Autorzy pozytywnych komentarzy (Z CZEGO ŻYJĄ LUDZIE)

AR
opublikowano: 2014-10-04 07:22

Ile warte jest rozsyłanie pozytywnej energii w sieci? W europejskich krajach zarabiają na tym być może czasami, spontanicznie, tzw. youtuberzy, którym uda się rozbawić sieć swoim filmikiem. W Chinach – rządowi profesjonaliści należący do tzw. „50 cent Party”.

0,5 renminbi (janów), czyli 50 centów – tyle chiński rząd płaci podobno za jeden pozytywny komentarz zamieszczony na forach, czatach lub w mediach społecznościach. Stąd nazwa „50 cent Party”, czyli „partia pięćdziesięciu centów”. W 2010 roku oficjalna stawka była jednak mniejsza i wynosiła 0,1 renminbi plus miesięczny bonus w wysokości 100 renminbi. 

Bloomberg

Pozytywny komentarz oznacza w tym przypadku taki, który odciąga niepoprawną polityczną dyskusję, najczęściej na temat gospodarki, kontroli cen, zatrudnienia albo mieszkalnictwa, na boczne tory.  Albo taki, który mówi o tym, jak wspaniałe jest życie w Chinach.

Młodych internetowych spin doctorów, najczęściej studentów, zatrudnia oficjalnie rząd Chińskiej Republiki Ludowej. Profesja jest już stosunkowo stara, bo propagandowa machina Państwa Smoka zaczęła poszukiwać grup profesjonalistów od tego typu zadań i organizować im szkolenia już w 2004 roku, w czasach kiedy jeszcze dostęp do sieci miała garstka ludzi. Guardian pisze, że obecnie - w dobie internetu 2.0 i globalnej popularności Twittera, Wikipedii i Youtube – „uładzanie prawdy” w chińskim cyberświecie zyskuje tylko na popularności.

Ilu w Chinach jest takich speców od tropienia w sieci złych nastrojów? Szacunki są różne. W samym tylko Pekinie pracuje około 2 mln specjalistów od propagandy delegowanych do różnych zadań. Nieoficjalne źródła mówią natomiast o dziesiątkach tysięcy internetowych spin doctorów. Guardian  szacuje ich liczbę nawet na 300 tys. 

Nie trzeba chyba dodawać, że dla większości młodych Chińczyków, na szczęście, nie jest to zawód-marzenie.

ZOBACZ INNE TEKSTY Z SERII "Z CZEGO ŻYJĄ LUDZIE">>