Allegro i inni: IPO posypią się wraz z liśćmi

Krzysztof Kolany
opublikowano: 2020-09-16 22:00

Czeka nas jesień bogata w giełdowe oferty pierwotne. Amerykanie szykują się na wysyp debiutów spółek technologicznych. Natomiast inwestorzy z GPW ostrzą sobie zęby na megaofertę Allegro.

Czeka nas jesień bogata w giełdowe oferty pierwotne. Amerykanie szykują się na wysyp debiutów spółek technologicznych. Natomiast inwestorzy z GPW ostrzą sobie zęby na mega-ofertę Allegro

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

- Z czego wynika tak wysoka wycena spółek technologicznych w USA

- Jakie amerykańskie spółki planują IPO

- Kiedy ostatnio amerykańskie giełdy notowały taki szturm inwestorów

Dla giełdowych inwestorów rok 2020 obfituje w emocje i ponadprzeciętną zmienność. W styczniu i w lutym nowojorskie indeksy biły rekordy wszech czasów, by później doświadczyć najszybszej i najgwałtowniejszej bessy w historii. Ten niedźwiedzi blitzkrieg zakończył się raptem po miesiącu — od końcówki marca na giełdowych parkietach znów króluje hossa. Jest to hossa, w ramach której kilkudziesięcioprocentowym zwyżkom towarzyszy załamanie zysków spółek i krach gospodarczy o rozmiarach niewidzianych po II wojnie światowej.

Hossa wywołała falę

Po niemal sześciu miesiącach silnych wzrostów wyceny wielu spółek — w tym zwłaszcza z sektora technologicznego i medycznego — osiągnęły horrendalnie wysokie poziomy. Już mało kogo dziwi Amazon wyceniany na 120-krotność zysków za ostatnie cztery kwartały. Albo Tesla warta 350 mld USD, choć ledwo co zaczęła przynosić zyski (i to raczej niewielkie). Spółka Elona Muska „chodzi” przy wskaźniku C/Z (kapitalizacji do zysku netto) rzędu… 1091 (nie, nie brakuje tu przecinka).

W ten sposób Wall Street wysyła przedsiębiorcom jasny sygnał: kupimy każdy „perspektywiczny” biznes niezależnie od jego przeszłych wyników i bieżącej wyceny. Byleby tylko opowieść za nim stojąca była dostatecznie atrakcyjna. Tak aby na fali technologicznej hossy wyjąć jak najwięcej gotówki z portfeli inwestorów. Ci ostatni są zresztą nieźle zdesperowani, ponieważ przy rekordowo niskich rentownościach obligacji skarbowych i korporacyjnych trudno znaleźć jakikolwiek względnie bezpieczny papier przynoszący realny zwrot z kapitału.

Z chmury spadnie Śnieg

Sygnał ten odebrali właściciele prywatnych biznesów i szturmem ruszyli na banki inwestycyjne, oferując publice udziały w swoich spółkach. Naczelnym przykładem takiej gorącej pierwszej oferty publicznej (ang. initial public offering — IPO) jest Snowflake Inc. (ticker: SNOW). Założona osiem lat temu w Dolinie Krzemowej firma zajmuje się usługami obliczeniowymi w chmurze oferowanymi klientom korporacyjnym. Snowflake właśnie podniósł widełki cenowe swoich akcji z 75-85 USD do 100-110 USD, co świadczy o sporym zainteresowaniu inwestorów.

Spółka chce sprzedać 28 mln akcji, co daje maksymalną wartość oferty w wysokości 3,08 mld USD i wycenę na poziomie 30,5 mld USD. Przy takich parametrach będzie to największy tegoroczny debiut na Wall Street. Jak przystało na wschodzącą spółkę technologiczną, Snowflake generuje pokaźne straty: tylko w pierwszym półroczu wynik netto wyniósł -171,3 mln USD. Ale w drodze na nowojorski parkiet jest kilkunastu kolejnych emitentów. Producent komputerowych gier 3D — spółka Unity Software — zamierza sprzedać 25 mln akcji po 34-42 USD za sztukę, co oznacza maksymalną wartość oferty rzędu 1 mld USD i wycenę na poziomie 11 mld USD. Przez ostatnie dwa lata Unity straciło blisko 300 mln USD.

