Aż 6 tys. klientów CLiF straci apetyt na leasing

Radosław Omachel
opublikowano: 2002-09-17 08:00

Ponad 6 tys. przedsiębiorców stanęło przed koniecznością wykupienia przedmiotów, za które raz już zapłacili. Tak kończy się epopeja Centrum Leasingu i Finansów, niegdyś jednej z największych firm leasingowych w Polsce. Część klientów bankruta nie składa jednak broni.

Najpierw w 2000 r. zbankrutował BG Leasing. Potem — jak klocki domina — zaczęły padać kolejne firmy z branży. Powód zawsze był ten sam — banki zakręciły kurek z finansowaniem. Problem w tym, że na bankructwach tracili nie tylko akcjonariusze firm. Upadłość giełdowego Centrum Leasingu i Finansów (CLiF) to także morze kłopotów dla leasingobiorców. Płacą jeszcze raz za aktywa, za które już zapłacili. Kolejny raz sprawdza się maksyma, że biednemu wiatr w oczy wieje.

Beata Żaczek, właścicielka firmy transportowej Transpartner, podpisała z CLiF umowę na leasing operacyjny Forda Transita w 1997 r. Zgodnie z podpisanymi dokumentami, obowiązywała ona do 30 grudnia 2001 r. Ostatnia rata leasingowa miała wpłynąć na konto CLiF 10 grudnia 2001 r. W momencie podpisywania umowy Beata Żaczek została poinformowana, że między 1 stycznia a 14 stycznia 2002 r. będzie miała możliwość wykupienia Forda. Bardziej adekwatne niż „wykupienie” byłoby określenie „odebranie”. Kwota, jaką pani Żaczek miałaby zapłacić, była bowiem równa kaucji, jaką wpłaciła do kasy CLiF podpisując umowę.

— Wszystkie raty spłacałam w terminie — ostatnią 10 grudnia. Dwa dni później sąd ogłosił upadłość CLiF. Natychmiast zgłosiłam się do syndyka z prośbą o wcześniejszy wykup samochodu. Niestety, za późno — mówi Beata Żaczek.

Samochód został włączony do masy upadłości.

— Musiałam podpisać umowę dzierżawy mojego auta z CLiF. W przeciwnym wypadku nie mogłabym z niego korzystać — dodaje Beata Żaczek.

Syndyk zaproponował jej odkupienie pojazdu po cenie rynkowej. W rzeczywistości jest to cena znacznie niższa od ceny rynkowej.

— Muszę zapłacić około 5 tys. zł. Na giełdzie podobne samochody kosztują do 15 tys. zł — mówi Beata Żaczek.

Nieco więcej będzie musiał zapłacić Marek Kośka, właściciel małej firmy budowlanej, który dwa lata temu podpisał z CLiF umowę leasingu Opla Zafiry.

— Ostatnią ratę spłaciłem w lutym i w praktyce samochód powinien stać się moją własnością, bo ceną wykupu była 5-proc. kaucja gwarancyjna, którą wpłaciłem w momencie podpisywania umowy. Okazało się, że spółka już od kilku miesięcy nie przelewa rat kredytowych bankowi, który finansował zakup mojego samochodu. Byłem pewien, że w najgorszym razie będę musiał zapłacić za CLiF tych kilka rat, czyli nie więcej niż 10-15 tys. zł — mówi Marek Kośka.

Kilka tygodni temu otrzymał od syndyka masy upadłości propozycję wykupienia swojej Zafiry za 30 tys. zł.

— Chyba skorzystam. Nie mam zresztą innego wyjścia, bo porównywalne samochody na wolnym rynku są droższe — dodaje Marek Kośka.

Co ciekawe, wszyscy przedsiębiorcy, którzy skorzystają z możliwości wykupu samochodów, faktury dostaną dopiero po zakończeniu transakcji.

— To chyba jedyny taki przypadek na świecie — narzeka Bożena Żaczek.

Robert Kacprzycki, właściciel firmy informatycznej RK System z Grodziska Mazowieckiego, miał więcej szczęścia. Zdążył wykupić swoje auto od CLiF kilka tygodni przed ogłoszeniem upadłości.

— Przeczuwałem, że CLiF może wpaść w kłopoty finansowe. Sam złożyłem im propozycję odkupienia samochodu przed terminem. W listopadzie 2001 r. spłaciłem kilka rat leasingowych i stałem się właścicielem samochodu — mówi Robert Kacprzycki.

Roszczenia do auta zgłaszał jeszcze bank, który finansował transakcję leasingową, a auto było zabezpieczeniem kredytu udzielonego CLiF.

— Bank miał uzasadnione roszczenia, bo CLIF miał do spłacenia jeszcze kilka rat za kredyt. Zgodziłem się zapłacić te pieniądze bankowi, a o zwrot pieniędzy zwróciłem się do prowadzącego postępowanie sędziego komisarza — dodaje Robert Kacprzycki.

Ugoda z bankiem była konieczna, bo gminne wydziały komunikacji na wniosek banków wstrzymały rejestrowanie samochodów, do których te rościły sobie prawo.

Przedsiębiorcy protestują przeciwko postępowaniu sądu i syndyka i oskarżają ich o sprzyjanie dużym wierzycielom. Barbara Żaczek na początku roku była na spotkaniu wierzycieli, na którym odbyło się głosowanie za lub przeciwko układowi z CLiF.

— Byłam przeciwko upadłości CLiF, ale innego zdania były banki. Byłam zaskoczona, że na spotkaniu pojawiło się tak niewielu małych przedsiębiorców — dodaje Barbara Żaczek.

Teraz przedsiębiorcy protestują i nawet zawiązało się Stowarzyszenie Firm Poszkodowanych przez CLiF. Na spotkania przychodzi po kilkaset osób. Planują skierowanie spraw do sądu przeciwko CLiF. Protestowanie niewiele jednak da, bo syndyk działa w majestacie prawa.

Zdaniem syndyka Sławomira Zaborowskiego, prawo obliguje go do przejęcia leasingowanych samochodów.

— Moim zadaniem jest maksymalizowanie wpływów. Umowa leasingu operacyjnego auta zawierała wprawdzie ofertę jego odkupienia po zakończeniu okresu leasingowania, ale nie miała ona mocy prawnej — ucina syndyk.

— Napisałam do rzecznika praw obywatelskich, który zaproponował dochodzenie swoich praw w sądzie. I chyba skorzystam z jego rady — mówi Beata Żaczek.

Ci trzej przedsiębiorcy — podobnie jak 6 tys. innych klientów Centrum Leasingu i Finansów — dziś na słowo leasing reagują niemal alergicznie. I pewnie już nie będą mieć ochoty na skorzystanie z leasingu.

Chcesz wiedzieć, jaka jest sytuacja prawna osoby, która zawarła umowę leasingową z firmą, która ogłosiła upadłość?

Wejdź na strony www.e-prawnik.pl.