Powodem są trwające w kraju protesty, wyjaśnił prezydent Chile Sebastián Piñera.

- To była bardzo trudna decyzja, ale wynika z mądrej zasady kierowania się zdrowym rozsądkiem – powiedział.
Powszechnie oczekiwano, że podczas szczytu Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) prezydenci USA i Chin podpiszą częściową umowę handlową.
W Chile od 18 października trwają protesty, które zainicjował sprzeciw wobec decyzji o podwyższeniu cen biletów na metro w Santiago. Prezydent wysłał do stłumienia niepokojów wojsko, co tylko je nasiliło. Kolejnym ruchem władz było ogłoszenie stanu wyjątkowego na większości terytorium kraju.