Chiński przemysł prze znów do przodu, świat zaczyna się bronić

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2024-03-18 20:00

Przemysł na świecie powoli podnosi się z dołka, ale przemysł w Chinach prze już do przodu po przedkryzysowej trajektorii. Ostatnie dane pokazują, że pod względem wolumenów produkcji Chiny wyraźnie wyprzedają inne regiony świata. Czy Chiny sprzedają, czy też wypychają towary na świat? Coraz więcej krajów dochodzi do wniosku, że przed towarami z Chin trzeba się bronić.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Ostatnie dane produkcyjne z drugiej pod względem wielkości gospodarki świata były dużo wyższe niż oczekiwania rynkowe. W styczniu i lutym produkcja przemysłowa w Chinach wzrosła o 7 proc. r/r wobec oczekiwanych 5 proc. Są to też dane lepsze niż w grudniu. Dynamika produkcji jest już powyżej średniej z lat 2015-19 (6,2 proc.). Jednocześnie wszystkie dane z Chin, które opisują popyt krajowy, wykazują wyraźnie niższą dynamikę niż produkcja. Sprzedaż detaliczna rośnie w tempie 5 proc., inwestycje w tempie 4 proc. – przy czym inwestycje w przetwórstwie są o 9 proc. wyższe r/r, odzwierciedlając powiększanie potencjału wytwórczego, a inwestycje w nieruchomości spadają o 9 proc. Chiny chcą więc wyjść z okresu spowolnienia przez ekspansję eksportu, a nie ekspansję popytu krajowego, a zwłaszcza konsumpcyjnego.

W innych regionach świata dane produkcyjne są dużo słabsze. W Unii Europejskiej wolumeny produkcji spadają, w Ameryce Północnej i Południowej rosną w umiarkowanym tempie nieporównywalnym z Chinami. Chiny umacniają więc pozycję fabryki świata. Dotyczy to zarówno tradycyjnych sektorów, takich jak metalurgia, jak też nowych gałęzi przemysłu istotnych dla światowej gospodarki: samochodów elektrycznych, baterii, fotowoltaiki.

Kłopot polega na tym, że chęć świata do akceptacji takiej pozycji Chin jest coraz mniejsza. W poniedziałek dziennik „Financial Times” informował, że Brazylia rozpoczęła postępowanie antydumpingowe przeciw Chinom. Jest to o tyle zaskakujące, że relacje obu krajów są generalnie dobre, a Chiny są największym partnerem eksportowym Brazylii. Skoro rząd w Brasilii zdecydował się na taki ruch, to znaczy, że presja taniego chińskiego importu na lokalnych producentów przekracza już stopniowo poziom politycznej wytrzymałości.

Przeciw chińskiemu importowi zaczyna się bronić Unia Europejska. W tym roku ma dojść do bardzo istotnej decyzji o nałożeniu ograniczeń na przywóz samochodów elektrycznych z Chin. Od września Komisja Europejska toczy w tej sprawie postępowanie, które ma zakończyć się do jesieni tego roku. Wyzwaniem dla UE jest nie tylko określenie skali wsparcia rządowego dla chińskiej produkcji, ale też ocena szkód gospodarczych, które wyrządzą zapewne działania odwetowe Pekinu. Pod tym względem trwa spór między Niemcami, które mogą stracić dostęp do istotnego rynku eksportowego w niektórych branżach, a Francją, która jest nastawiona zdecydowanie bardziej protekcjonistycznie. W każdym razie temat ewentualnej wojny handlowej na linii UE—Chiny będzie zyskiwał w tym roku na znaczeniu.

Nie trzeba zapewne w tym miejscu przypominać, że przed Chinami chcą się też bronić Stany Zjednoczone. Donald Trump, kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta, proponuje wprowadzenie 40-procentowych ceł na chiński import.

Regulacyjne ograniczenie chińskiego importu jest jednak trudne z dwóch powodów. Po pierwsze – Chiny są ogromnym rynkiem zbytu dla wielu zachodnich przedsiębiorstw. Po drugie – ograniczenie taniego importu z Chin wywoła wzrost cen, który może szkodzić konsumentom. Dlatego kraje zachodnie, a szczególnie europejskie, chcą kroczyć ścieżką umiarkowaną: ograniczać zależność od chińskiego importu w najważniejszych dziedzinach, ale nie wywoływać wojen handlowych. To będzie jednak trudne jak taniec na linie.