Przyznaje, że dopiero teraz ma więcej czasu na intensywne zwiedzanie świata. Wcześniej priorytetem była kariera. Dzisiaj podróże są dla niego formą regeneracji fizycznej i mentalnej. Dzięki nim może złapać dystans i wrócić do pracy z czystą głową i świeżym spojrzeniem. Zmienił też sposób podróżowania. Teraz traktuje wyjazdy jak przygodę. Sami z żoną organizują swoje podróże, latają z przesiadkami i rezerwują lokalnych przewodników.

– Nie chodzi o to, by odpoczywać w klimatyzowanym pokoju z widokiem na morze, tylko by dotknąć rzeczywistości konkretnego miejsca. Widziałem sporo krajów, z różnych stron i naprawdę najwięcej emocji niosą momenty niedoskonałe, gdy zgubisz się na lokalnym targu, samochód odmówi posłuszeństwa, brakuje bieżącej wody lub prądu albo gdzieś w bocznej alejce znajdziesz najlepszy street-food – mówi Arkadiusz Rochala.

Na własną rękę

Zaznacza, że nie jest typowym backpackersem – nie śpi w hostelach, nie wędruje z plecakiem przez miesiąc. Szuka zdrowej równowagi między odpoczynkiem, zwiedzaniem i aktywnym poznawaniem miejscowego życia. Działają w duecie – żona jest odpowiedzialna za wyszukanie miejsc i sprawdzenie lotów. Do jej zadań należy również rezerwacja noclegów. On – jak sam się określa – jest operatorem w terenie. Choć przy dalekich wyprawach mają zazwyczaj gotowy szkielet wycieczki – bilety, główne trasy – wszystko, co się dzieje pomiędzy, zostawiają na później. Tworzą sobie przestrzeń do improwizacji.

– W Indonezji na przykład mieliśmy sporo lotów wewnętrznych bez wcześniejszych rezerwacji – bo tam loty są jak autobusy. Wtedy czujesz wolność. Czasem zostajesz gdzieś dłużej, bo coś kliknęło. Tego się nie da zaplanować w kalendarzu, to trzeba poczuć – mówi Arkadiusz Rochala.

Najbardziej poruszyła go Afryka – zwłaszcza Etiopia, Botswana i Zimbabwe. Kraje, w których miał okazję obcować z naturą i ludźmi, których cechuje niewiarygodna godność, choć nie mają wielu rzeczy materialnych.

– Drugie miejsce to Ameryka Południowa. Salar de Uyuni w Boliwii – ogromna, wyschnięta solna równina ciągnąca się po horyzont. Czułem się, jakbym wylądował na innej planecie. W Peru Machu Picchu – z idealną pogodą i absolutną ciszą – dało mi coś bardzo osobistego, co trudno wyrazić słowami. Tam nie robisz zdjęcia na Instagrama – tam po prostu jesteś – mówi dyrektor generalny Pluxee Polska.

Niektóre miejsca go rozczarowały – m.in. Chiny. Z wyjazdu tam pamięta głównie zmęczenie, frustrację i… poczucie odczłowieczenia.

Kolejny wyjazd chodzi za nim od lat – do Ugandy i Rwandy. Będzie to jednak podróż nie tylko przyrodnicza, żeby zobaczyć wymarzone goryle górskie w naturalnym środowisku, lecz także refleksyjna – w Rwandzie planuje odwiedzić miejsca pamięci ludobójstwa, gdzie w 1994 r. zginęło prawie milion osób.

Hobby kształtuje charakter

Wycieczki nauczyły go przede wszystkim otwartości na ludzi, style życia i tego, że inaczej nie znaczy gorzej.

– W wielu krajach zobaczyłem, że to, co my uważamy za oczywiste – technologię, infrastrukturę, opiekę zdrowotną – wcale takie nie jest. A mimo to ludzie potrafią być uśmiechnięci, otwarci, szczęśliwi. Zrozumiałem, że dobrobyt nie zawsze idzie w parze z jakością życia. To wpłynęło także na moje podejście do zarządzania – więcej empatii, mniej oceniania – przyznaje Arkadiusz Rochala.

Dzięki podróżom zrozumiał, że założenie, że wie się coś najlepiej, bywa zgubne, a rozwiązania, które działają w jednym miejscu, niekoniecznie będą funkcjonowały w innym.

– Pamiętam, jak przed wielu laty zaobserwowałem w Kenii, że ludzie na totalnych pustkowiach – bez infrastruktury, komputerów i banków – płacą na co dzień telefonem, co wtedy nie było powszechne w Polsce. Płatności mobilne były znacznie bardziej rozwinięte niż w wielu krajach Zachodu. Zrobili skok – ominęli etap komputerów i weszli od razu w mobilność. Podróże uczą też, że decyzje podejmuje się nie tylko głową, lecz także sercem. Bo czasem liczby się zgadzają, a coś nie gra. To właśnie spotkania z ludźmi, z ich historiami i perspektywą pomagają złapać szerszy kontekst. A w dzisiejszym biznesie – tym zarządzanym empatycznie i odpowiedzialnie – to ma ogromne znaczenie – mówi Arkadiusz Rochala.

Różne definicje szczęścia

Przyznaje, że podróże wpłynęły na sposób działania w biznesie – na przykład stara się nie oceniać, dopóki czegoś nie pozna. Uważa, że podróże i zarządzanie firmą są w pewnym sensie podobne – w obu przypadkach chodzi o odwagę, często poruszanie się w nieznanym i dostosowywanie do okoliczności.

– Jako osoba zarządzająca firmą muszę być przygotowany na sytuacje nie w pełni przewidywalne – tak samo jak w podróży, kiedy nagle zmienia się pogoda, odwołują twój lot albo trafiasz w środek lokalnego święta, o którym nie miałeś pojęcia. Uczysz się szybko reagować, nie panikować, a także ufać intuicji. I zespołowi, bo podróż i biznes to gra zespołowa. Druga wspólna rzecz to pokora. W podróży ciągle się uczysz, że świat nie działa według twoich zasad. Ludzie mają różne wartości, inne rytmy życia czy definicje szczęścia. Gdybym podchodził do nich z założeniem, że mój sposób jest najlepszy, nic by z tego nie wyszło. Tego zaufania, tej elastyczności uczą podróże – bez nich nie byłbym takim liderem, jakim jestem dziś – przyznaje Arkadiusz Rochala.