CAM Media pędzą na rowerach

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2013-05-21 00:00

Spółka zaplątana w „sprawę Nowaka” przejęła kontrolę nad firmą Nextbike, która wypożycza rowery, i pisze pozwy przeciw dziennikarzom

Biznes nigdy nie przestaje się kręcić. O notowanej na GPW warszawskiej agencji reklamowej CAM Media zrobiło się ostatnio głośno przy okazji publikacji tygodnika „Wprost”, dotyczących bardzo bliskich związków Sławomira Nowaka, ministra transportu, z przedsiębiorcami. Według „Wprost”, tak bliskich, że minister miał imprezować za ich pieniądze i nosić luksusowe — cudze — zegarki. Teraz szum wokół agencji może zrobić się jeszcze większy — okazuje się bowiem, że w połowie kwietnia przejęła spółkę Nextbike, operatora systemów rowerów miejskich w Poznaniu, Wrocławiu, Opolu i — zwłaszcza — w Warszawie, gdzie jeździ ok. 2 tys. rowerów Veturilo.

None
None

CAM Media biorą się teraz za rozkręcanie rowerowej spółki, choć na razie zarząd większość energii kieruje na tłumaczenie się ze związków z ministrem.

Rowerowy odjazd

17 kwietnia spółka ogłosiła w komunikacie giełdowym, że będzie wyłącznym dzierżawcą nośników reklamowych na rowerach Nextbike, operatora m.in. warszawskiego systemu Veturilo. Już wiadomo, że będzie nie tylko dzierżawcą — agencja za nieznaną sumę (nieoficjalnie — zbliżoną do 1 mln zł) przejęła od niemieckiego właściciela 75 proc. akcji spółki, której ubiegłoroczne przychody ze sprzedaży sięgnęły 3 mln zł.

— Od dawna deklarowaliśmy, że będziemy rozwijać się w niszach reklamowych — a rowery miejskie to świetna nisza, łączą bowiem reklamę outdoorową i internetową poprzez wykorzystanie aplikacji mobilnych. Zagwarantujemy Nextbike finansowanie niezbędne do rozwoju i będziemy chcieli rozwijać system w kolejnych miastach Polski, mamy także otwartą drogę do rozmów w sprawie uzyskania licencji na budowę systemu w innych krajach, nie tylko europejskich — mówi Paweł Orłowski, wiceprezes CAM Mediów.

Nextbike dostaje pieniądze z miejskich kas jako operator systemu rowerowego. W przypadku największego systemu warszawskiego to 475 tys. zł miesięcznie.

Pieniędzy ma szukać jednak gdzie indziej — dzięki stawianiu stacji rowerowych na zlecenie prywatnych przedsiębiorstw czy galerii handlowych, a także sprzedając powierzchnię reklamową.

— Sprzedaliśmy już niemal wszystkie reklamy na Veturilo do końca roku. Tegoroczne przychody Nextbike powinny sięgnąć 10 mln zł, w przyszłym roku będą znacznie wyższe. To będzie wprost wynikało z liczby rowerów: do końca tego roku będzie ich w systemie 3,5 tys., do końca przyszłego — nawet 7 tys. — twierdzi Paweł Orłowski.

Rowery miejskie — zwłaszcza w Warszawie — nie mają ostatnio dobrej prasy: w lokalnych gazetach co i rusz pojawiają się informacje o niewydolności systemu.

— Nextbike miał ostatnio kłopoty operacyjne, co było skutkiem jego ponadprzeciętnego sukcesu — nikt nie spodziewał się, że będzie tylu chętnych do wypożyczania rowerów. Po naszej akwizycji jest już widoczna poprawa — liczba reklamacji w ostatnich tygodniach spadła o połowę. Pracujemy też nad tym, by jak najszybciej przywrócić możliwość wypożyczania rowerów za pomocą aplikacji mobilnej, z której w ubiegłym roku korzystała połowa użytkowników — mówi Paweł Orłowski.

Bałagan w domu

Na froncie prawnym CAM Media też przechodzą do ofensywy — władze spółki mają zamiar domagać się od „Wprost” odszkodowania. Za co?

— Jesteśmy teraz w trudnej sytuacji — jeden z klientów wybrał nas w przetargu, ale wstrzymał jego realizację. Obawiamy się, że kolejni mogą nie zdecydować się na nasze usługi, choćbyśmy byli merytorycznie i cenowo najlepsi. Dopóki atmosfera wokół spółki się nie oczyści, możemy tracić następne kontrakty — i dlatego będziemy domagali się odszkodowania — mówi Paweł Orłowski.

Spółka zapewnia, że nie naruszyła ani nie nagięła prawa. Zwraca się też o pomoc do… Prokuratury Generalnej.

— Właśnie kończymy audyty wewnętrzne i nie mamy nic do ukrycia. W interesie spółki jest, aby sprawa została jak najszybciej wyjaśniona przez odpowiednie służby państwowe. W tym celu zwróciliśmy się do Prokuratury Generalnej o ochronę prawną i zadeklarowaliśmy pełną wolę współpracy, aby jak najszybciej wyjaśnić wszelkie wątpliwości — mówi Paweł Orłowski.

Przypomnijmy, że na ścieżkę prawną wkroczył już wcześniej Sławomir Nowak. Minister transportu oszacował koszt opublikowania przeprosin na 30 mln zł i domagał się zabezpieczenia powództwa na tytule „Wprost”, co uniemożliwiałoby wydawcy — Platformie Mediowej Point Group — sprzedaż tygodnika. Autorzy artykułów, a także m.in. Fundacja Helsińska, uznali to za próbę zastraszenia wydawcy, a minister zadeklarował wczoraj, że wycofa wniosek o zabezpieczenie na tytule, choć nadal domaga się przeprosin.