Najnowsze dane pokazują, że amerykańska gospodarka rośnie szybciej od prognoz i szybciej od pierwotnych szacunków urzędu statystycznego. Wprawdzie widoczne są koszty wojen handlowych, ale w dużej mierze nadrabiane są ogromnymi inwestycjami technologicznymi przedsiębiorstw głównie w moce obliczeniowe związane z AI.
Publicysta Derek Thompson, współautor głośnej już książki „Abundance”, pisał niedawno tak: „Wydatki kapitałowe na sztuczną inteligencję mogą stanowić większą część PKB niż jakakolwiek inna technologia od czasów kolei. Jest to zasadniczo mini-gospodarka wojenna, ale bronią są czipy, a czołgami bazy danych”.
Czwartkowe dane Bureau of Economic Analysis pokazały, że PKB Stanów Zjednoczonych wzrosło realnie o 0,9 proc. (kwartał do kwartału) w drugim kwartale roku, po spadku o 0,1 proc. w pierwszym. Przekładając to na zmiany roczne, częściej podawane w Polsce, otrzymujemy wzrost o 2,1 proc. wobec 2 proc. w pierwszym kwartale. Jeszcze w połowie drugiego kwartału prognozy ekonomistów wskazywały na prawdopodobne wyraźne spowolnienie. Mnie też wydawało się naturalne, że przy takiej skali niepewności jakieś osłabienie musi przyjść, choć od kwietnia pisałem, że nie wierzę w recesję. Tymczasem na razie nie tylko nie ma recesji, ale też zauważalnego spowolnienia. Nowcast wykonywany przez Bank Rezerwy Federalnej w Atlancie wskazuje, że trzeci kwartał podąża podobną trajektorią co drugi.
Są zasadniczo dwa powody tej odporności amerykańskiej gospodarki. Po pierwsze, konsumenci nie zareagowali na niepewność redukcją zakupów, mimo że na taką możliwość wskazywały badania nastrojów. Wprawdzie wydatki na towary rosną wolniej, ale wydatki na usługi przyspieszyły.
Po drugie, firmy bardzo wyraźnie zwiększyły inwestycje. To widać zarówno w danych kwartalnych, jak też miesięcznych danych o zamówieniach na dobra trwałe za sierpień. Do pewnego stopnia są to nowe inwestycje przetwórców, którzy uzyskali ochronę rynku – tutaj Donald Trump może zbierać punkty, bo reakcja firm idzie wedle jego pomysłu, a nie czarnowidzących ekonomistów. Ale największy wpływ mają inwestycje technologiczne w sprzęt IT i oprogramowanie. Jest to ewidentnie efekt boomu na technologię sztucznej inteligencji (AI).
W drugim kwartale inwestycje w sprzęt wzrosły aż o 20 proc. rok do roku, najwięcej od kiedy dostępne są porównywalne dane. Żeby zobrazować skalę tego wpływu: wzrost PKB w drugim kwartale wyniósł 500 mld dolarów (w cenach stałych) w porównaniu z analogicznym kwartałem poprzedniego roku, a wzrost nakładów na sprzęt IT i oprogramowanie wyniósł 200 mld dolarów.
Ten optymizm w zachowaniu firm jest też widoczny w zachowaniu inwestorów. To dzięki boomowi AI amerykańskie akcje odbiły spektakularnie po wiosennym dołku. Akcje Nvidii, producenta półprzewodników, wzrosły od kwietniowego dołka aż o 73 proc.
Jak zwykle w warunkach takiego megaoptymizmu pojawia się wiele analiz, które kwestionują to, czy rosnące moce obliczeniowe na siebie zarobią. Ostatnio te głosy wskazują na interesujący aspekt nowych technologii, który jest dostrzegany zapewne przez wszystkich gołym okiem: są one zaskakująco tanie. Za wiele usług modeli AI nie trzeba nic płacić, a jeżeli już, to ceny są dość niskie. To wokół tego skupiają się wątpliwości podnoszone przez analityków.
I tak ostatnio znana firma consultingowa Bain w swojej dorocznej publikacji „Global Technology Report” napisała, że firmom technologicznym nie starczy przychodów do sfinansowania planowanych nakładów na moce obliczeniowe. Inwestor venture capital Jack Selby powiedział, że AI to bańka spekulacyjna, a interesujące jest szczególnie wyjaśnienie: „Klienci są przyzwyczajani do usług w cenie kilku procent tego, ile one rzeczywiście kosztują”.
Znany badacz AI Eliezer Yudkowsky napisał w czwartek na X, że sztuczna inteligencja nie świadczy jeszcze wielu kluczowych usług ani nie pomaga w wytwarzaniu wielu towarów, a masywne inwestycje w moce obliczeniowe przypominają inwestycje w tulipany (ewidentnie odniesienie do bańki tulipanowej, jednej z największych baniek spekulacyjnych w historii).
Tego typu głosy towarzyszą każdej hossie technologicznej i w pewnym sensie siłą amerykańskiej gospodarki jest to, że potrafi wytwarzać i finansować technologie, w które w początkowym etapie część osób nie wierzy.
Ale też warto pamiętać starą już zasadę, znaną pod nazwą prawa Amary. Efekty przełomów technologicznych są niedoceniane w długim okresie i przeceniane w krótkim. Zanim AI prawdziwie zmieni nasze życie, pojawi się zapewne poważna bessa w tej branży.