ANONIMOWE OGŁOSZENIA ZNIECHĘCAJĄ CZĘŚĆ MENEDŻERÓW

Tadeusz Markiewicz
opublikowano: 1999-11-19 00:00

ANONIMOWE OGŁOSZENIA ZNIECHĘCAJĄ CZĘŚĆ MENEDŻERÓW

Niektóre firmy — publikując anonse rekrutacyjne — sprawdzają w ten sposób jedynie lojalność swoich pracowników

Menedżerowie średniego i wyższego szczebla, którzy chcą zmienić pracę i oddają się lekturze anonsów rekrutacyjnych, trafiają na problem, który może hamować ich przed wysłaniem odpowiedniej aplikacji. Dość często zdarza się, że spółki poszukujące pracowników nie chcą podawać w ogłoszeniach swojej nazwy. Dla części aplikujących jest to bariera nie do przebycia.

Tomasz Jóźwik, kierownik działu obsługi prawnej w Totalizatorze Sportowym, prawdopodobnie już nigdy nie odpowie na anons rekrutacyjny, w którym nie przeczyta nazwy firmy poszukującej nowego pracownika.

— Kilka lat temu zobaczyłem w jednej z gazet ogłoszenie „wiodącej na rynku firmy”. Ponieważ było ono przygotowane w sposób bardzo profesjonalny, a wstępna rozmowa telefoniczna zachęcająca, umówiłem się na spotkanie. Okazało się, że chodziło o... akwizycję karnetów do restauracji. Szybciutko zrezygnowałem i teraz — gdybym miał zmieniać pracę — na ogłoszenie bez nazwy i profilu firmy nie odpowiem — tłumaczy prawnik z Totalizatora Sportowego.

Marcin Górzyński, national sales representative fax business w Philips Polska, nie zajmuje już tak stanowczego stanowiska, aczkolwiek oświadcza, że „w zasadzie nie wysyłałby aplikacji”.

— Gdybym miał zmieniać pracę, to zapewne bym nie odpowiadał na taki anons. Istnieją w Polsce firmy, które dają przepiękne ogłoszenia rekrutacyjne, z których można byłoby wyciągnąć wniosek, że są one dynamicznymi podmiotami. Tymczasem rzeczywistość bywa odmienna. Podczas rozmowy okazuje się, że nie jest to „wiodące przedsiębiorstwo w branży” — mówi Marcin Górzyński.

Menedżer z Philips Polska dodaje, że zrobiłby wyjątek, jeśli „bezimienny” anons dotyczyłby interesującej branży, a proponowane stanowisko oraz wymagania potencjalnego pracodawcy byłyby dla niego odpowiednie.

Tak, ale....

Maria Oskroba, public relations manager w Tchibo Warszawa, twierdzi, że w ogromnej większości ogłoszeń drukowanych w polskiej prasie nie są podawane nazwy firm.

— Wniosek z tego jest taki, że w zasadzie nie byłoby gdzie wysyłać aplikacji — dodaje.

Nasza rozmówczyni zastrzega, że nie zamierza zmieniać pracodawcy. Gdyby jednak zdecydowała się na taki krok, to w anonsie musiałaby być przynajmniej sprecyzowana branża, w jakiej przyszłoby działać nowemu pracownikowi.

— Jeśli nie byłoby takiej konkretyzacji, to wysyłanie oferty — żartobliwie mówiąc — graniczy z samobójstwem. Inaczej będzie wyglądała praca w firmie z branży dóbr szybkozbywalnych, a inaczej u producenta części samochodowych. Mam czasem wrażenie, że firmy doradztwa personalnego zbierają — dzięki anonimowości swoich klientów — aplikacje do własnych baz danych — opowiada Maria Oskroba.

— Nazwa firmy wiele wyjaśniałaby i pomogłaby w podjęciu decyzji. Ale nie przekreśliłabym takiego ogłoszenia z góry. Gdybym mogła podjąć nowe wyzwania, awansować na wyższe stanowisko, to zastanowiłabym się nad wysłaniem oferty — dodaje Jolanta Szymanowska, specjalista ds. promocji Rigips.

Dlaczego milczą

Specjaliści z branży doradztwa personalnego nie ukrywają, że firmy mają wiele powodów, dla których nie podają swojej tożsamości w ogłoszeniach rekrutacyjnych.

