Czym nasza gospodarka zasłużyła na laurkę ze strony jednego z największych banków inwestycyjnych na świecie? Przede wszystkim tym, że stoi stabilnie na dwóch nogach i nie jest uzależniona jedynie od rynku wewnętrznego czy koniunktury poza granicami. Ważniejsze od punktów po przecinku jest jednak to, w którym kierunku podąży gospodarka i dzięki czemu.
— Wzrost gospodarczy w Polsce jest wysokiej jakości. Oczekujemy, że w tym roku wyniesie 3,4-3,5 proc. Główną siłą napędową gospodarki jest wzrost popytu krajowego, choć eksport nadal jest bardzo ważny. Jednocześnie spadek cen paliw i żywności oraz niższe stopy procentowe powodują, że i gospodarstwa domowe, i firmy mają więcej pieniędzy na inne wydatki — mówi Magdalena Polan, ekonomistka banku Goldman Sachs.
Zwraca uwagę, że w 2013 r. i na początku 2014 r. gospodarka jechała tylko na jednym silniku — eksporcie. To miało swoje pozytywy, bo przełożyło się na większe dochody z pracy, mniejsze zadłużenie gospodarstw domowych, dzięki czemu wzrosły inwestycje i poprawiły się nastroje konsumentów, ale uzależniało nas od koniunktury u głównych partnerów handlowych.
Moc złotego nie zaszkodzi
Po tym jak Europejski Bank Centralny (EBC) rozpoczął w marcu drukowanie euro, europejska waluta bardzo osłabiła się wobec dolara. Kurs złotego jest silnie skorelowany z parą EUR/USD, więc polska waluta w ostatnich tygodniach jest coraz silniejsza do euro i coraz słabsza do dolara. Goldman Sachs uspokaja — eksporterzy na unijny rynek na tym nie stracą, a mający klientów poza Europą już zyskują.
— Spora część polskiego eksportu jest wkładem w handel eksporterów niemieckich, włoskich i holenderskich. Polska eksportuje bardzo dużo komponentów i produktów pośrednich — podkreśla Magdalena Polan.
Z analiz banku wynika, że integracja handlu zagranicznego na etapie pośrednimnadal w Polsce rośnie, chociaż w wielu innych gospodarkach wschodzących się zatrzymała.
— Osłabiające się do dolara euro poprawia więc warunki dla eksporterów, a samo wzmocnienie złotego do euro nie jest aż tak groźne — twierdzi ekonomistka, umiarkowanie optymistyczna, co do przyszłości naszej waluty. Większość ekspertów ocenia, że w nadchodzących miesiącach złoty będzie znajdował się między Scyllą EBC a Charybdą Fed. Luzowanie ilościowe w Eurolandzie będzie wpływało na większe zainteresowanie polskimi aktywami, a zbliżające się podwyżki stóp procentowych w USA ograniczą popyt tamtejszych inwestorów.
— Nie oczekujemy więc zarówno dużego wzmocnienia złotego, jak też jego istotnego osłabienia — mówi Magdalena Polan.
To dość zachowawcza ocena banku, który po upadku Lehman Brothers spekulował na osłabienie polskiej waluty i dopiero w lutym 2009 r. poinformował, że z tym kończy.
Cięcia stóp nie będzie
Chociaż spadek stóp procentowych ewidentnie pomógł wzrostowi, to na pozytywne impulsy z tej strony nie ma już co liczyć.
— Ta Rada Polityki Pieniężnej nie zmieni stóp procentowych do końca swojej kadencji [początek 2016 r. — przyp. red.]. Krokiem nowej będzie zapewne ich podwyższanie. Na razie uważamy, że stanie się to w drugiej połowie 2016 r. — uważa ekonomistka.
To pogląd zbieżny z oczekiwaniami większości analityków, chociaż część z nich ocenia, że rada nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, jeśli chodzi o obniżanie kosztu pieniądza. Eksperci Goldmana Sachsa uważają jednak, że stopy procentowe mogłyby spaść jedynie w sytuacji wyraźnego pogorszenia perspektyw wzrostu, zarówno w Polsce, jak i w Europie oraz wyraźnego pogorszenia popytu krajowego.
— Sądzimy jednak, że ryzyko takiego scenariusza jest małe — podkreśla Magdalena Polan. © Ⓟ


