Pekin odpowiedział na cła Trumpa

Marek DruśMarek DruśJacek PerzyńskiJacek Perzyński
opublikowano: 2025-04-04 12:31

Chiny ogłosiły w piątek nałożenie 34-procentowych ceł na cały import z USA. Zdecydowały również o natychmiastowym ograniczeniu eksportu siedmiu metali ziem rzadkich.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • w jakiej wysokości cło nałożył Pekin na towary z USA
  • jakie Chińczycy wprowadzili ograniczenia handlowe
  • jakich utrudnień mogą się spodziewać amerykańskie firmy
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Od 10 kwietnia wszystkie towary importowane ze Stanów Zjednoczonych zostaną objęte cłem w wysokości 34 proc. Decyzja ta stanowi odpowiedź Pekinu na działania Donalda Trumpa, który w środę ogłosił „Dzień Wyzwolenia Ameryki”. To wiązało się z nałożeniem dodatkowych taryf na wszystkich partnerów handlowych. Na chińskie towary nałożono cło w wysokości 34 proc., co łącznie zwiększyło obciążenie do 54 proc.

Po ogłoszeniu przez prezydenta USA pierwszych ceł na chiński import w lutym Pekin odpowiedział m.in. 15 proc. cłem na import amerykańskiego węgla i skroplonego gazu ziemnego (LNG), a także 10 proc. cłem na import ropy naftowej czy maszyn rolniczych. Podwojenie taryf przez USA spotkało się z kolei z odwetem w postaci ceł w wysokości od 10 do 15 proc. na import produktów rolno-spożywczych z USA.

"Chiny wzywają Stany Zjednoczone do natychmiastowego zniesienia jednostronnych środków taryfowych i rozwiązania różnic handlowych poprzez konsultacje na zasadach równości, wzajemnego szacunku i korzyści dla obu stron" - czytamy w komunikacie Ministerstwo Finansów ChRL, cytowanym przez agencję Xinhua.

Resort skrytykował decyzję Waszyngtonu jako „niezgodną z międzynarodowymi zasadami handlowymi” oraz podważającą interesy Chin i zagrażającą „globalnemu rozwojowi gospodarczemu i stabilności łańcucha produkcji i dostaw”.

Giełdowe spadki i handlowy wstrząs

Piątkowa decyzja Pekinu wpłynęła negatywnie na wycenę kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy. Około godziny 13.30 czasu polskiego, na dwie godziny przed otwarciem rynku kasowego, kontrakty na indeks największych amerykańskich blue chipów - Dow Jones Industrial Average - traciły 2,80 proc. Z kolei kontrakty na szerszy indeks S&P 500 spadały o 2,95 proc. Liderem zniżki były kontrakty na technologiczny Nasdaq 100 pikujące o ponad 3,3 proc.

Czwartkową sesję Dow Jones zamknął spadkiem o 3,98 proc., S&P 500 o 4,84 proc. (największy dzienny spadek od 2020 roku), a Nasdaq Composite o 5,97 proc.

Wymiana ciosów uderzy w dwustronny handel, który w ubiegłym roku wyniósł ponad 582 mld USD - wynika z danych amerykańskiego Departamentu Handlu.

Handlowe ograniczenia

Na tym jednak odwet się nie kończy. Ministerstwo Handlu ChRL wpisało 11 amerykańskich firm na „listę niewiarygodnych podmiotów”, obejmującą m.in. producentów dronów. Do firm objętych sankcjami należą Skydio i BRINC Drones, które są dostawcami bezzałogowców na Tajwan.

Pekin ogłosił również, że rozpocznie dochodzenie antydumpingowe dotyczące medycznych rur rentgenowskich CT z USA i Indii oraz wstrzyma import produktów drobiowych od dwóch amerykańskich firm.

Kolejny cios w miękkie podbrzusze

Po raz kolejny zdecydowano na uderzenie w amerykański high-tech. Resort handlu ogłosił, że nałoży kontrolę eksportu na siedem rodzajów pierwiastków ziem rzadkich, do których zalicza się samar, gadolin, terb, dysproz, lutet, skand i itr. Materiały te są wykorzystywane w sektorze technologii, motoryzacji i obronności.

- Chińczycy już po raz kolejny uderzyli w miękkie podbrzusze Amerykanów, jakim jest zależność od importu pierwiastków ziem rzadkich. Pekin wie, jak wykorzystywać tą kartę przetargową, bo kontroluje 34 proc. światowych złóż. Niestety nic nie zapowiada końca eskalacji – wyjaśnia Krzysztof Karwowski, ekspert ds. Chin z Instytutu Nowej Europy (INE).

Taka kontrakcja odciśnie piętno na amerykańskim przemyśle. Chińskie ograniczenia uderzają wprost w takie firmy jak Tesla, Apple Intel, Nvidia, First Solar, Raytheon Technologies, Lockheed Martin, Boeing czy General Electric.

Ekspert INE wyjaśnia, że amerykański firmy high-tech będą musiały się liczyć z zakłóceniami i wydłużonymi dostawami tych surowców krytycznych. To oznacza dla nich wyższe koszty.