Blisko otwarcia puszki Pandory

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2022-05-05 20:00

Zbliża się 9 maja, który w epoce PRL również u nas był Dniem Zwycięstwa, natomiast od akcesji Polski do Unii Europejskiej zmienił symbolikę i stał się datą dwoistą.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Od napaści Rosji na Ukrainę oba wątki rozjechały się biegunowo. Agresor w poniedziałek obchodzi 77. rocznicę zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941-45. Defilady odbędą się w 28 miastach (najbliżej nas – w Kaliningradzie/Królewcu), ale najważniejsza na placu Czerwonym w Moskwie nie będzie tak triumfalna, jak car Władimir Putin wyobrażał sobie 24 lutego, wydając rozkaz uderzenia na Ukrainę. Jako element najbardziej triumfalny na razie zapowiada się przelot ósemki maszyn MiG-29 tworzących zygzak Z – w cyrylicy to żadna litera, po prostu znak zbrodni wojennych. Wobec braku faktycznych sukcesów można się spodziewać, że armia rosyjska za wszelką cenę będzie chciała do niedzieli ostatecznie zdobyć bohaterski Mariupol. Otworzyłoby to jej drogę do połączenia z Krymem brzegiem Morza Azowskiego, co równałoby się zagarnięciu go jako wewnętrznego akwenu Rosji. Takiej zdobyczy Putin/Rosja dobrowolnie nie odda nigdy. Dla Ukrainy to perspektywa tragiczna, ale jej realność jest podobna do utracenia w 2014 r. Krymu.

Po naszej stronie mocy 9 maja obchodzimy Dzień Europy, ustanowiony przez Unię Europejską. Upamiętnia deklarację francuskiego ministra Roberta Schumana z 9 maja 1950 r., uznaną za akt założycielski wspólnoty. Unijna centrala będzie świętowała 72. rocznicę równie podniośle co merytorycznie – w Strasburgu zakończy się w poniedziałek konferencja w sprawie przyszłości Europy, rozpoczęta tam rok temu. To inicjatywa dwóch instytucji z definicji ponadpaństwowych – Komisji Europejskiej (KE) i Parlamentu Europejskiego (PE) – oraz będącej platformą międzyrządową Rady UE. W pierwotnych planach owym trzecim wierzchołkiem trójkąta miała być Rada Europejska (RE), czyli szczyt prezydentów/premierów, ale ranga została obniżona do poziomu ministerialnego. Od początku konferencji aż do podsumowania był/jest to sygnał ostrzegawczy wobec jej efektywności, czyli przełożenia szczytnych haseł na konkretne dokumenty. Bez zaakceptowania kierunków zmian przez RE, czyli kolegialną głowę wspólnoty, w ogóle nie ma o czym mówić. Poza dwiema przewodniczącymi, Robertą Metsolą z PE i Ursulą von der Leyen z KE, tak naprawdę pierwsze skrzypce odgrywa prezydent Emmanuel Macron, pomysłodawca konferencji. Na razie plany kalendarzowo-polityczne zrealizował bezbłędnie – podsumowanie odbywa się pod berłem rotacyjnej prezydencji Francji, zaś on sam wywalczył reelekcję na kadencję 2022-27.

Parlament Europejski we wnioskach konferencji w sprawie przyszłości Europy wpisał istotne zwiększenie własnych uprawnień – chciałby uzyskać inicjatywę legislacyjną. Obecnie może jedynie modyfikować oraz głosować nad propozycjami Komisji Europejskiej. Fot. EP/Mathieu Cugnot
Mathieu CUGNOT

Zupełnie inną kwestią jest przełożenie wniosków z paneli i debat konferencji na unijne traktaty. Ich przegląd jest najważniejszym, generalnym wnioskiem, który 9 maja zostanie zatwierdzony przez szefów unijnych instytucji. Tknięcie traktatów będzie jednak otwarciem puszki Pandory, ba, jak uważa wielu sceptyków – nawet z ową Pandorą… Propozycji zmian będzie tak wiele i mogą się one okazać tak przeciwstawne, że wzajemnie się poblokują. Dlatego szanse na powtórkę koncyliacyjnego, reformatorskiego traktatu lizbońskiego z 2007 r. na razie nie wydają się duże. Problem polega bowiem na konieczności osiągnięcia przez 27 państw jednomyślności, i to nie przez samych prezydentów/premierów uczestniczących w posiedzeniach RE, lecz przez parlamenty, a w kilku państwach – przez społeczeństwa w trybie referendalnym. Powinniśmy być jednak szczęśliwi, że nasz szeroko rozumiany Zachód ma w kontekście 9 maja tylko takie problemy, a nie te tragiczne z europejskiego Wschodu…