OFE boją się o przyszłość Telekomunikacji. Analitycy też nie są dobrej myśli. Po wynikach kurs zanurkował.
OFE boją się o przyszłość Telekomunikacji. Analitycy też nie są dobrej myśli. Po wynikach kurs zanurkował.
OFE boją się o przyszłość Telekomunikacji. Analitycy też nie są dobrej myśli. Po wynikach kurs zanurkował.
OFE boją się o przyszłość Telekomunikacji. Analitycy też nie są dobrej myśli. Po wynikach kurs zanurkował.
Patrząc na to, co działo się z kursem TP w tym roku, śmiało można powiedzieć, że rynek spodziewał się słabych wyników. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy WIG20 zyskał 26 proc., a kurs TP spadł o ponad 20 proc. Po wczorajszym raporcie stracił dalsze 5,41 proc. Za akcję płacono 15,03 zł.
Brak wiary
Tepsa była jedynym blue chipem, który uszczuplił portfele inwestorów. Nie pomogło to, że fundusze emerytalne dokupowały akcji. W ciągu pierwszego półrocza zwiększyły stan posiadania o 25 mln akcji (około 30 proc.). W sumie OFE kontrolują 8,16 proc. akcji spółki, podczas gdy rok wcześniej było to 6 proc. Nie jest to jednak wyraz uwielbienia dla telekomunikacyjnego giganta.
— Od wielu kwartałów widać, że TP jest niedoważana w portfelach OFE. Obawiano się spadku przychodów i zysku. Wyniki z drugiego kwartału nic nie zmieniły. Dokupowanie akcji przez OFE w pierwszym półroczu wynikało z tego, że OFE mocno zwiększały zaangażowanie w akcjach i dokupowały walory wszystkich spółek z WIG20. Proporcjonalnie dokupiły też TP — wyjaśnia Marek Sojka, członek zarządu PTE PZU.
Deklarację zarządu o pracy nad nową strategią inwestorzy finansowi przyjmują z mieszanymi uczuciami.
— Niewątpliwie tworzenie nowej strategii w zmieniających się warunkach rynkowych ma głęboki sens. Pod warunkiem, że będzie miała szansę realizacji i przyniesie efekty w średnim terminie — mówi Michał Szymański, prezes Aviva PTE.
Inni zarządzający stawiają sprawę jasno.
— Jeśli nowa strategia ma się opierać na usługach typu przesył danych czy wideo na żądanie, to lepiej niech zarząd sobie odpuści. Te usługi się rozwijają, ale osiąganie z nich znaczących przychodów to kwestia 10 lub więcej lat — mówi anonimowo jeden z zarządzających.
— Oczekujemy, że zarząd przedstawi plan, który przyniesie korzyści w średnim terminie. A tu możliwości są dwie: cięcie kosztów lub pozyskanie nowej grupy klientów. Na to drugie nie ma co liczyć, więc wniosek jest oczywisty — dodaje inny zarządzający.
Skazani na bessę
Analitycy także nie wierzą w TP. Paweł Puchalski, analityk DM BZ WBK, nie spodziewa się odwrócenia trendu kursu akcji największego polskiego telekomu.
— Notowania są pod bardzo silną presją wyników finansowych. Prezes zapowiada, że spadek przychodów w drugiej połowie roku będzie nie mniejszy niż w pierwszej, a ja spodziewam się, że ten spadek może być nawet dwucyfrowy. To implikuje dalsze, skokowe pogarszanie się kwartalnych wyników operacyjnych, a w rezultacie prawdopodobny dalszy spadek kursu — wyjaśnia Paweł Puchalski.
Jak miecz Damoklesa do końca roku nad TP wisi też widmo odszkodowania dla duńskiego GNSN, które może sięgnąć nawet 840 mln euro (to sprawa z początku lat 90.).
— W prognozach konserwatywnie przyjąłem, że może ono wynieść 400 mln euro. Jeśli spółka rzeczywiście byłaby zmuszona zapłacić taką kwotę, to w 2009 r. musiałaby zawiązać rezerwę w wysokości 1,3 mld zł. A to sprowadziłoby całoroczny zysk netto spółki w okolice zera — dodaje Paweł Puchalski.
W kwietniu wydał dla TP rekomendację "sprzedaj", a obecna cena docelowa to 14,60 zł.
— Uważam, że ostatni zakres kursu akcji TP, czyli 15,5-16 zł, to wszystko, na co maksymalnie będzie stać tę spółkę w najbliższym czasie. Jeżeli nie będzie pozytywnych newsów — a na to się na razie nie zanosi — to nie przewiduję, żeby kurs TP mógł przekroczyć tę granicę. Możliwy jest nawet spadek do 14 zł — uważa Konrad Księżopolski, analityk Wood Company.
Katarzyna Latek
Grzegorz Nawacki
Podpis: Katarzyna Latek,Grzegorz Nawacki