Dziś przed Sądem Okręgowym w Toruniu prokurator odczyta akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi P., byłemu prezesowi i właścicielowi toruńskiej spółki EMC. Nie będzie to krótka lektura — lista zarzutów liczy aż dziesięć pozycji.
Przez lata Andrzej P. cieszył się szacunkiem jako twórca i większościowy udziałowiec toruńskiej firmy EMC. Ta zaś była dobrze znana w branży oświetleniowej dzięki sztandarowemu i opatentowanemu produktowi — energooszczędnym świetlówkom z możliwością ściemniania. Dziś Andrzej P. jest oskarżonym o oszustwa na około 20 mln zł, a EMC — bankrutem.
Patent na ściemnianie
Wszystko zaczęło się w 2008 r., kiedy Andrzej P. zaczął szukać inwestorów, którzy mogliby dokapitalizować EMC. Trafił m.in. do DM IDMSA, a za jego pośrednictwem do Roberta Buchajskiego, członka znanej z inwestowania na GPW rodziny, obecnie kontrolującej wydarzenia w spółkach Sanwil Holding, Kredyt Inkaso i Wikana.
— Andrzej P. przekonywał, że EMC jest w świetnej kondycji, a plany uruchomienia produkcji w Chinach i podpisania kontraktu z IKEA miały jeszcze ją poprawić. Wszystko potwierdzały przedstawione nam dokumenty, w tym księgi rachunkowe i sprawozdania finansowe spółki za kolejne lata. Zainwestowaliśmy — opowiada Robert Buchajski.
Do kwietnia 2009 r. kontrolowana przez rodzinę cypryjska spółka Renale Management Limited na udziały w EMC wyłożyła 12 mln zł. Zaledwie trzy miesiące później nowy inwestor dostał nieoficjalny sygnał, że sytuacja EMC jest katastrofalna, a oficjalne dokumenty spółki fałszowane.
Według relacji Roberta Buchajskiego, przyciśnięty do muru Andrzej P. potwierdził te informacje. Został odwołany z funkcji prezesa EMC, a zastępujący go reprezentant Buchajskiego zrobił inwentaryzację. I ustalił, że fabryka w Chinach to mrzonka, a P. przez kilka lat fałszował dokumenty spółki. W zapasach brakowało 12 mln zł, a w należnościach kolejnych 3 mln zł.
Długa lista oszukanych
O tych odkryciach Buchajski zawiadomił prokuraturę. Ta po roku śledztwa, w październiku 2010 r. postawiła Andrzejowi P. zarzuty. Oszukanie rodziny Buchajskich na 12 mln zł to tylko jeden z dziesięciu. Kolejne to naruszenie ustawy o rachunkowości przez zawyżanie aktywów EMC, przywłaszczenie ze spółki trzech samochodów i prawie 400 tys. zł w gotówce, oszukanie dostawcy na prawie 900 tys. USD i 700 tys. zł, wyrządzenie EMC szkody na ponad 700 tys. zł przez poręczenie kredytu innej spółki czy wypłacenie ponad 0,5 mln zł żonie Małgorzacie za usługi marketingu i PR, w sytuacji kiedy ta pracowała w EMC jako dyrektor i pobierała wynagrodzenie, m.in. za świadczenie takich usług.
Na liście poszkodowanych przez Andrzeja P. znalazły się też Bank BPH (pod nieprawdziwe księgi udzielił EMC prawie 3,3 mln zł później niespłaconego kredytu), Deutsche Bank PBC (także kredytował EMC) oraz DM IDMSA. W maju 2009 r., tuż po wejściu do spółki Buchajskiego, EMC wyemitował obligacje za 4 mln zł. Obsługującemu emisję IDMSA, P. także przedstawił nieprawdziwe dane finansowe i takie znalazły się w memorandum informacyjnym. Kiedy wyszło to na jaw, obligacje musieli przejąć Buchajscy.
Oskarżony oburzony
Do Andrzeja P., niestety, nie udało nam się dotrzeć. Toruńska prasa jeszcze przed przedstawieniem mu zarzutów opublikowała oświadczenie, w którym pisał m.in.: „Jako twórca, właściciel i prezes zarządu spółki EMC zawsze kierowałem się jej dobrem, starając się przeciwdziałać wszelkim nadużyciom, a uczciwość wobec kontrahentów zawsze była moim priorytetem (…) Zarzuty traktuję jako obraźliwe, obronę przed nimi podejmę zaś w formie odpowiednich kroków prawnych, nie zaś poprzez polemikę w mediach. Cała ta sprawa jest oburzająca, tym bardziej iż to my, wraz z małżonką, jesteśmy ofiarami tej rozgrywki”.