Mariusz Treliński, który już od sześciu lat przymierzał się do realizacji tego projektu, podkreśla, że „Ariadna na Naxos” to opera niezwykle osobista i głęboka, a jej prolog, wbrew tradycyjnemu komediowemu ujęciu, traktuje jako metaforę artystycznego horroru.
– To opowieść o samotności artystów wśród ludzi, o bólu tworzenia i konfrontacji z okrutnymi mecenasami oraz trudnymi realiami teatru – mówi reżyser.
Opera Straussa i Hofmannsthala rozgrywa się w konwencji teatru w teatrze, gdzie za kulisami domu bogatego wiedeńskiego mieszczanina wybucha chaos. Młoda Kompozytorka – w tej wersji postać kobieca – musi pogodzić się z nakazem łączenia poważnej opery z komedią dell’arte. Postać Kompozytorki, która w inscenizacji Trelińskiego jest bardziej dojrzała i pełna wewnętrznych rozterek, staje się alter ego Ariadny – obie kobiety są samotne, idealistyczne i rozdarte między światem sztuki a rzeczywistością.
Mariusz Treliński zdecydował się na realistyczne ujęcie prologu – pełnego zamieszania i chaosu scenicznego, gdzie aktorzy, technicy i śpiewacy biegają po scenie, przygotowując się do występu.
– To naprawdę wygląda jak próba – kostiumy, kamery, dymy – chaos przed spektaklem jest autentyczny i realistyczny. Majordomus, który przekazuje artystom bezduszne polecenia, jest postacią niemal lynchowską – zachrypnięty głos budzi niepokój i grozę, naruszając harmonię artystycznego świata – mówi reżyser.
Właściwa część opery przenosi widzów na wyspę Naxos, która w interpretacji Trelińskiego staje się planetą samotności, zawieszoną w pustce kosmosu. Scenografia Fabiena Lédé tworzy niezwykły obraz przestrzeni gwiazd, podkreślając izolację Ariadny. Zerbinetta i towarzysze z komedii dell’arte są androidami – sztucznymi tworami, które naśladują ludzkie emocje, ale nie potrafią prawdziwie zbliżyć się do Ariadny. To alegoria pustki relacji i iluzji kontaktu międzyludzkiego.
– Zerbinetta i Ariadna to dwie przeciwstawne filozofie życia – pierwsza głosi radość i lekkość istnienia, druga – wierność jednej miłości. – Nie można ich wartościować, one istnieją obok siebie jako równoprawne postawy – tłumaczy Treliński.
Finał opery przynosi katharsis – Bachus, w interpretacji Trelińskiego, to nie tyle kochanek, co wizja uzdrowienia i wewnętrznej przemiany Ariadny. To jej własna projekcja, iluzja, która pozwala wyzwolić się z bólu i na nowo odnaleźć siebie.
Warstwę muzyczną spektaklu przygotował Lothar Koenigs – wybitny dyrygent specjalizujący się w dziełach Straussa. W roli Ariadny wystąpi Nadja Stefanoff, znana z wyjątkowej ekspresji i głębi interpretacyjnej, a w postać Kompozytorki wcieli się utalentowana Bułgarka Svetlina Stoyanova.
– To opera o ranie miłości, o bólu i nadziei. Dla mnie to jedna z najpiękniejszych oper, jakie kiedykolwiek napisano – mówi reżyser w rozmowie z Dorotą Szwarcman, podkreślając, że inspiracją do pracy nad tym dziełem stało się jego osobiste odkrycie muzyki Straussa sprzed lat.