Obserwatorzy rynku chemicznego wstrzymali oddech po tym, jak resorty skarbu i gospodarki oraz Nafta Polska oficjalnie przedstawiły program restrukturyzacji Sektora Wielkiej Syntezy Chemicznej. Przedstawiciele branży, analitycy, dziennikarze podzielili się na pesymistów i optymistów w ocenie szans powodzenia tego procesu. Wszyscy jednak są zgodni co do tego, że nie można wylać dziecka z kąpielą. Wszelkie działania związane z restrukturyzacją branży chemicznej muszą być wyważone. Tu już nie może być fuszerki, bo każdy błąd niesie ze sobą ryzyko niepowodzenia. Biorąc to pod uwagę nie dziwi metoda działania Nafty Polskiej (NP), która chcąc uzdrowić sektor obrała strategię tzw. małych kroków.
Od ogólnych założeń zawartych w strategii przyjętej przez rząd NP chce przejść do opracowania szczegółowych rozwiązań. To jednak potrwa. Tymczasem w przypadku takich firm jak ZA Kędzierzyn czy ZA Tarnów dłuższe oczekiwanie oznacza powolną agonię. Stąd też pomysł NP stworzenia programów pomostowych, w ramach których byłyby integrowane segmenty produktowe spółek. Uporządkowane szybko mogłyby pracować na lepsze wyniki sektora, ułatwiając restrukturyzację trudniejszych obszarów przemysłu.
Problematyczne jest jednak to, czy uda się przeprowadzić tę operację bez komplikacji. Tymczasem Puławy, największy producent nawozów w kraju, nie zamierzają uczestniczyć w działaniach restrukturyzacyjnych, które nie odpowiadają ich wizji przekształceń branży. Podczas więc gdy inne zakłady już szukają dróg kooperacji produktowej, związki Puław protestują i czekają. Spółka od miesięcy ma trudności z uzyskaniem kredytu na strategiczną inwestycję — wytwórnię melaminy — i generuje straty. Trwa w uporze nie bacząc, że to już nie te czasy. Może się bowiem okazać, że branża doskonale poradzi sobie bez Puław. Ich rolę, lidera, przejmie wówczas Anwil. Co stanie się z puławskimi Azotami?