
Wczoraj miało miejsce kolejne planowe spotkanie przedstawicieli kartelu OPEC+ w Wiedniu. Było ono śledzone z uważnością, ponieważ jeszcze dwa miesiące temu rozszerzony kartel nieoczekiwanie zadecydował o cięciu limitów wydobycia ropy naftowej, przyczyniając się do wyraźnego ruchu wzrostowego cen ropy naftowej. Zwyżka nie utrzymała się jednak długo, co podsycało spekulacje na temat możliwej kolejnej interwencji OPEC+.
Niedawno saudyjski książę i minister energii w jednym, Abdulaziz bin Salman, ostrzegł spekulantów posiadających krótkie pozycje na rynku ropy naftowej, czym wywołał falę komentarzy na temat działań OPEC+ w kolejnych miesiącach. Nie jest tajemnicą, że producentom ropy sprzyjają wyższe ceny surowca, ale jednocześnie utrzymuje się presja na ceny, wywołana obawami o spowolnienie gospodarcze, a tym samym o mniejszy popyt na paliwa.

I faktycznie, o wczorajszej decyzji OPEC+ także można mówić w kontekście niespodzianki. Saudyjczycy bowiem poinformowali, że od lipca obniżą oni produkcję ropy naftowej do poziomu 9 mln baryłek dziennie z dotychczasowych 10 mln baryłek dziennie. Arabia Saudyjska to jedyny kraj OPEC+, który posiada na tyle wolnych mocy przerobowych oraz możliwości przechowywania ropy naftowej, aby móc swobodnie regulować swoją produkcję.
Jednocześnie, OPEC+ zadecydowało o przedłużeniu pozostałych cięć produkcji do końca 2024 roku, zamiast do końca 2023 r., jak to było obecnie. Dla przypomnienia: cięcia wynoszą 3,66 mln baryłek dziennie i obejmują ubiegłoroczne cięcia o 2 mln baryłek dziennie, jak również dobrowolne nadprogramowe cięcie 1,66 mln baryłek, ustalone w kwietniu br.
Swoją wczorajszą decyzją Saudyjczycy i cały OPEC+ pokazali, że są zdeterminowani, aby powstrzymać notowania ropy naftowej przez dalszymi zniżkami. Jednak w obecnej sytuacji gospodarczej nie ma żadnej gwarancji, że zwyżka cen utrzyma się na dłużej – to będzie zależało od kondycji globalnej gospodarki, a póki co ta pozostaje chwiejna.