Nieco mniejszą ofertę ma dla inwestorów producent opakowań Pactiv Evergreen, szukający chętnych na 41 mln akcji po 18-21 USD za sztukę. Maksymalna wartość oferty opiewa więc na 861 mln USD, co daje wycenę całego biznesu na 3,4 mld USD. Dalej mamy działającą w branży nieruchomości spółkę Broadstone Net Lease, idącą na giełdę po przeszło 630 mln USD. Ta firma przynajmniej wychodzi prawie na zero, raportując minimalne straty. Działający w obszarze telemedycyny Amwell chciałby pozyskać od inwestorów 560 mln USD i wycenia się na 3,6 mld USD. Rzecz jasna spółka notuje spore straty (-113,4 mln USD w I półroczu 2020) i jak przystało na nowoczesny technologiczny start-up strata netto rośnie równie szybko jak przychody ze sprzedaży. A to nie koniec listy. Na nowojorskie giełdy (głównie na Nasdaq) wybierają się kolejne spółki oferujące usługi chmurowe, mniej lub bardziej poważne firmy działające w branży medycznej czy nawet brazylijska spółka oferująca zdalną edukację. W większości z tych ofert pośredniczą wielkie banki z Wall Street: Goldman Sachs, Morgan Stanley czy J.P. Morgan. I nie ma się czemu dziwić, ponieważ nawet mniejsze IPO opiewają na przynajmniej 100 mln USD (a to przecież od niej gwarant emisji liczy sobie prowizję).

Impreza jak w 1999?

Wiele wskazuje na to, że to dopiero początek długiej listy emitentów oczekujących w kolejce do wjazdu na Wall Street. I to nie tylko w końcówce 2020 r., ale też w kolejnych kwartałach.

„Możliwe że pod tym względem zobaczymy najbardziej pracowity wrzesień od 1999 r.” — napisał Bill Smith, prezes i współzałożyciel funduszu Renaissance Capital.

Prowadzony przez Renaissance ETF inwestujący w akcje giełdowych debiutantów od początku 2020 r. dał zarobić 56 proc. — a więc 11-krotnie więcej niż indeks S&P500.Jednakże przywołanie roku 1999 w kontekście IPO spółek technologicznych nie jest najlepszą wróżbą. Tamten rok stał pod znakiem apogeum manii internetowej, u wielu analityków budzącej skojarzenia z tym, co obecnie obserwujemy na nowojorskich giełdach.

Dotcomowa bańka z hukiem pękła w marcu 2000 r., na dekadę zsyłając spółki technologiczne w inwestycyjne zapomnienie. Dopiero w roku 2015 Nasdaq Composite powrócił do szczytu bańki internetowej. Nawet jeśli teraz nie mamy do czynienia z tak wielkim balonem jak 20 lat temu, to wysyp giełdowych debiutów ma jeden zasadniczy skutek: odciąga kapitał inwestorów od już notowanych spółek. Część inwestorów może nawet sprzedawać akcje na giełdzie, aby pozyskać gotówkę na zakup papierów giełdowych debiutantów.

Mała giełda, wielkie IPO

Trawestując Mikołaja Reja, można rzec, że Polacy nie gęsi i swoje IPO mają. Na parkiet przy ul. Książęcej żwawym krokiem zmierza Allegro.eu — właściciel największego internetowego bazaru w Polsce. Co prawda biznes ten był innowacyjny 20 lat temu, ale wciąż może to być największa oferta pierwotna w historii polskiego rynku kapitałowego. Jeśli wierzyć nieoficjalnym doniesieniom, Allegro chce pozyskać od inwestorów 1 mld zł i celuje w kapitalizację około 45 mld zł. Przy takiej wycenie poznańska firma stałaby się najcenniejszą krajową spółką notowaną na warszawskim parkiecie, wyprzedzając CD Projekt wyceniany obecnie na około 39 mld zł. Allegro najprawdopodobniej z marszu wejdzie w skład indeksu WIG20 i zajmie w nim mocną pozycję, tuż za czołową piątką. Patrząc przez pryzmat przychodów, prawdopodobnie stanie się też największą polską spółką giełdową kontrolowaną przez kapitał prywatny.

Ze względu na swój rozmiar giełdowy debiut Allegro może być wydarzeniem dekady dla warszawskiej giełdy. Problemem może się jednak okazać mocno wyśrubowana wycena poznańskiej spółki. Allegro jeszcze nie opublikowało prospektu emisyjnego. Podało jedynie szczątkowe wyniki finansowe. Wynika z nich, że w I półroczu 2020 spółka osiągnęła prawie 3,2 mld zł przychodów i ponad 1,5 mld zł skorygowanej EBITDA. Wyniku netto (ani brutto) nie podano. W całym 2019 r. Allegro miało 631,4 mln skorygowanej EBITDA przy 1,17 mld zł przychodów. Przy takich wynikach wycena na poziomie 45 mld zł wydaje się bardzo wysoka. Tym bardziej że spółce przytrafiło się bardzo sprzyjające wydarzenie (oby) jednorazowe w postaci kwietniowego lockdownu. Powszechny zakaz wychodzenia z domów zwiększył popularność robienia zakupów przez internet, na czym Allegro sporo skorzystało. Nie jest jednak przesądzone, czy taki trend utrzyma się w kolejnych kwartałach.

Do debiutu na GPW w najbliższych miesiącach szykuje się także 29 firm zajmujących się produkcją gier komputerowych. O ich przygotowaniach do pierwszej oferty publicznej przeczytasz tutaj