Certyfikatorzy nie ujawniają preferencji

Wojciech Surmacz
opublikowano: 1999-05-14 00:00

Certyfikatorzy nie ujawniają preferencji

Walka o klientów nabiera rumieńców

ŻADEN WSTYD: Kompetencja jest podstawą przyjęcia zamówienia. Nie jesteśmy w stanie certyfikować np. firmy związanej z rolnictwem. Przyczyna jest prosta: w tej dziedzinie się nie specjalizujemy. Przyznanie się do tego nie przynosi nikomu ujmy — stwierdza Witold Flis, prezes KEMA Registered Quality Polska. fot. BS

Jednostki certyfikujące, które działają w Polsce, raczej nie przyznają się do specjalizacji w określonej branży. Nasz rynek jest jeszcze na to za młody. Na Zachodzie nikt nie ukrywa, z którą branżą jest najsilniej związany.

Zdecydowana większość dużych przedsiębiorstw w naszym kraju i spora część średnich ma już za sobą proces wdrożenia ISO bądź jest w jego trakcie. Jak twierdzą certyfikatorzy, zainteresowanie przechodzi z firm dużych na średnie, a nawet całkiem małe. Certyfikaty ISO są najpopularniejsze w branżach: mechanicznej, elektrotechnicznej i chemicznej. Coraz większe zainteresowanie wdrożeniami przejawiają firmy budowlane i działające w przemyśle spożywczym, a także w sektorze usług.

Włos na czworo

Zdecydowana większość certyfikatorów zapewnia, że zjawiskiem specjalizacji branżowej zupełnie nie należy się przejmować. Zdaniem Krzysztofa Stefańskiego, auditora w SGS International Certification Services Polska, certyfikaty tej serii z założenia są uniwersalne i mogą być wdrażane w każdej branży.

— Doszukiwanie się wśród certyfikatorów wyspecjalizowanych jednostek jest dzieleniem włosa na czworo — oświadcza Krzysztof Stefański.

— Można oczywiście określić, kto wydał najwięcej certyfikatów i w którym sektorze. Ale i tak nie oznacza to wcale, że te firmy nie interesują się innymi branżami — dodaje Szymon Kamiński, dyrektor ds. certyfikacji DNV Polska.

Zachodni wzór

Nie jest jednak tajemnicą, że są w kraju firmy, które przynajmniej w pewnym stopniu preferują konkretne sektory rynku. Wiadomo, że np. KEMA specjalizuje się w przemyśle energetycznym a BVQI przoduje w branży chemicznej. Jak stwierdza Krzysztof Stefański, T†V Rheinland na całym świecie ma dość mocną pozycję w działalności związanej z dozorem technicznym.

— Niektóre z jednostek preferują pewne branże z powodów historycznych — zauważa Szymon Kulczycki, auditor wiodący w BVQI.

Otóż, jak wyjaśnia Szymon Kamiński, w początkach rozwoju certyfikacji każdy musiał zdobyć przyczółki w różnych sektorach rynku. Poszczególne jednostki robiły to w zależności od tego, z której branży się wywodziły.

— Tak zostało do dzisiaj. Na Zachodzie firmy wiedzą, do którego certyfikatora zwrócić się po ISO. Tam nikt nie ukrywa, w czym jest dobry. Myślę, że z czasem i w Polsce stanie się podobnie. Nasz rynek jest jeszcze młody. Dzisiaj liczy się przede wszystkim klient. Zainteresowani są nim praktycznie wszyscy certyfikatorzy, bez względu na to, z którego obszaru gospodarki pochodzi — komentuje Witold Flis, prezes KEMA Registered Quality Polska.

Wojciech Surmacz