— Dość częstą przyczyną jest tzw. replacement. Łatwo można sobie wyobrazić sytuację, w której firma poszukuje nowego pracownika na stanowisko osoby, która jeszcze pracuje, choć nie sprawdza się na nim. Wówczas uzasadnione jest utrzymywanie takiej rekrutacji w tajemnicy — mówi Piotr Wielgomas, prezes firmy doradztwa personalnego BIGRAM.

Kolejnym powodem jest chęć ukrycia przed konkurencją faktu, że ważne stanowisko jest nie obsadzone. Wiadomość o tym, że dana firma nie ma np. dyrektora handlowego może być z zimną krwią wykorzystana przez konkurencję. Może też zaistnieć taka sytuacja, że jakieś stanowisko jest nie obsadzone przez długi czas. Nie warto się przyznawać, że poszukiwania trwają zbyt długo.

— Potencjalny pracodawca może mieć nie najlepszą opinię na rynku pracy. Trzeba tutaj zaznaczyć, że funkcjonują na nim obiegowe nieprawdziwe poglądy o różnych firmach. Wówczas w ogłoszeniu nie warto odkrywać oblicza firmy. Trzeba je ujawnić podczas pierwszego spotkania kandydata z konsultantem i w razie czego prostować fałszywe informacje — dodaje Piotr Wielgomas.

Prawie patologia

Czasami nieujawnienie tożsamości firmy może być podstępem. Dariusz Krzemiński z katowickiego oddziału SMG/KRC Human Resources Poland twierdzi, że zdarzają się — choć bardzo rzadko — przypadki, kiedy pracodawca publikując ogłoszenie sprawdza lojalność swoich kadr. Wówczas nieświadomy pracownik może przysłać aplikację do swojego aktualnego mocodawcy.

— Jeśli taki anons ukazał się za pośrednictwem firmy doradztwa personalnego, obowiązkiem konsultanta jest odłożenie tego typu aplikacji — uważa Katarzyna Tyszko, niezależna doradczyni personalna.

— Takich możliwości obrony nie ma pracownik, który przysyła dokumenty — bez pośrednictwa firmy z branży human resources — do skrytki pocztowej — dodaje Piotr Wielgomas.

Doradcy personalni mają bardzo różne opinie co do liczby aplikacji wpływających na anonse, w których nie ujawniono nazwy zleceniodawcy. Dorota Kołecka, szefowa DK Group, twierdzi, że ten czynnik nie ma żadnego znaczenia.

— Jeśli w anonsie pojawia się informacja, że wybrany kandydat może liczyć na opcje menedżerskie, to jest to bardzo silny magnes, nawet jeśli nie ma nazwy podmiotu — uważa Dorota Kołecka.

Katarzyna Tyszko dodaje, że przy niższych stanowiskach ludzie mniej ryzykują i mniej obawiają się wysłać aplikacje.

— Czasem okazuje się, że wpływa ich dużo więcej, niż gdyby była podana nazwa firmy — dodaje.

Piotr Wielgomas prowadził własne statystyki i uważa, że jednak na „bezimienne” anonse przychodzi mniej aplikacji. Jego stanowisko potwierdza Dariusz Krzemiński.

— Dzisiaj ludzie boją się, w jaki sposób obraca się ich danymi osobowymi — podsumowuje Dariusz Krzemiński.

LEPIEJ CZASEM UKRYĆ: Wprawdzie na bezimienne ogłoszenia przychodzi mniej ofert, jednak często istnieją bardzo silne argumenty, przemawiające za ukryciem tożsamości klienta — mówi Piotr Wielgomas, prezes zarządu BIGRAM. fot. Małgorzata Pstrągowska

BEZ RYZYKA: Dorota Kołecka, szefowa DK Group, radzi uważnie czytać ogłoszenia. Jej zdaniem, brak nazwy firmy nie powinien powstrzymywać potencjalnych kandydatów. Dużo ważniejsze są wymagania i propozycje przyszłego pracodawcy. fot. Borys Skrzyński

REPUTACJA JEST ISTOTNA: Zakładając hipotetycznie, że chciałbym zmienić pracę, sądzę, że raczej nie odpowiadałbym na ogłoszenie, w którym nie jest podana nazwa firmy. Taka informacja bowiem pomo-głaby w przygotowaniu się do rozmowy czy zdobyciu informacji o reputacji ogłaszającego się podmiotu — mówi Marcin Górzyński z Philips Polska. fot. Grzegorz Kawecki