Oznaczałoby to, że władze ugięły się przed – jak to same wcześniej określały – szantażem ze strony przewoźników, którzy deklarowali, a część już nawet zdecydowała się, na wycofanie z tego południowoamerykańskiego kraju.

Domagają się oni zwrotu prawie 4 mld USD wynikających z problemów z wymianą lokalnego boliwara na zagraniczne waluty, którą kontroluje rząd. Od trzech lat przestał on regulować w terminie swoje zobowiązania. Do tego przewoźnicy, zmuszeni do sprzedaży biletów w krajowej walucie i mający na kontach zablokowane ogromne środki, zaczęli dotykowo tracić na galopującej inflacji.
Caracas zdecydowało się spłacić część długu i zezwolić sześciu liniom z Ameryki Łacińskiej w tym Avianca z Kolumbii i Aeromexico na repatriację przychodów wynikających z lokalnej sprzedaży w latach 2012-13.
Według nieoficjalnych informacji operatorów lotniczych, Wenezuela miała się też zgodzić na to by od lipca ceny biletów oparte zostały o mechanizm wymiany walutowej zwany Sicad II w ramach którego dolar amerykański wyceniany jest na około 50 boliwarów, wobec oficjalnego kursu na poziomie 6,3 boliwarów.
W maju decyzję o ograniczeniu połączeń z Wenezuelą podjęła włoska Alitalia i panamski operator Copa. Wcześniej podobnie postąpiły m.in. Air Canada i portugalski TAP.