W ubiegłym tygodniu prezydent Rosji Władymir Putin poinformował o rezygnacji z projektu Gazociągu Południowego. Zadeklarował, że zamiast tego Rosja zbuduje nowy gazociąg do Turcji – znacznie przekraczający potrzeby wewnętrzne tego kraju – i za pośrednictwem Turcji będzie wysyłać gaz do Unii Europejskiej. Jednak według analityków, z którymi rozmawiała agencja Bloomberg, wszystkie powody, które doprowadziły do zablokowania projektu South Stream, utrudnią także realizację nowego planu rosyjskiego przywódcy.
- To tylko spektakl medialny – mówił o zapowiedziach Władymira Putina Necdet Pamir, specjalista ds. branży energetycznej na uniwersytecie Bilkent w Ankarze.
Pomysł inwestycji w gazociąg do Turcji z zamiarem wykorzystania go do transportu gazu do Europy jest mało atrakcyjny, ze względu na prognozy stagnacji zużycia surowca w UE. Tymczasem Unia szuka nowych źródeł zaopatrzenia w gaz i nie jest chętna do zawierania nowych umów z Rosją ze względu na kryzys ukraiński. Według Johna Robertsa, eksperta szkockiej firmy doradczej Methinks, zamiast przepustowości 63 mld metrów sześciennych gazociąg osiągnie przepustowość dwukrotnie mniejszą.
Połowa z tego będzie użyta to transportu gazu obecnie dostarczanego Turcji przez terytorium Ukrainy, druga połowa to rezerwa na oczekiwany w najbliższych kilkunastu latach wzrost zużycia surowca w tym kraju. Według Bloomberga zwrot w stronę Turcji wiąże się tymczasem dla Rosji ze sporymi kosztami. Kraj już wynegocjował od stycznia 6-procentowe dyskonto i zapowiada dalsze negocjacje (w dotychczasowych rozmowach żądał nawet 15-procentowego upustu). Jednocześnie Turcja, w której rynku rosyjski gaz ma 57-procentowy udział, zapowiada dywersyfikację źródeł dostaw surowca.
