Hutnictwo stali to jedna z branż przemysłu najbardziej uzależnionych od węgla. Uzyskiwanym z niego wysokoenergetycznym paliwem, czyli koksem, zasilane są wielkie piece do przetopu rudy żelaza. To zaś oznacza dużą emisję dwutlenku węgla. ArcelorMittal Poland (AMP), koncern hutniczy wytwarzający ponad połowę krajowej stali, zastanawia się, jak ją ograniczyć.
Jak ograniczyć emisję CO2
Globalne władze koncernu ArcelorMittal założyły osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 r. W pierwszym etapie na wielu działających w firmie instalacjach wysokoemisyjne urządzenia są zastępowane bardziej przyjaznymi środowisku. Przykładem jest zastąpienie w krakowskiej wyżarzalni pieców kołpakowych, które wykorzystywały amoniak, piecami wodorowymi. Zużywają one o połowę mniej energii, co zmniejsza emisyjność.
Drugi etap przewiduje ograniczenia emisyjności produkcji stali. Dotychczas firma wytwarzała ją w dwóch wielkich piecach, oznaczonych numerami 2 i 3. Dwa lata temu kosztem 750 mln zł zmodernizowała piec nr 2, a kilka tygodni temu tymczasowo wygasiła piec nr 3, bo do Polski i innych europejskich krajów jest importowane dużo stali.
- Przygotowania do procesu wygaszenia trwały od lipca, a piec zatrzymaliśmy 15 września. Jeśli tylko sytuacja rynkowa się poprawi, przywrócimy go do pracy – mówi Wojciech Koszuta, prezes AMP.
Piec nr 2 może pracować jeszcze 15-20 lat, natomiast okres żywotności wygaszonego wielkiego pieca upływa w 2030 r.
Redukcję emisji można osiągnąć na dwa sposoby.
- Analizujemy możliwość inwestowania w instalacje do wychwytywania i składowania CO2. Na razie jednak wdrożenie tej technologii w Europie w przemyśle stalowym jest na bardzo wczesnym etapie. Zaawansowane prace prowadzą cementownie - obserwujemy postępy – mówi Wojciech Koszuta.
We własnym zakresie AMP prowadzi natomiast analizy techniczne dotyczące inwestycji w piec lub piece elektryczne, w których produkcja jest znacznie mniej emisyjna niż w tzw. procesie wielkopiecowym.
Pomoże fotowoltaika, morski wiatr i spalarnia
Wspólnym mianownikiem obu wariantów jest duże zapotrzebowanie na prąd. Problem w tym, że - jak podkreśla Wojciech Koszuta - w Polsce jest on znacznie droższy niż w innych krajach, nie tylko unijnych, co utrudnia podejmowanie decyzji inwestycyjnych. AMP przygotowuje jednak kilka projektów mających na celu obniżenie kosztów energii elektrycznej i zwiększenie jej dostępności po konkurencyjnych cenach.
Wojciech Koszuta informuje, że w zakładzie w Świętochłowicach już w przyszłym roku zacznie działać farma fotowoltaiczna o mocy 1 MW. Znacznie większa instalacja może powstać w Krakowie, wszystko to jednak kropla w morzu potrzeb. AMP zużywa obecnie ok. 1,7 TWh na rok, a wykorzystanie technologii elektrycznej w procesie produkcji stali może zwiększyć zapotrzebowanie o około 50 proc. Potrzebuje zielonych źródeł o bardzo dużej mocy - dlatego liczy na morskie farmy wiatrowe i rozbudowę sieci energetycznej, by prąd mógł być dostarczany z północy na południe kraju. Apeluje też o wprowadzenie preferencyjnych stawek sieciowych dla przedsiębiorstw energochłonnych na wzór rozwiązań wdrożonych w Niemczech. Umożliwiłoby to wykorzystanie potencjału wiatrowego w północnej części Polski do zaopatrzenia w energię odnawialną energochłonnych zakładów produkcyjnych na południu.
Oprócz zasilania z własnych i zewnętrznych źródeł odnawialnych AMP analizuje również możliwość nawiązania współpracy z firmą z branży odpadowej, która na terenach huty w Dąbrowie Górniczej może postawić spalarnię.
- Chcemy mieć dostęp do tzw. energii szarej, pochodzącej z procesu spalania odpadów – mówi Wojciech Koszuta.
Dzięki temu huta może zyskać dodatkowe źródło prądu, a mieszkańcy - ciepła.
