Blokada Huty Łaziska ma trwać przynajmniej do piątku

Polska Agencja Prasowa SA
opublikowano: 2006-08-24 11:12

Pracownicy zrzeszeni w Międzyzwiązkowym Komitecie Pracowników Huty Łaziska, którzy od środy blokują budynek zarządu oraz bramy zakładu, zapowiadają kontynuowanie swojej akcji przynajmniej do piątku, kiedy mają spotkać się z właścicielem huty. Od rezultatu spotkania uzależniają, czy protest zostanie przedłużony.

Pracownicy zrzeszeni w Międzyzwiązkowym Komitecie Pracowników Huty Łaziska, którzy od środy blokują budynek zarządu oraz bramy zakładu, zapowiadają kontynuowanie swojej akcji przynajmniej do piątku, kiedy mają spotkać się z właścicielem huty. Od rezultatu spotkania uzależniają, czy protest zostanie przedłużony.

Według wcześniejszych ustaleń spotkanie miało się odbyć w czwartek, zostało jednak przełożone na piątek.

Pracownicy huty żądają wypłaty zaległych wynagrodzeń, zwrotu niezapłaconych składek ZUS oraz realizacji złożonej im w lipcu obietnicy podpisania przez zarząd huty nowych umów na dostawy prądu, co umożliwiłoby wznowienie jej działania. Według nich, z tej obietnicy właściciel huty, szef prywatnej firmy Gemi z Katowic, do tej pory nie wywiązał się.

Protestujący podkreślają, że sytuacja około tysiąca rodzin pracowników samej huty i firm z nią kooperujących jest dramatyczna. Od lutego huta nie pracuje z powodu braku prądu, załoga jest na tzw. postojowym, biegnie procedura zwolnień grupowych dla kilkuset osób. Przedstawiciele huty przyznają, że w kasie zakładu nie ma pieniędzy, a szanse na jego uruchomienie są niewielkie.

Według wiceszefa zakładowej äSolidarnościö, Jerzego Borowskiego, pracownikom nie zostały wypłacone pieniądze związane z wypowiedzeniami, od dwóch miesięcy zakład nie odprowadził też do ZUS pracowniczych składek. Mimo wcześniejszych zapowiedzi właściciela huty o wznowieniu produkcji, przygotowywana jest jego likwidacja.

"Ludzie przychodzą do zakładu i pytają z czego mają żyć. Wszystko do tej pory było wypłacane, pieniądze za postojowe były niewielkie, ale były. Załoga podejrzewa, iż mogło dojść do wyprowadzenia przez właściciela pieniędzy z zakładu, dlatego w ciągu dnia blokuje budynek dyrekcji zakładu, żądając wyjaśnień odnośnie jego losu",  powiedział PAP w czwartek Borowski.

Huta nie pracuje od początku lutego tego roku z powodu braku prądu. Dostarczający go Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny - GZE (obecnie Vattenfall Distribution) odłączył prąd po tym, gdy huta - powołując się na wyrok sądu - odmówiła mu płacenia za energię po stawkach rynkowych. Spór zakończył się wyrokiem warszawskiego Sądu Apelacyjnego z 25 lipca, stwierdzającym wygaśnięcie podstawy, na którą powoływała się huta.

"Na początku lipca właściciel huty zapewniał załogę, że niezależnie od tego, w jaki sposób zakończy się ta sprawa, pieniądze uzgodnione przy zwolnieniach będą. Teraz prezes mówi, że pieniądze mogą pochodzić z funduszu gwarantowanych świadczeń pracowniczych, ale to dopiero gdy rozpocznie się likwidacja, a wniosek w tej sprawie trafi do sądu najwcześniej w połowie września", wyjaśnił Borowski.

Według rzecznika huty, Marka Klimka, likwidacja nie pracującego z powodu braku prądu zakładu nie jest jeszcze przesądzona, jednak jego zarząd "musi być przygotowany na każdy wariant". Wznowienie produkcji uwarunkowane jest podpisaniem nowych umów na dostawy energii, jednak huta - aby móc zarabiać na siebie - musiałaby ją kupować za ok. 75 proc. ceny rynkowej, ponadto ewentualni kontrahenci oczekują płatności za prąd w trybie przedpłat.

Huta Łaziska to jedyny w Polsce producent żelazostopów dla hut i odlewni; zakład należy również do największych krajowych odbiorców energii elektrycznej; zużywa ok. 1 proc. krajowej produkcji prądu. W ubiegłym roku przychody spółki wyniosły ok. 250 mln zł, straty - ok. 40 mln zł.