Brytyjczycy nauczyli się wymawiać nazwę Kargowa — chodzi o miasto położone ok. 100 km od Poznania. Tam zlokalizowany jest zakład Nestle, do którego miałaby być przeniesiona produkcja kultowego na Wyspach wafelka w czekoladzie Blue Riband. Propozycję zmian globalny gigant ogłosił w kwietniu, wyjaśniając, że chodzi o uporządkowanie brytyjskiego biznesu, nie podając wówczas dokładnego miejsca przenosin, ale jedynie kraj. Podał jednak liczbę likwidowanych tym samym stanowisk pracy w Wielkiej Brytanii — w sumie 300 w czterech fabrykach. Po chwili ciszy tamtejsi związkowcy przystępują do ofensywy. GMB, czołowy związek zawodowy, właśnie opublikował informacje, że podczas prowadzonych przez niego konsultacji z Nestle okazało się, że jednorazowa inwestycja koncernu o wartości przekraczającej niewiele ponad 1 mln GBP pozwoliłaby utrzymać produkcję i uratować 300 miejsc pracy. W rozmowie z dziennikarzami portalu just-food Nestle odmówiło komentarza do stanowiska związkowców, ale stwierdziło, że chodzi o „uproszczenie” brytyjskiego biznesu produkcyjnego. Związkowcy przekonują jednak, że to może być dopiero początek wielkiej ucieczki z Wysp, nie tylko w przypadku tego jednego koncernu.

— Kolejne redukcje zatrudnienia u żywnościowych gigantów, takich jak Nestle i Pepsi, to wierzchołek góry lodowej, jeśli brytyjskie przedsiębiorstwa nie otrzymają od rządu gwarancji, jak będzie wyglądał brexit, w tym przyszłe taryfy celne — mówi Eamon O’Hearn z GMB. W tym roku podobne spożywcze reorganizacje ogłosiły już na Wyspach Pepsi i Diageo. Pierwszy koncern ogłosił zamknięcie jednej z fabryk, w której zatrudnia 380 osób, ale przeniesienie produkowanych tam chipsów ma nastąpić do innych brytyjskich fabryk. Alkoholowe Diageo natomiast zdecydowało o redukcji zatrudnienia w szkockich zakładach o ok. 100 osób. Wykonywaną przez nie prace przejmą fabryki we Włoszech i Stanach Zjednoczonych.
— Brytyjski przemysł żywnościowy daje zatrudnienie około 0,5 mln pracownikom i rząd nie może sobie pozwolić na to, żeby dalej nic nie robić. Brytyjscy pracownicy zasługują na więcej. Zwłaszcza gdy widzą — jak w przypadku Nestle — że koncern inwestuje w modernizację linii produkcyjnych w Hiszpanii — dodaje Eamon O’Hearn. Bartosz Świderek, wiceprezes Pol-Inoweksu, firmy zajmującej się relokacją fabryk, przyznaje, że poruszenie z powodu brexitu było widać, ale… przed nim.
— Wzmożone zainteresowanie przenosinami, czy na tym etapie analizą możliwości przenosin, trwało do czasu wyniku głosowania. Później, gdy premier Wielkiej Brytanii zaczęła mówić, że nie będą już ją obowiązywać różne unijne ograniczenia dotyczące dotowania miejsc pracy, to zainteresowanie zmalało. Nie wiązałbym więc obecnych decyzji o przenosinach zakładów z brexitem — komentuje Bartosz Świderek. Przekonuje, że to normalne ruchy.
— Fabryki cały czas wędrują, część z nich rzeczywiście przyjeżdża do nas z powodu niższych kosztów, ale część też już od nas migruje — dodaje Bartosz Świderek. W przypadku Blue Riband i Nestle Brytyjczycy szczególnie podkreślają to, że cała przeniesiona produkcja do Polski i tak będzie do nich wracać w formie eksportu gotowych produktów, bo większość wafli pod tą marką i tak sprzedawanych jest u nich. To jednak niejedyny przykład przenosin w ostatnich miesiącach. Espersen, duński przetwórca m.in. łososia, zdecydował się zamknąć zakład na rodzimym rynku, a zwiększyć moce w Koszalinie. Przed dwoma laty wafelki z Irlandii do Polski (również nieznane szerzej na naszym rynku detalicznym) zdecydował się natomiast przenieść Mondelez. Obecnie z Polski wyjeżdża około jednej trzeciej produkcji słodyczy. Wartość tego eksportu to około 1,5 mld EUR.