Do Sejmu wpłynął projekt nowelizacji ustawy antylichwiarskiej autorstwa Ministerstwa Sprawiedliwości (MS). Uchwalenie nowych przepisów, które resort szlifuje od 2016 r., to sprawa niecierpiąca zwłoki. Zgodnie z terminarzem obecny Sejm będzie obradował tylko dwa razy — 17-19 lipca i 11-13 września. Czasu jest więc niewiele, n ieuchwalone projekty ustaw trafią do kosza, dlatego projektowi UD145 nadano tryb pilny.

— Zgodnie z art. 123 Konstytucji RP Rada Ministrów może uznać uchwalony przez siebie projekt ustawy za pilny, z wyjątkiem projektów ustaw podatkowych, ustaw dotyczących wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej, Sejmu, Senatu oraz organów samorządu terytorialnego, ustaw regulujących ustrój i właściwość władz publicznych, a także kodeksów. Obowiązują wówczas skrócone terminy prac nad projektem — Sejm ma na jego rozpatrzenie 14 dni wobec 30, które obowiązują w trybie normalnym, a prezydent ma na podpisanie 7 dni względem 21. Jeśli rząd będzie bardzo zdeterminowany, co wielokrotnie udowodnił, Sejm może uchwalić ustawę w trakcie jednego posiedzenia — mówi prof. Marek Chmaj, specjalista w zakresie prawa konstytucyjnego oraz administracyjnego.
Projekt ustawy notyfikuje Komisja Europejska (KE). Wniosek w tej sprawie został skierowany do Brukseli 28 czerwca.
— W formularzu notyfikacyjnym — punkty 11. i 12. — autor projektu, czyli Ministerstwo Sprawiedliwości, wnioskuje do Komisji Europejskiej o zastosowanie trybu pilnego. To oznacza, że Komisja Europejska przekazuje informację o wyrażeniu zgody lub jej odmowie zazwyczaj w ciągu około dwóch-trzech tygodni od dnia notyfikowania projektu — informuje Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii (MPiT), odpowiedzialne za koordynowanie notyfikacji projektów ustaw, w odpowiedzi na pytania „PB”.
Komisja Europejska i Sejm, twierdzi prof. Marek Chmaj, mogą jednocześnie procedować projekt, jednak na tym etapie nie można już zmieniać przepisów ustawy poza drobnymi poprawkami redakcyjnymi.
Nieoczekiwany zwrot akcji
Do KE i Sejmu trafił projekt, który nowelizuje fundamentalny przepis w obowiązującej tzw. ustawie antylichwiarskiej — obniża maksymalny roczny limit kosztów pozaodsetkowych, naliczanych od wartości udzielonej pożyczki, z 55 (25 proc. pozaodsetkowych kosztów stałych plus 30 proc. pozaodsetkowych kosztów uzależnionych od okresu, na jaki została udzielona pożyczka) do 20 proc. (oba składniki zastąpiono stawką 10-procentową.). Jeszcze do zeszłego tygodnia na stole leżał projekt ustawy obniżający koszty pozaodsetkowe o 10 punktów procentowych (z 55 do 45 proc., czyli 20 proc. plus 25 proc.). Zastrzeżenia do tej propozycji wyraził prof. Waldemar Paruch, szef Centrum Analiz Strategicznych (CAS), osoba z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego, odpowiedzialny za pilnowanie, by projekty legislacyjne, które przechodzą przez rząd, nie miały negatywnych skutków społeczno-gospodarczych. Zgodnie z opinią CAS zmniejszenie maksymalnej wysokości kosztów pozaodsetkowych może powodować wycofanie się firm pożyczkowych z Polski oraz wypchnięcie części klientów do podmiotów prowadzących nielegalną działalność.
Negatywna opinia spłynęła również z resortu przedsiębiorczości i technologii, który uznał, że „postulowane obniżenie limitu wydaje się główną wadą przedłożonej regulacji”. Limit podał w wątpliwość także Narodowy Bank Polski (NBP). Argumenty nie przekonały jednak gospodarza projektu. 25 czerwca, po posiedzeniu Rady Ministrów, na stronie rządu opublikowano zdawkowy komunikat, w którym poinformowano, że na wniosek resortu sprawiedliwości, który zgłosił autopoprawkę art. 7 pkt 4, tym samym obniżając maksymalny limit kosztów pozaodsetkowych do 20 proc., dokonano reasumpcji, czyli ponownego poddania pod głosowanie powziętej już uchwały z jednoczesnym unieważnieniem jej w brzmieniu poprzednim.
