Wielkie inwestycje to wielkie ryzyko. W Stalowej Woli materializuje się właśnie wielkie ryzyko — bankructwo wykonawcy. Chodzi o hiszpańską firmę Abener Energia, która w Stalowej Woli buduje dla PGNiG i Tauronu blok gazowy, wart 1,5 mld zł. Tymczasem właściciel Abenera, hiszpańska spółka matka Abengoa, jest na skraju bankructwa i w ostatnich tygodniach poprosiła o ochronę przed wierzycielami.
Abengoa to gigant w sektorze energetyki odnawialnej,inwestujący w instalacje biomasowe, fotowoltaiczne i wodne w ponad 80 krajach na świecie. Popadł w kłopoty po tym, jak hiszpański rząd wycofał się ze wspierania OZE. Dziś media spekulują, że będzie to największa upadłość w historii hiszpańskiej gospodarki. — Z niepokojem patrzymy na sytuację Abengoa.
To niewątpliwie problem — przyznaje nieoficjalnie menedżer zaangażowany w projekt w Stalowej Woli. — Upadek wykonawcy oznacza niemal zawsze przestój w inwestycji, a także większe koszty — dodaje szef jednej z konkurencyjnych polskich firm wykonawczych. Inwestycja w Stalowej Woli już od dawna przysparza wszystkim zgryzot.
Zaczęło się od problemów technicznych, m.in. z transportem turbiny (latem utknęła na rzece, w której woda była niska z powodu upałów), a także z zapadnięciem się kanału z wodą chłodzącą. Czyja to wina — rozstrzygnie sąd, do którego zwrócił się Tauron. Do tego dochodzą fundamentalne problemy z rentownością projektu. Bloki gazowe nie dają dziś wielkiej nadziei na zarobek, bo muszą m.in. konkurować z blokami opalanymi taniejącym węglem.
Gdyby upadłość Abengoa pociągnęła za sobą upadłość Abenera, byłby to kolejny taki przypadek na polskim rynku. W ostatnich latach z problemami wykonawcy musiał sobie radzić m.in. gazoport w Świnoujściu (zbankrutowało PBG), warszawski stadion narodowy (zbankrutowało Alpine), elektrownia w Opolu (w kłopoty popadł Polimex-Mostostal i Mostostal Warszawa).