Banki nie chcą wierzyć w dotacje

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2006-01-02 00:00

Obowiązkowe korzystanie z kredytu bankowego na inwestycje często jest dla firm ubiegających się o dofinansowanie kulą u nogi.

Firma Solaris Optics, producent precyzyjnych komponentów, podzespołów i zespołów optycznych, specjalizująca się w produkcji prototypów, nietypowych elementów w krótkich seriach, otrzyma z funduszy strukturalnych 1,1 mln zł dofinansowania na inwestycje w ramach działania 2.3 — Wzrost konkurencyjności przedsiębiorstw poprzez inwestycje. Zaangażowanie się w zdobywanie dotacji opłaciło się, bo kwota, którą udało jej się uzyskać, pokryje aż 50 proc. poczynionych inwestycji.

Jednak, jak twierdzą przedstawiciele firmy, sam proces ubiegania się o dotację, był wyjątkowo skomplikowany i wymagał bardzo dużego nakładu pracy, zgromadzenia wielu dziesiątków dokumentów, zaświadczeń, opinii, opracowania długoletniego biznesplanu. Dlatego właśnie firma skorzystała z pomocy partnerów zewnętrznych, którzy aplikowaniem o dotacje zajmują się profesjonalnie.

— Z uwagi na wysoki stopień sformalizowania od razu założyliśmy, że nie będziemy samodzielnie sporządzać wniosku. Zatrudniliśmy firmę konsultingową. Oczywiście cały ciężar merytorycznego opracowania wzięliśmy na siebie — mówi Wacław Muniak, prezes Solaris Optics.

Najtrudniej z kredytem

Największych problemów przysporzyło nie samo przygotowywanie wniosku, ale kwestie formalne związane z uzyskaniem wymaganego kredytu. Banki nie brały bowiem pod uwagę możliwości otrzymania dotacji przez ewentualnego kredytobiorcę.

— Załóżmy, że dofinansowanie wniosku wynosiło około 1 mln zł, a więc wartość inwestycji 2 mln zł. Bank z góry zakładał, że nawet fakt uzyskania dotacji jest kompletnie nieistotny, i uruchamiał procedurę kredytową na wartość całej inwestycji, tzn. 2 mln zł. Nieistotny dla banku był fakt cesji dotacji i nie stanowił on jednego z elementów zabezpieczenia kredytu. Sprawiało to, że beneficjent musiał przedstawić zabezpieczenie na pełną wartość inwestycji, tzn. 2 mln zł — tłumaczy Wacław Muniak.

Sprawiło to, że wniosek kredytowy musiał być obwarowany znacznie większą liczbą warunków i był kilkakrotnie obszerniejszy od samego wniosku o dofinansowanie.

— Nawet jeżeli małe lub średnie przedsiębiorstwo jest w stanie zgromadzić tak duże zabezpieczenie, to jest to dla niego operacja niezwykle kosztowna, np. ustanowienie hipoteki, uzyskanie gwarancji kredytowych od komercyjnych instytucji finansowych. Dlatego bardzo usprawniającym i obniżającym koszty inwestycji posunięciem byłoby dopuszczenie współfinansowania inwestycji w całości ze środków własnych — mówi Wacław Muniak.

Za krok w dobrym kierunku uznaje on natomiast dopuszczenie przez PARP leasingu, jako równoprawnej formy kredytowania inwestycji.

— Firmy leasingowe postępują znacznie łagodniej w stosunku do leasingobiorców z sektora małych i średnich przedsiębiorstw —twierdzi Wacław Muniak.

Nowa technologia

Mimo wszystkich trudności Wacław Muniak podkreśla, że warto było ubiegać się o dotacje. Suma, którą udało się zdobyć, jest znacznie wyższa od poniesionych kosztów. Jak twierdzi prezes firmy, inwestycja wsółfinansowana z tych środków pozwoliła przedsiębiorstwu na wzmocnienie pozycji na rynkach światowych.

— Zainwestowaliśmy w zakup pierwszej w Polsce technologii nakładania cienkich powłok optycznych, stosowanej m.in. w produkcji laserowych komponentów optycznych. Daje to firmie możliwości skutecznego konkurowania z najlepszymi firmami z tej branży na świecie. Niestety, rynek krajowy nie jest przygotowany do wchłaniania tak nowoczesnych wyrobów, toteż praktycznie cała produkcja będzie przeznaczona na eksport — mówi Wacław Muniak.