„Podmiot udzielający pożyczki lub kredytu konsumentowi powinien uzyskiwać wynagrodzenie z jej oprocentowania, nie zaś z dodatkowych opłat, marż czy prowizji, które nie powinny przewyższać rzeczywistych kosztów ponoszonych przez udzielającego pożyczki lub kredytu” — uzasadnia rząd reasumpcję w komunikacie.
Stanowisko rządu jest sprzeczne z opinią rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), który 23 maja wskazał, że „wszelkie koszty i opłaty, jakie ponoszą klienci, mogą w części stanowić zysk, ponieważ żaden przepis nie zobowiązuje instytucji kredytowych, aby marżę zysku osiągały wyłącznie poprzez odsetki.
Polityczna rozgrywka
Zbigniew Ziobro, tłumacząc wniosek o autopoprawkę, w rozmowie z portalem money.pl powiedział, że „na ostatnim posiedzeniu rządu [25 czerwca — red.] premier, który jest bankowcem i jak nikt inny zna się na finansach, wyraził opinię, że pierwotny projekt ustawy [w pierwszej wersji z 2016 r. resort sprawiedliwości zaproponował 20-procentowy roczny limit kosztów pozaodsetkowych, z czego się wycofał w toku konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych — red.], który przygotowaliśmy, jest możliwy do przeprowadzenia”. Na pytanie „PB”, dlaczego MS powróciło do pierwotnej koncepcji, odpowiedziało biuro prasowe resortu.
„Ministerstwo Sprawiedliwości z satysfakcją przyjmuje, że premier Mateusz Morawiecki wsparł w projekcie ustawy antylichwiarskiej rozwiązanie polegające na obniżeniu górnego limitu pozaodsetkowych kosztów kredytu konsumenckiego. Widząc ludzką krzywdę, zapowiadaliśmy już wcześniej te rozwiązania. Cieszymy się, że dostaliśmy w tej sprawie wsparcie całego rządu. Uważamy, że obecnie proponowane rozwiązanie rzeczywiście będzie lepiej chronić sytuację Polaków”.
Zdaniem osoby zbliżonej do kręgów rządowych, która zastrzega sobie anonimowość, w trakcie posiedzenia rządu Zbigniew Ziobro zarzucił premierowi Mateuszowi Morawieckiemu działanie w interesie sektora finansowego, tym samym zmuszając go do zgody na obniżenie limitu. Zaskoczone nagłym zwrotem akcji firmy pożyczkowe alarmują, że tak drastyczne obniżenie progu zabije legalny biznes w Polsce, bowiem koszty działalności znacznie przewyższą przychody. Zdaniem prof. Iwony Jakubowskiej-Branickiej z Uniwersytetu Warszawskiego (UW), rynek firm pożyczkowych wymaga dalszych prawnych regulacji zarówno w kwestii obniżenia kosztów pożyczek, jak też kontroli działalności tych firm, przygotowywanych przez nie umów oraz zabezpieczenia praw konsumenta, ale ostrzega, by nie wylać dziecka z kąpielą.
— Przekroczenie progu opłacalności wykluczy te firmy z polskiego rynku finansowego, co niewątpliwie doprowadzi do rozrostu szarej, a właściwie czarnej, bo nielegalnej, strefy i uniemożliwi potrzebującym zaciągnięcie pożyczki w legalnie działających firmach — mówi prof. Iwona Jakubowska-Branicka.
Jej zdaniem sytuację osób w złej kondycji materialnej pogłębiła obowiązująca rekomendacja T dotycząca dobrych praktyk w zakresie zarządzania ryzykiem kredytów konsumenckich, wydana przez Komisję Nadzoru Finansowego w lutym 2010 r. i uaktualniona w 2013 r.
— Dyspozycje dla banków zawarte w rekomendacji sprawiły, że kredyty i pożyczki bankowe stały się znacznie trudniej dostępne dla klientów detalicznych, zwłaszcza nieposiadających zdolności kredytowej czy zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych. Rekomendacja T nie objęła SKOK-ów, oddziałów banków zagranicznych ani firm pożyczkowych, co w konsekwencji prowadzi do tego, że są one de facto jedynym, poza SKOK-ami, możliwym legalnym źródłem pożyczek dla osób niespełniających wymagań podmiotów podległych prawu bankowemu — podkreśla prof. Iwona Jakubowska-Branicka.