Wymiana ciosów w handlowej bitwie między dwiema największymi gospodarkami świata niemal codziennie przynosi nowe wydarzenia i wzrost napięcia. Nie doszła do skutku planowana na ubiegły tydzień rozmowa między Donaldem Trumpem i Xi Jinpingiem, a Pekin złożył w Światowej Organizacji Handlu skargę na „dyskryminacyjne i protekcjonistyczne” działania władz USA. Po tym, jak Donald Trump podniósł cło na chińskie towary (m.in. węgiel, skroplony gaz ziemny i ropę) ministerstwo handlu ChRL wprowadziło kontrolę eksportu pierwiastków krytycznych, co boleśnie odbije się na amerykańskiej branży high-tech.
Bolesne odcięcie
Państwo Środka wykorzystało atut, jakim są największe na świecie złoża pierwiastków krytycznych. W rękach Chińczyków znajduje się 34 proc. globalnych pokładów, a ich rezerwy są szacowane na 44 mln ton.
Pekin ogłosił, że wprowadzi kontrolę eksportu kilku pierwiastków. Na listę wpisano wolfram, tellur, bizmut, molibden i ind, które pełnią istotną rolę przy produkcji m.in. półprzewodników, paneli fotowaltaicznych, amunicji czołgowej i pocisków naprowadzanych na podczerwień. Pierwiastki te są także niezbędne przy wytwarzaniu silników odrzutowych.
Taka kontrakcja odciśnie piętno na amerykańskim przemyśle. Chińskie ograniczenia uderzają wprost w takie firmy jak Intel, Nvidia, First Solar, Raytheon Technologies, Lockheed Martin czy General Electric.
- Chińczycy uderzyli w czuły punkt Amerykanów i to na pewno zaboli. Większość importu USA - przede wszystkim wolframu, telluru i molibdenu - pochodzi z Państwa Środka. Teraz firmy high-tech będą musiały się liczyć z zakłóceniami i wydłużonymi dostawami tych surowców krytycznych. To oznacza dla nich wyższe koszty – wyjaśnia Krzysztof Karwowski, ekspert ds. Chin z Instytutu Nowej Europy (INE).
Dodaje, że reorganizacja procesów i zastąpienie dostaw z Chin innymi kierunkami, takimi jak Wietnam, Australia czy RPA, jest możliwe, jednak będzie to droższy i czasochłonny proces.
Symboliczne cło
Chińczycy uderzyli również w amerykański eksport surowców energetycznych, jednak będzie miało ograniczony wpływ. W ubiegłym roku import LNG ze Stanów Zjednoczonych wyniósł prawie 6 mld m sześc., osiągając wartość 2,41 mld USD. Skroplony gaz z USA stanowi ok. 5,4 proc. chińskich zakupów – wynika z danych Amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej. Głównymi dostawcami skroplonego gazu do Państwa Środka są Australia, Katar i Malezja.
Amerykańska ropa nie odgrywa dla gospodarki Państwa Środka dużej roli. W 2023 r. surowiec ten stanowił 2,5 proc. łącznych dostaw, w ubiegłym udział spadł do 1,7 proc., osiągając wartość 6 mld USD.
Import węgla również nie jest znaczący. Dane China Mining Association pokazują, że w 2023 r. USA były 5. dostawcą, z udziałem na poziomie niecałych 2 proc. Największa ilość surowca została sprowadzana z Indonezji (56 proc.), Rosji (20,6 proc.) i Australii (14 proc.).
Krzysztof Karwowski, podkreśla, że odwet Pekinu na import surowców energetycznych z USA jest czysto symboliczny.
- Cło na ropę, węgiel i LNG nie spowoduje wielkich strat dla amerykańskiego sektora. Skroplony gaz na pewno szybko znajdzie nowych nabywców, a pierwszym z nich będzie Europa – podkreśla ekspert INE.
Brytyjska firma konsultingowa Capital Economics obliczyła, że cła na surowce energetyczne, maszyny rolnicze i samochody dostawcze obejmują 12 proc. całkowitego importu ze Stanów Zjednoczonych o wartości 20 mld USD.
Firmy pod lupą
Chiński odwet dotknie także Google. Władze w Pekinie zapowiedziały wszczęcie dochodzenia antymonopolowego przeciwko firmie. Nie doprecyzowano na czym będzie polegało śledztwo. Od 2010 r. wyszukiwarka jest w Państwie Środka zablokowana, jednak Google ma biuro w stolicy ChRL i dostarcza gry we współpracy z lokalnymi deweloperami. Chiny generują ok. 1 proc. globalnej sprzedaży Google'a. Nawet jeśli Pekin zmusiłby giganta do opuszczenia kraju, firma nie doznałaby znaczących strat.
Państwo Środka wzięło również na celownik amerykańską odzież. Firma PVH, właściciel marek Calvin Klein i Tommy Hilfiger, została wpisany na listę tzw. „niewiarygodnych podmiotów”, a chińskie władze oskarżyły je o „dyskryminacyjne działania wobec chińskich przedsiębiorstw”.
Co to oznacza? Wpisanie podmiotu na czarną listę chińskiego rządu utrudnia prowadzenie działalności biznesowej w kraju. Organy regulacyjne mogą nałożyć grzywny, a także cofnąć wizy pracownikom oraz przeprowadzać nagłe i niezapowiedziane kontrole fabryk.
Wolniejszy wzrost
Ekonomiści Goldman Sachs twierdzą, że dodatkowe cła nałożone na Chiny spowolnią ich wzrost gospodarczy o 0,5 pkt. proc. Prognozy na ten rok mówią o wzroście PKB na poziomie 4,5 proc.
Marek Wąsiński, kierownik zespołu ds. gospodarki światowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE), twierdzi, że Pekin będzie dążył do zmniejszenia udziału Stanów Zjednoczonych w eksporcie, który w 2023 r. sięgnął 15 proc.
– Nałożenie ceł przez Pekin i Waszyngton to pokaz siły. W najbliższej perspektywie spodziewam się rosnącej eskalacji konfliktu handlowego – prognozuje ekspert PIE.
Kolejnym kluczowym etapem wojny handlowej będą raporty amerykańskiego Departamentu Handlu i Skarbu, które pokażą skalę nierówności handlowych oraz skalę nieuczciwych praktyk z innymi państwami. Dokument pojawi się na początku kwietnia i będzie stanowić podstawę dla Trumpa do nakładania kolejnych ceł m.in. na Chiny.