Charyzma dla przeciętniaków

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2022-03-21 20:00

Jakich pięciu rzeczy nie potrzebujesz, by przyciągać innych do siebie, czarować i uwodzić tłumy?

Z tekstu dowiesz się:

  • co słynny eksperyment z Yale ma wspólnego z charyzmą
  • jak introwertyk może oczarowywać tłumy
  • dlaczego Lee Iacocca nie zasłużył na swoją renomę

Kto nie słyszał o eksperymencie, który w 1953 r. przeprowadzono wśród studentów Yale? Mieli opisać (im dokładniej, tym lepiej) swoją wymarzoną przyszłość. 20 lat później sprawdzono, jak potoczyły się ich losy. 3 proc. absolwentów, którzy szczegółowo określili swój życiowy cel, zgromadziło większy majątek niż ich koleżanki i koledzy razem wzięci. Robi wrażenie? Jedno ale: takiego badania nikt nigdy nie zrobił.

Pora na kolejne zaskoczenie: wiele z tego, co się zwykle mówi o charyzmie, jest tak wierutną bzdurą, że może konkurować ze słynnym mitem z Yale. Od dziecka słyszymy, że aby wyzwalać osobisty magnetyzm, trzeba być złotoustym pięknisiem z Mensy. Nieprawda. Oto atuty, których możesz nie mieć, a mimo to wzbudzać fascynację ludzi w pracy, biznesie i życiu prywatnym.

Stereotyp:
Stereotyp:
Charyzma kojarzy się z ludźmi o osobowości scenicznej, takimi jak Tonny Robins.
David Paul Morris

1. Uroda filmowego amanta

Wyobraźmy sobie rekrutera, który musi wybrać między 10 kandydatami z równie imponującymi CV. Ale jeśli jest wśród nich osoba o aparycji George’a Clooney’a, to kto zostanie zatrudniony? Fizyczną atrakcyjność słusznie uważamy za jeden z elementów charyzmy, ale nie jest on konieczny. Są ludzie – choćby Winston Churchill – którzy nie wyglądają jak amanci filmowi, a mimo to wywierają na otoczenie tak przemożny wpływ, że zwycięzcy konkursów piękności mogą im tylko zazdrościć.

Bezpieczniej byłoby powiedzieć, że miła powierzchowność nie uchybia charyzmie, lecz również to nie zawsze jest prawdą. Wiele kobiet spotyka się z lekceważeniem tylko dlatego, że emanuje urodą i seksapilem.

2. Elokwencja Moniki Olejnik

W książce „Ciszej proszę…” Susan Cain pisze o badaniach, według których za bardziej charyzmatycznych (i inteligentniejszych) uchodzą ludzie przebojowi, wygadani i towarzysko sprawni. W Polsce do takich osób należy Monika Olejnik. Brak elokwencji można z nawiązką zrównoważyć – wystarczy okazać ludziom szczere zainteresowanie i pozwolić im się wygadać.

Paul Arden, były dyrektor kreatywny Satchi & Satchi, musiał zostawić samego w pubie w Kopenhadze swojego przyjaciela, który znał tylko dwa duńskie słowa: ja i nej (tak i nie). Dosiadł się do niego odurzony alkoholem mężczyzna i zaczął mu opowiadać różne historie. Gdy po długim czasie Arden wrócił, pijany facet nadal mówił i mówił. Co zaś najlepsze: nie mógł się nadziwić, że trafił na tak fascynującego rozmówcę.

3. Ekstrawersja à la Tony Robbins

Wspomniana Susan Cain opowiada o Brianie Little’u, byłym wykładowcy psychologii na Harvardzie, który zdobył nagrodę 3M Teaching Fellowship, określaną Noblem dla nauczycieli akademickich. W tym niewysokim, masywnie zbudowanym starszym panu w okularach ludzie widzą skrzyżowanie Robina Williamsa z Albertem Einsteinem, bo swoje wystąpienia okrasza dowcipami, piosenkami i podskakiwaniem na scenie. Wielu by się zdziwiło, widząc, jak prof. Little żyje na co dzień. Zaszył się w domku na odludziu, gdzie oddaje się pasjom typowym dla introwertyków – czytaniu i pisaniu książek, komponowaniu utworów muzycznych, a przede wszystkim rozmyślaniom. Nie odbiera telefonów, nawet od przyjaciół.

Utarło się przekonanie, że charyzma wiąże się z ekstrawersją w stylu Tony’ego Robbinsa, słynnego mówcy motywacyjnego zza wielkiej wody. Podwójna, pustelniczo-estradowa, natura prof. Briana jest dowodem na to, że także introwertycy mogą porywać tłumy – oczywiście, jeśli w pewnych sytuacjach umieją się zachować jak ektrawertycy.

4. Członkostwo w Mensie

Inteligencja racjonalna nie zawadzi, ale charyzma wcale nie zależy od niej. Szkopuł w tym, że wysokie IQ powszechnie mylone jest z szybkością przetwarzania informacji i reagowania, co odkryli naukowcy z Uniwersytetu Queensland. Refleks pomaga w maskowaniu wpadek towarzyskich i wymyślaniu na poczekaniu zabawnych komentarzy, co sprzyja kreowaniu wizerunku osoby, która ma to „coś”. Australijscy uczeni twierdzą, że robienie wrażenia bystrzaka nie jest równoznaczne z byciem naprawdę inteligentnym.

5. Parcie na szkło

Gdy w latach 80. XX wieku Lee Iacocca kierował Chryslerem, miał status porównywalny do gwiazdy rocka. Odbywając swoje tournée po Azji, został poturbowany przez tysiące japońskich fanów, oczekujących go na tokijskim lotnisku. Zdjęcia, na których uwieczniono to wydarzenie, przypominają foty z koncertów Beatlesów. Jego książka, pod mało zaskakującym tytułem „Iacocca”, przez miesiące okupowała szczyty list bestsellerów, sprzedając się w ponad 7 mln egzemplarzy. Rzadko który menedżer był tak często zapraszany do telewizji i na salony. Co najdziwniejsze – działo się to nawet w czasach, gdy wartość akcji Chryslera spadała na łeb na szyję.

Jeśli do kogoś przyczepimy etykietę gwiazdy, czy nie straci jej do końca życia? To zależy od szczęścia. Lee Iacocca przez lata uchodził za guru biznesu. Inni idole, którzy nie sprostali oczekiwaniom mas, mieli mniej szczęścia. Ludzie szybko odwracali się od nich. Jak widać, magnetyczna osobowość wcale nie skazuje na sukces – choć nie zawadzi ją mieć.