AMP nie ujawnia kosztów inwestycji dekarbonizacyjnych - wiadomo jedynie, że niektóre projekty, np. planowane z partnerami zewnętrznymi, mogą uzyskać dofinansowanie w ramach programów oferowanych przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Hutnicy boją się losu rolników
O wsparciu działań dekarbonizacyjnych, a także ochronie rynku stali koncern chce też rozmawiać z rządem. Przed rekonstrukcją branża prowadziła rozmowy z resortem przemysłu - firmy liczą na kontynuację z Ministerstwem Energii. Za kluczowe Wojciech Koszuta uważa uszczelnienie systemu CBAM, który ma być uruchomiony od stycznia 2026 r. Dotyczy wprowadzenia opłat za import towarów o wysokim śladzie węglowym. Szef AMP zwraca uwagę, że system musi być szczelny, powinien obejmować wyroby gotowe wyprodukowane ze stali. Wśród problemów do rozwiązania podczas rozmów z nową administracją rządową wymienia także kwestie importu wyrobów stalowych z Ukrainy. W ubiegłym roku do UE przywieziono ich 3 mln ton, z czego 1 mln ton trafił do Polski. W tym roku dostawy do naszego kraju mogą być większe o 15-20 proc.
- Obecna sytuacja przypomina obserwowaną kilka lat temu na rynku zboża – mówi Wojciech Koszuta.
Duży import zagrażał wówczas polskiemu rolnictwu i rząd zdecydował, że przez naszą granicę ukraińskie zboże może przejeżdżać tylko tranzytem. Przedstawiciele branży stalowej nie proponują blokady, ale chcą wprowadzenia limitów, by dostawy bardziej równomiernie rozłożyły się na różne kraje UE.
Wojciech Koszuta podkreśla, że Polska i UE muszą chronić swój rynek przed importem z państw trzecich także dlatego, że w wyniku nałożenia 50-procentowych ceł przez administrację USA eksport na tamtejszy rynek prawie zamarł, a to może znacznie zaostrzyć konkurencję w Europie. Urzędnicy z Brukseli obiecują wzmocnić rynkową ochronę. Według zapowiedzi Stéphane’a Séjourné, wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej, w przyszłym tygodniu zaproponuje ona ograniczenie limitów importowych na stal prawie o połowę oraz podniesienie ceł.
Zwiększenie zapotrzebowania na energię elektryczną w hutnictwie jest nieuniknione, jeżeli warunki makroekonomiczne i regulacyjne będą sprzyjać realizacji inwestycji dekarbonizacyjnych. Kierunek rozwoju branży wyznacza przejście na technologie produkcji stali w procesie elektrycznym oraz DRI-H2 [bezpośredniej redukcji żelaza - red.]. Ważne są też projekty o mniejszej skali, takie jak inwestycja [AMP - red.] w piece wodorowe.
Przed kryzysem energetycznym, w latach 2022-23, przewidywano, że hutnictwo w Polsce może zwiększyć zużycie energii elektrycznej z ok. 6 TWh do ponad 30 TWh w 2030 r. Do tego należy doliczyć również elektryfikację innych sektorów, powiązanych bezpośrednio i pośrednio z łańcuchem dostaw metalurgii. Rzeczywista skala wzrostu zapotrzebowania będzie zależna od skali wdrożenia nowych technologii i tempa dekarbonizacji.
Bez wsparcia może nastąpić stopniowa deindustrializacja i utrata miejsc pracy w całym łańcuchu wartości. Słabnąca konkurencyjność polskiego przemysłu energochłonnego oraz duża niepewność co do kosztów energii w kolejnych latach utrudniają decyzje inwestycyjne.
Przemysł stalowy, konkurujący na rynku globalnym, potrzebuje zapewnienia ceny energii na poziomie nie wyższym niż 250 zł/MWh. Problem dostrzegła Komisja Europejska, wydając wytyczne CISAF przewidujące możliwość wdrożenia programu dopłat dla odbiorców energochłonnych. To jednak nie wystarczy - przemysł potrzebuje programów, które zapewnią przewidywalne koszty energii i politykę klimatyczną. Kluczowe jest też zapewnienie dotacji dla sektora. W ramach obecnie obowiązujących naborów na finansowanie z funduszy unijnych nie przewidziano takiej formy wsparcia. Dostępne są jedynie pożyczki, które nie są wystarczająco korzystne dla hutnictwa.