Brak inwestycji poprawia statystyki

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2020-02-10 22:00

Na budowach potrzeba 70 tys. pracowników. Jeszcze niedawno poszukiwano ich 150 tys. Spadek wynika z ograniczenia inwestycji publicznych

Na rynku pracy w budownictwie dostępność pracowników jest o połowę większa niż w 2018 r. — taką informację zamieścił na Twitterze Michał Wrzosek, rzecznik Budimeksu. Najazd fachowców na polskie budowy? Niestety nie.

— Jeszcze niedawno szacowaliśmy, że w branży budowlanej trzeba zatrudnić 150 tys. osób. Obecnie niedobór kadrowy oceniamy na około 70 tys. ludzi. Stąd określenie o większej dostępności, ale zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników nadal jest wysokie — mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu.

Budowlana sinusoida

Podkreśla, że spadek liczby fachowców potrzebnych w branży budowlanej nie wynika z tego, że wielu udało się znaleźć i zatrudnić. Przyczyną jest zastój w branży i ograniczenie w inwestycji publicznych. W 2016 r. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ogłaszała niewiele przetargów na budowę dróg, co w ostatnich dwóch latach skutkowało luką na rynku wykonawczym. Równocześnie wykonywano sporo inwestycji drogowych z przetargów ogłoszonych w 2015 r.

W fazę realizacji weszło też wiele projektów kolejowych. W kolejnych latach publiczni zamawiający zaczęli także ogłaszać coraz więcej postępowań, co zaowocowało wzrostem cen materiałów budowlanych i robocizny. Wykonawcy w nowych przetargach zaczęli składać oferty znacznie droższe od kosztorysów inwestorów. Ci zaś nie mogli ich sfinansować i unieważniali postępowania. Niektórzy nie byli też w stanie wykonać kontraktów w cenach zaproponowanych w przetargach przed inwestycyjnym boomem, co skutkowało ich zerwaniem. W efekcie wykonanie wielu inwestycji w ostatnich dwóch latach się opóźniło, na rynku budowlanym koniunktura się schłodziła, ograniczając zapotrzebowanie na pracowników.

Rynkowa niepewność

Dariusz Blocher podkreśla, że sporo fachowców wciąż jest potrzebnych np. w budownictwiemieszkaniowym. Pojawiają się co prawda prognozy dotyczące przegrzania koniunktury, ale potrzeby mieszkaniowe wciąż są tak duże, że — jego zdaniem — rynek nadal powinien się rozwijać. Utrudniać go mogą np. problemy z dostępnością gruntów. Czy na rynku mieszkaniowym trwać będzie dobra passa, czy też nadejdzie ochłodzenie wyjaśni się — jego zdaniem — za 6-8 miesięcy.

Prezes giełdowej spółki zakłada, że niższe zapotrzebowanie na pracowników ograniczy presję płacową i ułatwi pozyskanie podwykonawców. Istotne będzie także tempo i zakres inwestycji realizowanych w samorządach. Wielu lokalnych włodarzy zapowiadało ich ograniczenie, wynikające z konieczności przeznaczenia pieniędzy m.in. na wydatki związane ze wzrostem płacy minimalnej, cen energii czy wydatków na edukację i opiekę zdrowotną. Spadek lokalnych kontraktów najmocniej odczują małe i średnie firmy oraz ich pracownicy.

— Ich przedstawiciele informują, że nadal potrzebują specjalistów o wysokich kwalifikacjach. Często sami ich szkolą i zatrudniają na czas nieokreślony, wpisując w umowach okres, który taki pracownik musi przepracować w firmie itp. Inaczej wygląda sytuacja na rynku pracowników zatrudnianych głównie na sezon budowlany, do wykonania krótkoterminowych kontraktów. W niektórych regionach chętni już sami się zgłaszają, choć zatrudnienie jest przewidziane dopiero od kwietnia. Są też regiony w których na terminowe umowy chętnych nie ma — mówi Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, dodając, że od kilku miesięcy rośnie bezrobocie, co może nieco ułatwić pozyskanie kadr na budowach.

Marcin Lewandowski, prezes Trakcji PRKiI, uważa, że sporo umów wejdzie w fazę realizacji wiosną i wówczas okaże się, jakie jest faktycznie zapotrzebowanie na fachowców. Popyt na pracowników budowlanych — jego zdaniem — nadal będzie wysoki. W drugiej połowie roku okaże się też, ilu Ukraińców skorzysta z otwarcia niemieckiego rynku pracy. Polscy pracodawcy nie spodziewają się ich lawinowego odpływu. Dariusz Blocher szacuje, że wyjechaćmoże około 15-20 proc. Wówczas kadrowa luka może się nieco zwiększyć.

Drogie oferty

Mimo że w budowlance widać oznaki osłabienia koniunktury, a ceny i zapotrzebowanie na materiały oraz robociznę nie rosną tak dynamicznie jak kilka lat temu, wykonawcy wciąż wysoko cenią oferty, bo zakładają, że koszty — wolniej niż w poprzednich latach — nadal będą rosnąć. Przykładem jest przetarg na budowę odcinka S19 Rzeszów Południe — Babica, którego budżet opiewa na 1,77 mld zł.

Najtańszy z wykonawców mających siedzibę i potencjał w Polsce — Mostostal Warszawa — wycenił ofertę na 2,23 mld zł, najdroższy — PORR — gotów jest wykonać kontrakt za 3,19 mld zł. W budżecie inwestora mieści się jedynie oferta China Harbour Engineering Company, wyceniona na 1,19 mld zł. Rodzimi wykonawcy wątpią, że w tej cenie uda się wykonać inwestycję.