Budowa Gazociągu Północnego między Rosją a Niemcami z pominięciem Polski zmniejszy naszą rolę tranzytową - powiedziała w czwartek podczas konferencji poświeconej europejskiemu tranzytowi ropy i gazu Agata Łoskot z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).
W czwartek w Warszawie rozpoczęła się dwudniowa konferencja "Europejski system tranzytu ropy i gazu - miejsce Polski w sieci powiązań".
8 września w Berlinie ma zostać podpisana wstępna umowa na budowę pod dnem Bałtyku gazociągu, konkurencyjnego do tzw. drugiej nitki rurociągu jamalskiego, przebiegającego przez terytorium Polski. Rosjanie zobowiązali się, że druga nitka Gazociągu Jamalskiego powstanie do 2001 r.; dotąd jednak nie wyszła poza fazę projektu. Według Philipa Nutmana, dyrektora Channoil Consulting Ltd., eksperta ds. rynku paliwowego, budowa pod dnem Bałtyku Gazociągu Północnego może kosztować nawet 10 mld dolarów. Szacuje się, że koszt drugiej nitki rurociągu jamalskiego może być nawet dziesięciokrotnie niższy.
Zdaniem obecnego na konferencji wiceministra gospodarki Piotra Rutkowskiego, projekt budowy gazociągu pod dnem Bałtyku, to projekt czysto polityczny i jego realizacja nie jest jeszcze przesądzona.
"Inwestorzy tego projektu będą decydować czy będzie on realizowany. Osobiście uważam, że firmy, które miałyby go realizować, umieją liczyć pieniądze" - powiedział PAP Rutkowski.
Wiceminister zapowiedział, że 19 września odbędzie się spotkanie przedstawicieli państw zainteresowanych inwestycją w Jamał II i w projekt gazociągu Amber (biegnącego przez kraje bałtyckie) w sprawie rozpoczęcia prac nad analizą opłacalności tych projektów (2 mln euro na te analizy przeznaczyła UE).
"Przedłożenie tej analizy - moim zdaniem - pozwoli obronić te projekty tak, by można było uzyskać finansowanie na ich realizację" - uważa Rutkowski. Zdaniem Agaty Łoskot, nowe kraje członkowskie UE w krótkim okresie nie mają (bądź mają niewielkie) szanse na dywersyfikację dostaw ropy i gazu z innych kierunków niż rosyjski. W UE - jak wynika analiz - roczny wzrost konsumpcji energii będzie wynosił 1-2 proc. Wzrost zależności od źródeł zewnętrznychza 15-25 lat będzie wynosił 90 proc. w stosunku do ropy i 70 proc w stosunku do gazu. Wzrost importu ropy i gazu z Rosji jest jednym ze sposobów zapewnienia stabilnych i zdywersyfikowanych dostaw. Nie zmienia to jednak faktu, że nowe kraje członkowskie - w tym Polska - są ważnym odbiorcą rosyjskich surowców; trafia na nie 16 proc. rosyjskiego eksportu gazu i 18 proc. ropy.
Poprzez terytoria nowych krajów UE przechodzi tranzytem 50 proc. rosyjskiej ropy (rurociągiem "Przyjaźń", terminalami bałtyckimi i koleją) i 90 proc. gazu. Zdaniem Agaty Łoskot, plany budowy gazociągu pod dnem Bałtyku są próbą dywersyfikacji tranzytu surowca do UE i poza nią.
Nowe państwa Unii, w tym Polska - uważa ekspertka OSW - powinny w swej polityce bezpieczeństwa energetycznego położyć akcent na zrównoważenie zależności od rosyjskich dostaw paliw poprzez zwiększeniem swojej roli tranzytowej i rozbudowę nowych szlaków.
W dalszej perspektywie dywersyfikacja dostaw rosyjskiego gazu będzie możliwa jeśli zrealizowanoby projekt "Nabucco" (rurociąg, który miałby połączyć irańskie złoża z Europą) oraz projekty importu gazu z rejonu morza Kaspijskiego, z Norwegii i Libii.