Komisja Europejska oświadczyła w poniedziałek, że zwróciła się do firm o udzielenie informacji oraz że “nie zawaha się podjąć odpowiednich działań”, jeśli znajdzie dowody na to, że pakt łamie przepisy UE.
Zgodnie z umową podpisaną w styczniu, Bulgaraz będzie mógł importować skroplony gaz ziemny za pośrednictwem tureckich terminali i sieci przez 13 lat. Umożliwi to Bułgarii wykorzystanie łącznej przepustowości ok. 1,5 mln metrów sześciennych rocznie. Jeśli zostanie osiągnięta, to zaspokoi ok. połowy krajowego zapotrzebowania.
Unijne wnioski o udzielenie informacji koncentrują się na partnerstwa oraz szczegółach dotyczących dostaw, jak poinformował w oświadczeniu bułgarski dostawca gazu. “Firma jest w stałym kontakcie z Komisją i od czasu do czasu zapewnia pomoc w różnych kwestiach leżących w jej kompetencjach” - napisano.
Przez lata Bułgaria była niemal całkowicie uzależniona od dostaw gazu z rosyjskich gazociągów. Została odcięta wiosną ubiegłego roku po tym, jak odmówiła zapłaty w rublach po wybuchu wojny na Ukrainie.
Zawarta w styczniu umowa z Botasem zapewniła alternatywne dostawy do bałkańskiego kraju, ale brak szczegółów wzbudził wątpliwości co do jej długoterminowej rentowności. Eksperci obawiają się również, że może służyć jako tylne drzwi dla dostaw z Rosji.
Wcześniej najkrótsza droga Bułgarii do dostępu do LNG prowadziła przez Grecję, gdzie nabywcy muszą konkurować o miejsca do cumowania zgodnie z przepisami UE. Turcja nie jest związana tymi zasadami i ma wolne moce przesyłowe.