Philip Morris wszedł w produkcję i sprzedaż skrętów. Powodem jest niższa akcyza. Fiskus może zacząć liczyć straty.
Ministerstwo Finansów zwykle łata dziurę budżetową podwyższając podatki. I zazwyczaj traci, bo wpływy są niższe od planowanych. I to udowadnia przypadek Philip Morrisa (PM). W paczce papierosów Fajrant, kosztującej 3,6 zł, akcyza stanowi 2,24 zł. Tymczasem jeśli producent sprzeda sam tytoń do skrętów, akcyza sięgnie 93 gr.
— W sytuacji, kiedy mamy tak duży rozdźwięk w stawkach podatkowych, należy oczekiwać, że producenci będą rozwijać produkcję wyrobów obciążonych niższym podatkiem. Dlatego też weszliśmy na rynek skrętów — mówi Jacek Olczak, prezes Philip Morris Polska.
Redukcje w tle...
PM chce zdobyć 40 proc. rynku skrętów. Do spółki należy blisko 38 proc. rynku papierosów, szacowanego na 70 mld sztuk rocznie.
— Jeśli będziemy sprzedawać mniej papierosów, a więcej tytoniu do skrętów, budżet straci nie tylko na akcyzie. Zatrudniamy 1100 osób, z których dwie trzecie pracuje w dziale wytwarzania i pakowania papierosów, a reszta zajmuje się przygotowaniem tytoniu — informuje prezes Olczak.
Jeśli konsumenci sami będą przygotowywać sobie skręty, to fabryka będzie musiała zredukować zatrudnienie. A to kolejne straty dla budżetu.
...i straty budżetu
Ile budżet straci na podatkowej niefrasobliwości? Pewnie dużo. W Niemczech na przykład akcyza została podwyższona o 0,4 EUR za paczkę, przy pozostawieniu — podobnie jak w Polsce — dużych różnic w stawkach na wyroby tytoniowe. Agencja Dow Jones, powołując się na analityków, napisała, że niemiecki budżet może z tego powodu stracić w tym roku 800-900 mln EUR.
Polski rząd chce w tym roku uzyskać z akcyzy tytoniowej 8,6 mld zł. Rzeczywiste wpływy mogą być o 400 mln zł niższe. Mało realne jest też, aby fiskus zarobił więcej w przyszłym roku. Rząd zaplanował w projekcie budżetu wzrost akcyzy o 14,7 proc. Tak duża podwyżka może spowodować, że w Polsce pojawi się więcej papierosów z przemytu.