Brydżowy problem ratyfikacyjny

Jacek Zalewski
opublikowano: 2005-07-12 00:00

Pozytywny wynik niedzielnego referendum ratyfikacyjnego w Luksemburgu ożywił nadzieje eurokonstytucjoentuzjastów. Mają one jednak dość kruche podstawy, albowiem zatwierdzenie traktatu akurat przez Wielkie Księstwo było jakby naturalne i nie przekłada się na nastroje w innych państwach. W końcu kto, jeśli nie Luksemburg, w którym znajdują się siedziby ważnych instytucji unijnych, miałby tej Konstytucji dla Europy bronić!? W tym kontekście wynik 56,5 do 43,5, uzyskany tylko dzięki rzuceniu się na polityczny szaniec przez zdeterminowanego premiera Jean-Claude’a Junckera, i tak jest słaby.

Jest już pewne, że rzymski traktat ustanawiający Konstytucję dla Europy nie wejdzie w życie 1 listopada 2006 r., ponieważ do tego czasu depozytariusz dokumentów ratyfikacyjnych (którym jest rząd Republiki Włoskiej) nie otrzyma ich ze wszystkich 25 państw członkowskich Unii Europejskiej. Wariantem rezerwowym jest wejście traktatu w życie „pierwszego dnia drugiego miesiąca następującego po złożeniu do depozytu dokumentu ratyfikacyjnego” przez najbardziej spóźnione państwo członkowskie. Wszystko jednak wskazuje na to, że ów „pierwszy dzień drugiego miesiąca” nie nadejdzie nigdy...

Według terminologii brydżowej książką (oznacza to oddanie przeciwnikom takiej liczby lew, że strata każdej następnej oznacza już leżenie) jest w tym wypadku liczba pięć. Szczyt Unii Europejskiej ustalił, że najwyżej tyle państw może traktatu nie ratyfikować, aby teoretycznie był jeszcze sens o czymkolwiek rozmawiać. Konstytucja na razie straciła dwie lewy — Francję i Holandię. Trzy kolejne rysują się wyraźnie — Wielka Brytania, Irlandia, Dania. Taka byłaby książka, a potem już wpadka, bez ilu...? Czechy — porażka u naszych sąsiadów jest bardzo prawdopodobna. No i najważniejsze — co z tą Polską?