Andrzej Różański, pomorski baron SLD, zrezygnował z pracy w spółce, która ma budować autostradę A1. "Rzeczpospolita" dotarła do dokumentu, który dowodzi, że państwo przepłaca za tę drogę.
Sprawa dotyczy fragmentu autostrady z Gdańska do miejscowości Nowe Marzy. W sierpniu resort infrastruktury zgodził się zapłacić za każdy kilometr tej drogi aż 5 milionów 600 tysięcy euro. Pieniądze trafią do prywatnego konsorcjum Gdańsk Transport Company. Tymczasem z poufnego dokumentu, do którego dotarła "Rzeczpospolita", wynika, że w żadnym wypadku ministerstwo nie powinno się na to godzić.
Obszerny raport na temat budowy autostrady A1 przygotowano w czerwcu "do wyłącznego użytku" Dariusza Skowrońskiego, pełnomocnika rządu do spraw dróg i autostrad. Skowroński stracił posadę kilka dni temu, bo nie chciał się podpisać pod zawieraną umową. Autorzy raportu twierdzą, że kwota, której GTC oczekuje od skarbu państwa "przekracza poziom akceptowalny z punktu widzenia opłacalności inwestycji". Zaznaczają również, że 4 miliony 600 tysięcy euro za kilometr to maksymalna cena, jaką państwo powinno zapłacić firmie GTC - pisze "Rzeczpospolita".
Dlaczego więc podpisano tak niekorzystną dla skarbu państwa umowę, na którą nie chciał się zgodzić żaden rząd, włącznie z rządem Millera? - pyta dziennik.
Nieco światła rzuciły na to wydarzenia ostatnich dni. Wyszło bowiem na jaw, że tuż przed podpisaniem sierpniowej umowy jeden z udziałowców GTC - Bank Gospodarki Żywnościowej, odsprzedał swoje udziały spółce NDI z Sopotu. To firma deweloperska, która nie uczestniczyła wcześniej w podobnych przedsięwzięciach, ale - jak zaznacza "Rzeczpospolita" - jednym z jej głównych atutów jest Andrzej Różański, zatrudniony na stanowisku dyrektora gdyńskiego oddziału. Różański jeszcze we wtorek poseł SLD przekonywał "Rzeczpospolitą", że nie widzi w takiej transakcji nic niestosownego, a gdyby przerwał karierę w NDI, mógłby stracić licencję zarządcy nieruchomością. Wczoraj zaś oświadczył nieoczekiwanie, że złożył wypowiedzenie i to już niemal miesiąc temu.
"Uznałem, że ta sprawa może być niewygodna dla firmy i dla mnie" - tłumaczył.
Poseł powtarza, że o kupnie udziałów w GTC przez jego pracodawcę długo nie miał pojęcia. Tymczasem z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że znał na bieżąco przebieg negocjacji między rządem a GTC. Uczestniczył bowiem niemal we wszystkich spotkaniach kierownictwa resortu infrastruktury, które odbywały się na Wybrzeżu w sprawie A1. Więcej o sprawie w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".