Likwidacja ulgi budowlanej i wprowadzenie od 2002 r. siedmioprocentowej stawki VAT na nowe mieszkania sprawiły, że większość osób, które zamierzały zaciągnąć kredyt mieszkaniowy, zrobiła to w końcu 2001 r.
Około 18 proc. inwestycji mieszkaniowych w Polsce jest finansowanych za pomocą kredytu hipotecznego. W pierwszych miesiącach 2002 r. banki odnotowały jednak spadek zainteresowania ich zaciąganiem.
— W grudniu 2001 roku nasz bank udzielił kredytów o wartości 120 mln zł, podczas gdy w całym 2001 r. łączna ich kwota wyniosła 730 mln zł. Obecnie do naszych klientów trafia miesięcznie 50 mln zł kredytów. Zainteresowanie jest więc mniejsze niż w końcu roku 2001 — mówi Łukasz Bald, prezes GE Banku Mieszkaniowego.
Obecnie największą popularnością cieszą się kredyty zaciągane w euro. Stanowią one około 90 proc. wszystkich udzielanych kredytów. Na drugim miejscu znajdują się kredyty dolarowe. Najmniej natomiast udzielanych jest kredytów złotowych. Sytuacja ta może ulec zmianie. Spodziewane jest bowiem kolejne obniżenie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.
— Spodziewamy się ożywienia zwłaszcza w IV kwartale 2002 r. Szacujemy, że około 25 proc. udzielonych wtedy kredytów będą stanowiły pożyczki złotowe — zapowiada Łukasz Bald.
W BPH PBK przebojem ubiegłego roku był kredyt deminowany we frankach szwajcarskich. W dniu dzisiejszym produkt ten jest jeszcze atrakcyjniejszy — jego oprocentowanie zmienne wynosi od 4,75 proc. rocznie.Wysokość najczęściej zaciąganych kredytów wynosi od 50 do120 tys. zł. Różny jest też okres spłaty. W GE Banku Mieszkaniowym najczęściej wynosi on 20 lat. Wynika on z tego, że w tym czasie kredytobiorcy mają możliwość wykazania zdolności kredytowej. Sama spłata zazwyczaj następuje szybciej — w ciągu 7-8 lat. Z kolei w BPH PBK najczęściej udzielane są kredyty na 10 lat.
W celu zachęcenia klientów do zaciągania kredytów banki wprowadzają nowe produkty.
— Od 1 kwietnia obniżamy o 2,22 pkt proc. oprocentowanie kredytów „Własny kąt” i pożyczki hipotecznej, udzielanych w złotych. Nowe oprocentowanie kredytów w ratach malejących wyniesie już od 11,31 proc., a pożyczki od 12,81 proc. — mówi Edyta Siwińska z PKO BP.
BPH PBK uatrakcyjnia swoją ofertę m.in. proponującdla kredytu budowlano-hipotecznego najdłuższy okres kredytowania oraz okres karencjiw spłacie kapitału nawet do 2,5 roku. Oprócz tego obniża wymagany wkład własny, który może wynosić 0-20 proc.
Zaskakujący wydaje się fakt, że w czasach spowolnienia koniunktury ilość nie spłacanych kredytów hipotecznych maleje. Zresztą od zawsze są one postrzegane jako jedne z najbezpieczniejszych dla banku.
— W naszym przypadku spóźniające się kredyty stanowią około 2 proc. wartości portfela — przekonuje Łukasz Bald.
W ofertach instytucji finansowych coraz bardziej eksponowane są kredyty udzielane na spłatę zobowiązań zaciągniętych w innym banku. Wbrew obiegowej opinii nie jest to nowy produkt. Funkcjonuje on na polskim rynku od 5-6 lat. Jednak teraz zainteresowanie nim jest większe niż kiedykolwiek.
— Ich wprowadzenie poszerzyło ofertę banków. Jednak mogą one spowodować obniżenie marży na kredyty hipoteczne. Będzie to sytuacja długo oczekiwana przez klientów, ale zmniejszająca dochodowość tych kredytów dla banków — przyznaje Łukasz Bald.
Poza tym zmiana kredytodawcy wiąże się najczęściej z kolejnymi kosztami dla zainteresowanego w postaci 2-proc. prowizji w nowym banku (przy kredycie na kwotę 120 tys. zł jest to około 2,5 tys. zł) oraz wydatków związanych z ustanowieniem hipoteki w sądzie.
— Mimo dodatkowych kosztów, tego typu kredytów udzielamy relatywnie dużo — podkreśla Piotr Gajdziński z BZ WBK.
Coraz bardziej intensywna jest współpraca banków z deweloperami i spółdzielniami mieszkaniowymi. Umowy z deweloperami są dla kredytodawców dobrą formą sprzedaży usług. Deweloperom z kolei dużo łatwiej jest pozyskiwać nowych klientów, jeżeli zapewnią im pełną obsługę kredytową.
Rynek nieruchomości, którego podmiotami są deweloperzy i spółdzielnie mieszkaniowe, jest dla banku szczególnie istotny ze względu na to, iż w dużej części nabywcy kupujący mieszkanie u danego inwestora stają się późniejszymi klientami współpracującego z nim banku.
— Zawarliśmy 150 umów z deweloperami, z których większość została podpisana w 2001 r. W 2000 r. przy udziale deweloperów daliśmy 14 proc. kredytów mieszkaniowych. W 2001 r. było to już 35 proc. — mówi Łukasz Bald.
Na współpracy zyskują również klienci. Wszelkie formalności załatwiane są za pośrednictwem dewelopera. A więc kredytobiorca oszczędza czas, a sama procedura przysparza mu mniej kłopotów. Poza tym znajomość projektu przez bank pozwala uniknąć klientowi wydatków związanych z wyceną mieszkania.