Sprzedaż części oddziałów, a nawet banku w Chorwacji — to cena, jaką według analityków Włosi mogą zapłacić za fuzję Pekao z Bankiem BPH.
Premier Kazimierz Marcinkiewicz zapowiedział, że dziś ma się zacząć cykl rozmów z Unicredito (UCI), zmierzających do wypracowania kompromisu w sprawie fuzji Pekao z Bankiem BPH. Spotkania mają się zakończyć do 5 kwietnia, wówczas zbierze się Komisja Nadzoru Bankowego rozpatrująca wniosek UCI o zgodę na wykonywanie głosów z akcji Banku BPH.
Cień nadziei
Obserwatorzy rynku zwracają uwagę, że po piątkowym spotkaniu z Alessandro Profumo, prezesem UCI, ton wypowiedzi premiera Kazimierza Marcinkiewicza stał się mniej kategoryczny.
— Prawdopodobnie strona polska zdała sobie sprawę z tego, że może mieć problem z wygraniem procesów, przed którymi ostrzega nas Komisja Europejska. Zgodnie z jej opinią prawo Unii dotyczące konkurencji jest ponad prawem poszczególnych państw. Jeśli zdecydowała, że Włosi mogą połączyć banki w Polsce, to my nie mamy prawa się przeciwstawiać. Co oznacza, że umowa prywatyzacyjna nie jest podstawą do zablokowania fuzji — twierdzi Marcin Materna, analityk Millennium DM.
Szansa na kompromis
Jego zdaniem, jest kilka dróg do kompromisu.
— Być może UCI w zamian za zgodę pozwoli, by bank w Chorwacji, który ma na zbyciu, kupiło PKO BP (największy detalista starający się o tę inwestycję — przyp. red.). Niewykluczone także, że chcąc, by połączone banki nie miały nadmiernego udziału w niektórych segmentach rynku, Włosi obiecają sprzedaż po fuzji niektórych spółek z grupy, np. biura maklerskiego czy firmy faktoringowej — ocenia Marcin Materna.
Inni obserwatorzy rynku też są zdania, że Włosi mogą obiecać sprzedaż części aktywów w Polsce.
— Mogą np. zbyć część placówek w regionach, w których po fuzji połączony Pekao-BPH będzie miał nadmierną koncentrację. Mogą też zagwarantować utrzymanie miejsc pracy — uważa Andrzej Powierża, analityk BDM PKO BP.
Przedstawiciele rządu nie chcą ujawnić, gdzie widzą pole do kompromisu.